Rozdział 2

313 24 0
                                    

Neteyam

No i stało się, w końcu, po 2miesiacach mogłem pójść. Mama upewniła się że jestem w pełni zdrowy i mogłem iść. Super uczucie,
stanąłem na plaży i..
No właśnie co dalej? Przez 2miesiace nie ruszałem się od łóżka dalej niż 10m a teraz tak po prostu mogę od niego odjeść, dziwne.

Zawołałem ilu i popłynąłem, nigdzie daleko, pływałem po okolicy, w końcu zauważyłem Lo'aka z Tsireya. Chciałem z nim pogadać bo zauważyłem że mnie unika
- cześć brat, Hej Tsireya
- cześć - odpowiedzieli jednocześnie
- Tsireya możesz nas zostawić samych?
- jasne- odpłynęła na tyle daleko że napewno nas nie słyszała.
- a więc możesz już normalnie wychodzić?- zapytał
- jak widać
Zapadła cisza, w końcu zapytałem:
- wszystko ok?
- tak czemu pytasz?
- mam wrażenie że mnie unikasz.
Odwrócił wzrok - może...
- Dlaczego?
- nie wiem tak poprostu
- Lo'ak proszę powiedz mi, przed walką taki nie byłeś.
- chodzi o to - miał łzy w oczach - że mogłeś przeze mnie zginąć...
Zamurowało mnie, nie wieże się się o to obwiniał.
- nie mów tak, nie obwinaj się, to nie twoja wina że coś mi się stało
- ale zostałeś ranny, a to był mój pomysł żeby ratować pająka, mogliśmy uciec i nic by się nie stało.
- och Lo'ak... - przytuliłem go - ale nic mi nie jest widzisz, żyje, nie unikaj mnie bo czujesz się winny, możemy żyć jak przed walką? Proszę
- dobra ale-
Przerwałem mu
- nie ma żadnego ale, i nie gadamy już o tym. Możesz mi powiedzieć co mnie ominęło.
Chciałem go jakoś pocieszyć
Dołączyła do nas Tsireya
Opowiadali mi o tym co mnie ominęło, jak tulkuny przyjęły Payakana do swojego stada, jak część ludu Ta'unui przeprowadziła się do naszej wioski,  jak pomagamy im ja odbudować. Gadaliśmy bardzo długo, brakowało mi tego, jak siedziałem w domu też gadaliśmy ale nie tak jak teraz.

Mogło by tak być /Avatar / A+NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz