Neteyam
Wracaliśmy do ludu Metkayina. Nie mogłem się doczekać aż zobaczę Nunga, strasznie za nim tęskniłem, za naszym lasem też tęskniłem ale na wyspie mam jego zamiennik.
Po kilku godzinach lotu zaczęły pokazywać się rafy, to był znak że jesteśmy już blisko, lecieliśmy chwilę i zobaczyłem skały 3braci, a chwilę później wioskę, rozejrzałem się po rodzinie, wszyscy byli uśmiechnięci, no poza mamą, jej uśmiech był bardziej wymuszony.
Usłyszałem dźwięk rogu i zauważyłem dużo Na'vi zbierających się na plaży. Przelecieliśmy parę razy nad wioską i wylądowaliśmy obok czekającego ludu. Zsiedliśmy z ikranów i podeszliśmy.
- Widzę cię Tonowari
- Widzę cię Jake Sully- i odwrócił się do ludu za nim. - rodzina Toruka Makto wróciła, można wracać do obowiązków.Rozpakowaliśmy ikrany i poszliśmy do Mauri. Przez cały ten czas nie widziałem ani Nunga ani nikogo z ich rodziny, to było dziwne, liczyłem że przyjdą się przywitać. Po rozłożeniu się w domu nie widzieliśmy co robić więc postanowiłem się przejść po wiosce. Chodziłem pomiędzy domami z nadzieją że spotkam kogoś znajomego, i spotkałem, Tsireye.
- Hej Tsireya - przywitałem się z nią.
- O Hej - odpowiedziała była bardziej radosna niż zawsze.
- coś się stało? Mam wrażenie że wszyscy są jacyś szczęśliwsi niż kiedyś. - zapytałem bo zauważyłem że całe wioska jest jakaś radosna.
- Taak! Mamy nowego barta, całą wioska się cieszy z całą rodziną!
- Poważnie? To świetnie!
- Chodź pokażę ci, ale najpierw pójdziemy po twoje rodzeństwo.
- DobraRazem z Tuk, Kiri i Lo'akiem szliśmy za Tsireya do ich domu, Gdy weszliśmy zobaczyliśmy siedząca Ronal nad kołyską. Nie było Aonunga, może stało się to czego się bałem, unikał mnie bo nic już do mnie nie czuł i nasza miłość była chwilowa. Nie chciałam się tym przejmować więc szybko wyrzuciłem tę myśl i poszedłem zobaczyć malucha.
Na'vi był jasno niebieski, miał długie jak na niemowlaka włosy i jego kropki na twarzy układały się w serce. Było to piękne dziecko, cieszyłem się że ich rodzina ma nową pociechę. Posiedzieliśmy chwilę przy dziecku. Później Tsireya wzięła nas na plażę by pogadać i opowiedzieć co się zmieniło.
Gdy gadaliśmy zobaczyłem że ktoś się do nas zbliża, nie patrzyłem dosłownie ale kątem oka zobaczyłem że to Nung, ucieszyłem się, w końcu go zobaczę.
- Hej Aonung! - powiedziała Tsireya.
popatrzyłem się na niego, wyglądał pięknie jak zawsze.
- Cześć wszystkim! - powiedział radośnie i usiadł dość blisko obok mnie, i mnie pocałował, byłem zakłopotany bo nadal były tu Kiri i Tuk, a one nie wiedziały jeszcze, ale mimo to oddałem pocałunek. Gdy skończyliśmy zobaczyłem że Kiri się śmieję i zasłania Tuk oczy.
- Miałem wam powiedzieć. - powiedziałem patrząc się z uśmiechem na Tuk która nie widziała o co chodzi.
- co miałeś powiedzieć?
- y.. no bo widzisz ja i Aonung bardzo się lubimy i..
- całujecie się?
-Tak!- wykrzyknął Lo'ak, który chciał zakończy nasza rozmowę i słuchać dalej opowaniadań Tsireyi
- To fajnie!
- Ja wiedziałam- powiedziała Kiri
- czemu każdemu komu to mówię, mówi że wie.
- Bo to widać - powiedziała Tsireya - Wracając...- I zaczęła dalej opowiadać. Słuchałem jej, pomimo że to wszystko opowiadał mi Nung przez drzewo. Poczułem że kładzie głowę na moim ramieniu, oparłem swoją głowę o jego i tak słuchaliśmy.Wieczorem poszedłem z Nungiem na naszą plażę, tak ja nazwaliśmy, brakowało mi tego, siedzenia razem w dźwięku szumu fal.
- Tęskniłem za tobą - powiedział.
- ja za tobą też, nic nie zastąpi naszych spotkań tutaj.
- Dokładnie.
- czemu mi nie powiedziałeś że masz brata?
- nie miałem kiedy, urodził się wczoraj jak skończyliśmy gadać, chciałem wrócić do domu ale nie mogłem bo przed domem stało pełno Na'vi. Jakoś udało mi się dobić do drzwi i usłyszałem krzyki mamy a później płacz dziecka, ucieszyłem się, później wyszedł tata, powiedział że ma nowego syna a ja zaraz za nim wszedłem do domu. Chciałbym mieć z nim taką relację jak ty z Tuk. Jak ty go robisz?
- hmm nie wiem, po prostu ją kocham, i chcę dla niej jak najlepiej, żeby była szczęśliwa i miała super brata.
- yhm.. będziesz mi dawał wskazówki jak mam się nim zajmować?
- no pewnie, wszyscy zapewnimy mu super dzieciństwo. - uśmiechałem się i przytuliłem do niego, widziałam że chcę dla swojego brata jak najlepiej - właśnie, jak chcecie dać mu na imię?
- jeszcze nie wiemy, każdy z nas daje pomysł a później wspólnie wybieramy, tylko ja jeszcze nie dałem pomysłu na imię.
- może Txe'lan
- serce? Po prostu serce?
- tak, od ułożenia kropek na czole.
- Faktycznie przypomina serce, zastanowię się nas tym, dzięki- poczułem jego płetwo-ogon na swoich biodrach. Położyłem głowę na jego ramieniu jak on gdy słuchaliśmy Tsireyi. Zasnąłem.Obudziłem się w środku nocy w łóżku Nunga, spał ze mną. Musiałem wracać do siebie. Wyszedłem starając się go nie budzić. Szybko poszedłem do domu mając nadzieję że wszyscy śpią.
Drzwi były zamknięte, raczej spali, otworzyłem drzwi i kierowałem się w stronę mojego pokoju.
- Neteyam, synu gdzie byłeś?- usłyszałem głos taty
- yyy na spacerze
- z kim?
- sam
- nie kłam, widziałem jak Aonung niósł cię do swojego domu. Zadałem ci to pytanie kiedyś, zadam ci je jeszcze raz, tylko odpowiedź szczerze, coś między wami jest?
- tak. - nie chciałem mu mówić ale nie miałem wyboru
- cieszę się że znalazłeś sobie kogoś, a teraz idź spać, rano porozmawiamy.
- Dobrze, dobranoc.
- Dobranoc.- i poszedł do pokoju jego i mamy.
Poszedłem do łóżka, nie mogłam zasnąć, myślałem o tym że każdy z naszych rodzin już o nas wie, zaraz pewnie dowie się cała wioska, jak będziemy traktowani, jak zareagują.Długo myślałem, nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem, miałem sen, śniło mi się że ratowaliśmy Pająka z statku ludzi z nieba, wskakując do wody poczułem że coś mnie trafiło, zostałem postrzelony ledwo wypłynąłem na powierzchnię, dzięki Lo'akowi i Tsireyi dostałem się na skały, widziałem tatę, i mamę, płakali, bardzo mnie bolało, ale nagle przestało i nic już nie widziałem. Obudziłem się, ale nie widziałem już mojego pokoju tylko białe pomieszczenie, byłem w nim tylko ja
- halo? Jest tu ktoś? Gdzie jestem?
- umarłeś, to co przed chwil widziałeś to to jak zginąłeś. To co się wydarzyło od momentu w którym się obudziłeś po walce to chwile które wydarzyłyby się w najbliższych 6miesiacah życia. Dla ciebie było to 6 miesięcy a tak naprawdę już nie żyłeś i trwało to kilka sekund.
- Ale to nie możliwe! Kim jesteś?
- Jestem Eywa.
- Ale... Przecież... Co z Aonungiem? Co ze mną? Nie mogę wrócić? Na'vi rodzą się 2 razy...- mówiłem zakłopotany, czułem że płakałem.
- przykro mi, urodziłeś się jako drogie wcielenie innego na'vi.
-Czyli nie mogę wrócić?
Głos nie odpowiedział.
Usiadłem i płakałem, nie mogłem uwierzyć że nie żyje, a te chwile to była iluzja, mogłem to przeżyć gdyby nie Quaritch. Zostałem przeniesiony gdzie było już więcej na'vi.
Rozejrzałem się, miałem swój dom, wyglądał jak pokój Nunga... Wtedy zacząłem płakać jeszcze bardziej.
Płakałem i płakałem. Wkoncu zostałem przeniesiony do pokoju gdzie byli moji rodzice, byliśmy w lesie, tatą pokazywał mi jak trafić w rybę. Trafiłem, zobaczyłem że płacze
- tato, czemu płaczesz?
- cieszę się że cię widzę synu- i uśmiechnął się.
Mama stała za nim między drzewami, uśmiechała się i płakała.
Wróciłem do pokoju, ale było inaczej, już nie chciało mi się płakać, wyszedłem do reszty na'vi, i zacząłem żyć w Eywie.---------------------------------------
Tak, to koniec.
Głównie z powodu tego że nie mam czasu i pomysłów na dalsze części. Może kiedyś, jak coś wymyślę to pojawi się lepsze zakończenie i nowe rozdziały, ale puki co to koniec.Płakałam pisząc ten rozdział. Nie miałam w planach tego tak kończyć ale właściwie zakończenie pasuje do tytułu.
Dziękuję wszystkim za głosowanie, czytanie i komentowanie ❤️
Do zobaczenia 😘
Ps. mam pomysł na 1 rozdział jak Neteyam rozmawia z Aonungiem. Jak chcecie to mogę napisać, tylko dajcie znać w komentarzach (czuje się jak yt-berka XD)
CZYTASZ
Mogło by tak być /Avatar / A+N
FanfictionOpowieść o tym co mogło by się stać po zakończeniu walki z ludźmi z nieba. Głównie Neteyamxaonung. Opowiadam i tym co dzieje się u mnie w głowie. Puki co zakończone, ale kto wie, może kiedyś losy Neteyama się odwrócą?🤔🤫