Rozdział 33

1.4K 38 41
                                    

                                                                                                               Kenny  

Budzę się przykryta białą puchatą kołdrą w moim pokoju.

- Co ja tu robię? - pomyślałam. Szybko wstałam i otworzyłam drzwi pokoju schodząc jak najszybciej na dół. Pobiegłam jak szalona do kuchni, gdzie była moja mama.

- Mamo! - krzyknęłam wbiegając do kuchni.

- Tak Kenny?

- Wszystko już pamiętam, odzyskałam pamiętać na meczu Nathana, ale teraz proszę powiedz mi mamo co z nim? - On mnie osłonił przed strzałem i...

- Jaki Nathan? - zapytała mama.

- No Nathan Howet.

- Co ty znowu wymyśliłaś? - zapytała mnie mama, a mnie zamurowało.

- Ale mamo...

- Kenny przestań mówić jakieś bzdury. Nie straciłaś pamięci i nie znasz żadnego Nathana Howeta. Coś ci się przyśniło pewnie - stwierdziła.

Spojrzałam na blat kuchenny i nie było na nim bukietu niebieskich róż. - Mamo gdzie są róże?

- Kenny tu nie było żadnych róż - odpowiedziała mama. Spojrzałam na moje dłonie na których nie miałam pierścionka z niebieskim kwiatem.

- Mamo nierób sobie ze mnie żartów i powiedz w którym szpitalu jest Nathan.

- Jaki Nathan? - zapytała ponownie. - Kenny wróć do pokoju i odpocznij.

- Gdzie on jest!? - zapytałam kolejny raz.

- Nie będę ci już więcej powtarzać. Nie znasz żadnego Nathana, ani ja - dodała, a mi zrobiło się słabo.

- Mamo, ale ja go znam osiem lat - stwierdziłam.

- Daj spokój - odpowiedziała, a ja wybiegłam z kuchni kierując się w stronę wyjścia z domu.

Wybiegłam z domu i pobiegłam do domu Nathana. Nawet nie założyłam kurtki. Miałam na sobie samą piżamę i kapcie.

Biegłam i biegłam, nie zatrzymałam się nawet na kilka sekund. Dobiegłam do jego domu i nacisnęłam guzik domofonu z myślą, że jego mama otworzy mi drzwi i zaraz wszystkiego się dowiem.

- Tak słucham? - odezwał się głos w domofonie, ale to nie był głos jego mamy, lecz obcej kobiety.

- Proszę mi otworzyć, chcę porozmawiać - powiedziałam, a brama się otworzyła i szybko podbiegłam do drzwi. Drzwi utworzyły się, a w progu ujrzałam obcą kobietę.

- Przepraszam, ale kim Pani jest? - zapytałam.

- To ja powinnam spytać ciebie - odezwała się kobieta.

- Pani tu mieszka?

- Tak mieszkam tu już dwadzieścia lat z moją rodziną - odpowiedziała, a mi zabrakło słów.

- Nie, nie tu mieszka Nathan Howet - stwierdziłam.

- Żadny Nathan tu nie mieszka.

- To jakiś żart? - zapytałam.

- To nie jest żart, tutaj żadny Nathan nie mieszka i nigdy nie mieszkał - dodała kobieta, a mi puściła fala łez.

- To nie może być prawda - powiedziałam płacząc i wybiegłam, kierując się w stronę bramy. Stojąc kilka metrów od bramy jedyną moją myślą, która dochodziła do mojej głosy to pójście do Evy oraz Jacka. 

Pobiegłam najpierw do Evy, ale drzwi jej domu również otworzyła obca kobieta. Powiedziała że żadna Eva tu nie mieszka. Pobiegłam następnie do Jacka, ale tu też otworzyła mi drzwi obca osoba, która powiedziała że nie mieszka tu żadny Jack. - I wtedy miałam w głowie już ostatni pomysł.

***

Wróciłam do domu cała zmarznięta i jak najszybciej wbiegłam po schodach na górę, mając już mało siły. Chwyciłam mój telefon i ostatnią nadzieją jest, aby odebrali. Wchodzę w kontakty i co widzę rujnuje moje życie.

Wyszukując ich kontaktów wyświetlało się, że nie ma takie użytkownika, a numer telefonu jest błędny. Nie mam numeru Nathana, Evy, Jacka, ani reszty.

 Usiadłam na łóżku i moje oczy tak jak ostatnio, zapełniły się łzami. Siedziałam i płakałam z myślami, że to co powiedziała moja mama jest szczerą prawdą. Wzięłam moją dużą poduszkę i przytuliłam się do niej jakby ta poduszka była Nathanem.

- To co moja mama powiedziała było szczerą prawdą - powtarzałam w głowie płacząc i przytulając się do poduszki.

***

Anioł w piekle Dylogia Hell and Earth #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz