Rozdział 6

234 22 0
                                    

Aonung

Zrobię to dziś...
To była moja codzienna myśl przed spotkaniem z Neteyam. Za każdym razem nie wychodziło, w końcu nie mogłem dłużej wytrzymać. Po łowieniu ryb zatrzymałem go i zaproponowałem:
- możemy się spotkać wieczorem?- spojrzałem w jego piękne żółte oczy.
- zawsze się spotykamy
- wiem, ale...- nie widziałem jak to ująć
- dobra możemy się spotkać - odpowiedział z  dziwnym uśmiechem na twarzy- wieczorem?
- tak, po zachodzie słońca, będę czekał tam gdzie zawsze.
- okej- i odpłynął z uśmiechem.
Ja stałem tam jeszcze chwilę i patrzyłem jak szczupły leśny na'vi odpływa na ilu.

Uznałem że chcę mu pokazać część wioski której na pewno nie widział, za wielkimi kamieniami które przypominały nie wielkie góry znajdowała się niesamowita plaża która była połączona z lasem. Nikomu z klanu nie można było tam przebywać, tylko rodzinie wodza. Nie wiedziałem dlaczego tylko my możemy tam być, jak byłem młodszy często tam przebywałem. Wybrałem tamto miejsce że względu na las, Neteyam był z lasu, liczyłem że w takim miejscu będzie czuł się dobrze.

Słońce zachodziło więc udałem się na plażę za wioską na której zazwyczaj się spotykałem z Net, wymyśliliśmy sobie przezwiska dla nas dwóch, ja byłem Nung. Czekałem, stresowałem się nie wiedziałem jak mam z nim o tym porozmawiać. Zauważyłem że się zbliża, stresowałem się jeszcze bardziej ale odetchnąłem, co ma być to będzie. Zauważyłem że ma naszyjnik z muszelką któremu zostawiłem koło jego łóżka jak był ranny kiedy nikogo nie było w jego domu, czy wiedział? Moje przemyślenia przerwał jego głos.
- Hej Nung
- cześć Net
- a więc o co chodzi że chciałeś się spotkać wieczorem, ale inaczej niż zawsze.
- chcę ci pokazać jedno miejsce.
- no dobra.
Zawołałem ilu i popłynęliśmy, żaden z nas się nie odzywał. Gdy byliśmy blisko poprosiłem żeby zamknął oczy a ja poprowadzę jego ilu. Gdy było widać tą plaże powiedziałem że może otworzyć oczy, był zdezorientowany.
- o co chodzi, plaża jak plaża- najwidoczniej nie zauważył lasu
- przyjrzyj się - podpłynęliśmy bliżej i było już znacznie wyraźniej widać las, Neteyam gdy tylko dostrzegł las od razu rozpromieniał.
- o ja.. Las! Nung to las!- krzyczał radośnie, i zaczął płynąć szybciej niż zawsze, byłem zdziwiony że tak potrafi
- ej zaczekaj!- krzyczałem doganiając go.
Zeszliśmy z ilu a Net wpatrywał się w las jakby pierwszy raz go widział, wyglądał idealnie, jego bursztynowe w tym świetle oczy skanowały wszyskie rośliny znajdujące się przed lasem. Odwrócił się do mnie i spojrzał w oczy, zauważyłem że płacze, nie widziałem dlaczego, podszedł do mnie i rzucił się na mnie:
- Dziękuję że mnie tu przyprowadziłeś- zrozumiałem że to były łzy szczęścia. - wejdźmy do lasu- osunął się odemnie i śmiało szedł w stronę lasu. Zatrzymał się gdy zauważył że nie idę za nim - co jest? No chodź, sprawdzimy czy jest podobny do mojego.
- dawno mnie tam nie było, nie pamiętam jak tam jest- brzmiało to tchórzliwie, ale co jeśli było tam coś niebezpiecznego a ja właśnie narażałem nas na niebezpieczeństwo.
- oj tam, jak wejdziesz sobie przypomnisz, chodźmy!- podbiegł i wziął mnie za rękę, nie opierałem się i poszedłem za nim trzymając jego rękę.

Mogło by tak być /Avatar / A+NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz