Aonung
Gdy siedziałem z Netem na plaży i rozmawialiśmy o relacji jego ojca, on nagle przysunął się i mnie pocałował, byłem zaskoczony i odwzajemniałem każdy całus, za nami była wioska, każdy mógł nas zobaczyć, i tak się stało.
- widziałam to! - usłyszałem głos tsirey, o nie... Popatrzyłem na Neta, on patrzył na mnie, jego oczy mówiły: "no i co teraz", wychodziło na to że to ja muszę się odezwać, wstałem i odwróciłem się do siostry
- co widziałaś? - udawałem że nic się nie wydarzyło
- ty już wiesz co, wiedziałam że coś między wami jest- powiedziała to tak pewnie że nie było sensu jej okłamywać.
- ale skąd?
- wtedy gdy Neteyam mógł już wychodzić wróciłeś późno do domu a później znowu z niego wyszedłeś, poszłam za tobą a ty się przytuliłeś i popłakałeś, zacząłeś zasypiać i mamrotać jego imię - i popatrzyła na neta który nadal siedział na pisaku -a później zacząłeś wychodzić na noc z domu a od Lo'aka dowiedziałam się że Neteyam też i połączyłam fakty! - uśmiechnęła się radośnie.
- oh..- popatrzyłem na neta który siedział na pisaku jak posąg, myślałem że nie żyje, ale zaczął mrugać, kucnąłem do niego. - no i co teraz? -on popatrzył na mnie, nic nie mówił, wkoncu się uśmiechnął i wstał, wstałem za nim.
- To prawda, widywaliśmy się w nocy, ale tylko żeby pogadać, ostatnio się zmieniło i no..- nie wiedział jak zakończyć zdanie, złapałem go w tali i przysunąłem do siebie.
- i no z naszej przyjaźni wyszło coś więcej.
Moja siostra na te słowa, bardzo się ucieszyła i rzuciła sie na nas z objęciami.
- Tak się cieszę że mój brat ma wkoncu kogoś, kogoś takiego jak ty Neteyam, mam nadzieję że sprawisz że troszkę zmądrzeje- żartowała.
- cieszę się że go mam i że przyjęłaś to tak dobrze, obawiam się że nie wszyscy będą się na tą wieść tak cieszyć- powiedział Net i zesmutniał,
- nie bój Neteyam, twoi rodzice napewno zrozumieją.
- tego się nie obawiam, bardziej boje się reakcji waszej matki- popatrzył na mnie
- Net nie bój się, nasza babcia, jej matka była adoptowaną córką dwóch kobiet, napeno to zrozumie, mogłeś od razu powiedzieć że chodzi o moją matkę, myślałem że chodzi o twoich rodziców- uważnie mnie słuchał, gdy skończyłem uśmiechał się i mnie pocałował.
- dobra przestańcie się lizać i chodźcie bo Tuk rozwala pół wioski by znaleźć Neteyama, podobno obiecałeś jej że zapleciesz jej włosy.- odsunąłem sie.
- faktycznie, zapomniałem, chodźmy.
- umiesz pleść włosy?- zapytałem
- no pewnie, mama nie dała by sobie rady sama splatając włosy 5osoba + sobie.
Gdy szliśmy, spotkaliśmy mojego ojca, ten mnie zawołał i kazał zostać bo są parę minut miało się odbyć jakieś spotkanie, posłałem Netowi spojrzenie które oznaczało że się żegnam, uśmiechał się i poszedł dalej.Przez całe spotkanie myślałem o tym jak by to wyglądało gdyby Neteyam mi zaplątywał włosy, wyobrażałem sobie jego dłonie pomiędzy moimi lokami, jeśli część fryzur jego rodzeństwa robił on to miał talent. Nawet nie zauważyłem kiedy spotkanie się kończyło. Resztę dnia przesiedziałem w domu, zastawiałem się jakby zareagowali rodzice na wiadomość że jesteśmy razem, o ile jesteśmy, nie uzgodniliśmy tego, nie że się bałem ale po prostu byłem ciekawy, nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
----------------------------------------
Ten rodział ma ok. 500słów, podobnie jak wcześniejsze. Pisać takie rodziły czy dłuższe co mają po 1000-2000słów?
CZYTASZ
Mogło by tak być /Avatar / A+N
FanfictionOpowieść o tym co mogło by się stać po zakończeniu walki z ludźmi z nieba. Głównie Neteyamxaonung. Opowiadam i tym co dzieje się u mnie w głowie. Puki co zakończone, ale kto wie, może kiedyś losy Neteyama się odwrócą?🤔🤫