Neteyam
Zmarła moja babcia, lód Omatikaya stracił Tsahik, mama swojego rodzica, ja z rodzeństwem babcie. Było mi smutno, dlatego że odeszła i że musieliśmy opuścić Metkayina.
Żyło mi się tam dobrze, z Aonungiem, bałem się że jak wrócę coś się zmieni.
Bałem się że Nung straci mną zainteresowanie, nie będzie chciał mnie widzieć. Kochałem go, od pierwszego spotkania, nie licząc dni gdzie byłem leczony, widywaliśmy się codziennie, a teraz tak poprostu mieliśmy nie mieliśmy się widzieć.Od rana zaczęliśmy szykować ikrany do lotu,jak to być długi 6godzinny lot.
Nie widziałem Nunga, chciałem się z nim pożegnać. Mama poprosiła żebym poszedł sprawdzić czy wszystko wzięliśmy. Ktoś za mną szedł, to Nung. Pogadałem z nim o tym że nie chcę go opuszczać i pożegnaliśmy się krótkim pocałunkiem.
Startując popatrzyłem na niego i zauważyłem że płacze, uśmiechnęłam się do niego i wzniosłem się w powietrze, patrzyłem się na niego a on na mnie, w końcu stał się bardzo mała kropką i nie było go widać.
- czemu płaczesz?- zapytał Lo'ak.
- ty też płaczesz - powiedziałem, on chyba też się bał, ale czy tego co ja?Podróż przebiegała spokojnie, nie było żadnych sztormów ani mocnych wiatrów. W końcu zatrzymaliśmy się na wielkich składach wystających z wody by nakarmić ikrany. Odszedłem kawałek od rodziny na brzeg skały.
- co się dzieje synku? - powiedziała mama.
- nic.
- widzę że kłamiesz, chodzi o babcie?
- też, ale nie tylko.
- to o co? - zapytała troskliwe. Zastanawiałem się czy jej powiedzieć.
- chodzi o Aonunga, boje się że przez tą rozłąkę coś się między nami zmieni.
- Teyan, nie bój się, jeśli ty go kochasz a on ciebie to nie masz o co się martwić.
- wiem, kocham go ale...- nie wiedziałem co.
- ale nie jesteś pewny czy on też?
- yhm
- jeśli cię kocha to po powrocie będzie cię kochał jeszcze bardziej. Możesz ten wyjazd trochę traktować jak lekcja, na której nauczycie się żyć bez siebie. Jeśli jednak ten zielony glonojad cię zrani to nie wiem co mu zrobię.
- nie nie, nic mu nie rób. Dziękuję- i przytuliłem się do niej.
- Neytiri, Teyan! Ruszamy!- usłyszałem głos taty.
Ruszyliśmy dalej, mama mnie trochę pocieszyła, martwiłem się mniej.
Przypomniałem sobie o tym co Nung mówił jak byliśmy w waszym Mauri, że przez drzewo dusz możemy się zobaczyć. Ta myśl podniosła mnie na duchu i trzymała mnie dopóki zza chmur wynurzył się las.
Brakowało mi tego miejsca, to ten las którego opuściliśmy kilka miesięcy temu, ten w którym się wychowałem, ten w którym się urodziłem.
Radość przerwała mu myśl dla której tu przylecieliśmy.Lecąc między Górami Alleluja usłyszałem okrzyki, to byli Na'vi, nie słyszałem ich od dawna ale ich krzyk był mi bardzo znajomy. Wylądowaliśmy. Od razu przyszedł Olo'eyktan. Przywitali się z tatą, i zaprowadził nas do naszego starego Namiotu, nikt w nim nie zamieszkał, wszystko wyglądało tak jak kiedyś.
Rozpakowaliśmy się i zjedliśmy. Tata poszedł porozmawiać z Tarsemem a ja poprosiłem mamę by mnie puściła biegać po lesie, tak dawno mnie w nim nie było, zgodziła się, ale nie daleko, i mam mieć ze sobą lokalizator w razie gdybym się zgubił.
Wsiadłem na ikrana i poleciałem do drzewa dusz, nikogo tam nie było, miałem trochę czasu przed umówionym czasem więc postanowiłem pochodzić w okolicy drzewa.W końcu gdy słońcu brakowało 2godz do zajścia, połączyłem się tsaheylu z drzewem i pomyślałem o Nungu, drzewo ukazało mi białe rozległe pomieszczenie, miałem o nim i czekałem. Nie wiem jak długo. Już miałem iść ale postanowiłem spróbować jeszcze raz, pomyślałem o naszym ostatnim pocałunku.
-Net! udało się! Widzę cię. - usłyszałem głos Nunga i zobaczyłem go przede mną.
- też cię widzę - uśmiechałem się do niego.
- jak podróż?
- było ok, bez utrudnień, żadnych wiatrów i burz, trochę nudno bo po drodze poza wodą i skałami nic nie ma ale szybko się leciało.
- to fajnie, nie ma cię parę godzin ale brakuje mi ciebie bardzo, nie mam z kim iść na plażę.
- też mi ciebie brakuję.
- jak wygląda las?
- jest piękny, różni się od tego co jest u was, nie odwiedziłem jeszcze wszystkich miejsc. Ale już teraz mogę powiedzieć że się zmienił. A u ciebie?
- dobrze, nudno bo jestem bez ciebie, moja mama ma coraz więcej skurczy za niedługo prawdopodobnie urodzi. - opowiadał uśmiechnięty, nie widzieliśmy się kilka godzin a ja zdążyłem się stęsknić za Jago piękną twarzą, nie była ona idealnie ukazana przez drzewo ale mi jej rozmazany wyraz wystarczał.
Gadaliśmy długo, drzewo ukazało nam nasza plażę co sprawiło że czułem się jakbym siedział obok niego.
Poczułem że coś mnie szturcha w rzeczywistości, pewnie mnie ktoś znalazł, pożegnałem się i odłączyłem od drzewa.
- Teyan, bracie co tak długo, mama się martwi, jest już ciemno, wracajmy.- powiedział Lo'ak.
- sory, straciłem poczucie czasu.Rano do południa trwały przygotowania do pogrzebu i pożegnania. Na pogrzebie wszyscy płakali. Pożegnaliśmy babcie, już nigdy jej nie zobaczę, nie zaszyje mi ran, nie zrobi mi jedzenia, nie opowie dowcipów. Było mi smutno.
Wszystko się przeciągnęło więc miałem nie wiele czasu do spotkania z Nungiem.
Zdążyłem zjeść. Powiedziałem mamie gdzie idę i poleciałem. Emocje nadal ze mnie nie opadły, byłem smutny.
Połączyłem się z drzewem i dziś od razu zobaczyłem Nunga, zobaczył jak wyglądam i wiedział co się stało, chciał mnie przytulić, przez drzewo nie było to możliwe jednak wspomnienia jego dotyku wystarczyły. Nic dziś nie gadaliśmy, nie miałem siły na to, on to zrozumiał. Nasze spotkanie skończyli się szybciej niż wczoraj ale było wystarczające.Kolejne dni leciały szybko, chodziłem z Lo'akiem i Pająkiem po drzewach i odwiedzaliśmy miejsca w których sobie wspominaliśmy minione miesiące, widywałem się z Nungiem przez drzewo codziennie, Lo zaczął coś podejrzewać bo się pytał kiła razy czemu tam idę, nigdy mu nie odpowiadałem.
Dobiegła ostania noc, następnego ranka wracamy.
- A ty co znowu do drzewa idziesz?- zapytał Lo'ak
- tak, a co zabronisz mi?
- nie, chcę wiedzieć po co tam chodzisz.
- nie interesuj się. - odszedłem od niego kawałek, poszedł za mna
- widujesz się przez drzewo z Aonungiem, prawda? - powiedział pewny siebie. Skąd widział?
- niee..
- wiem że tak, słyszałem waszą rozmowę w dzień wyjazdu. Aonung mówił żebym ciebie zapytał więc pytam. Jesteście razem? - miał mnie, skoro Nung powiedział że ma się mnie zapytać to znaczy że jego też się pytał.
- jesteśmy...- odpowiedziałem nie pewnie, nie wiedziałem jak zareaguje
- to super! Ale jak ta foka cie skrzywdzi to nie ręczę za siebie.
- dobra dobra, nie mów nikomu proszę, wiem że umiesz wypalać wszystko.
- okej nie bój się, będę cicho, a teraz leć bo się spóźnisz.- i odszedł.
Byłem w szoku że tak zareagował, spodziewałem się że powie że jestem dziwny czy coś, ale to dobrze że tak zareagował, teraz muszę jakoś powiedzieć Kiri, Tuk i tacie.Po rozmowie wróciłem do domu i spakowałem się na jutro, nie mogłem. Się odczekać jutra, aż zobaczę Nunga.
- Teyan mogę z tobą spać?- usłyszałem Tuk.
- pewnie - wziąłem i przytuliłem ją do siebie, razem z nią zasnąłem.-----------------------------------------
Przepraszam że wczoraj nie było części ale nie miałam czasu by ją napisać.
Za błędy też przepraszam 😘
CZYTASZ
Mogło by tak być /Avatar / A+N
FanfictionOpowieść o tym co mogło by się stać po zakończeniu walki z ludźmi z nieba. Głównie Neteyamxaonung. Opowiadam i tym co dzieje się u mnie w głowie. Puki co zakończone, ale kto wie, może kiedyś losy Neteyama się odwrócą?🤔🤫