Rozdział 10 ✅

89 10 3
                                    




Miałam dodać jutro, jednak z okazji Walentynek - dodaje dzisiaj ;3

Pov. Kirishima

Bakugou wyszedł zdenerwowany z pokoju. Zastanawiało mnie jedynie, co doprowadziło go do takiego stanu, uraziliśmy go w jakiś sposób? Todoroki wyszedł krótko po nim, kiedy  zabrał wszystkie rzeczy należące do Deku. Przeprosiłem go jeszcze kilka razy, jednak ten zapewnił, że nic takiego się nie stało i że to nie ja powinienem go przepraszać. Zdawałem sobie z tego sprawę, jednak wiedziałem, że Katsuki tego nie zrobi.

Nie potrafiłem go zrozumieć, choć tak wiele razy próbowałem. Nie rozumiałem też, dlaczego dla mnie w porównaniu do innych, jest taki miły? Być może mi zaufał i liczy na to, że będzie mógł pokazywać swoją twarz bez maski na co dzień? Bardzo ucieszyła mnie taka myśl.

Mlasnąłem zniesmaczony, wspominając sytuacje sprzed chwili i nie myśląc długo, postanowiłem wziąć kąpiel. Zabrałem ze swojej niewypakowanej jeszcze walizki ręcznik, kosmetyki i czyste ubrania. Rozebrałem się i udałem pod prysznic.

Odkręciłem gorącą wodę mając nadzieję, że całe nerwy z ostatnich dni spłyną po mnie razem z wodą. Umyłem się i wyszedłem.
Zacząłem rozglądać się za czymś w rodzaju suszarki, ponieważ swoją zostawiłem w torbie. W oczy rzuciła mi się jakaś czarna, dlatego wziąłem ją z myślą, że jeśli użyję i odłożę ponownie w to samo miejsce, nikt nie zauważy.

Spiąłem się lekko, kiedy zorientowałem się jak głośna ona jest. Jeśli należała do Bakugou i dowiedziałby się o tym, że jej użyłem - miałbym przechlapane. Postanowiłem jednak zaryzykować, widząc jak mokry jest mój ręcznik. Wiedziałem, że nim niczego nie zdziałam. Wysuszone już włosy postanowiłem zostawić oklapnięte. Stawianie ich na żel do snu nie miało najmniejszego sensu.
Spojrzałem w swoje odbicie i dostrzegłem czarne odrosty. Westchnąłem na ten widok. Nie zachwycał mnie fakt, że czekała mnie kolejna wizyta u fryzjera. Ubrałem się, umyłem zęby i udałem do pokoju.

Zdziwiłem się, ponieważ  Bakugou w dalszym ciągu nie wrócił. Przyznam szczerze, zacząłem się o niego martwić i denerwować. Wyjąłem telefon w celu nawiązania z nim połączenia, jednak rozłączyłem się w chwili, w której usłyszałem melodię dzwonka z jego szafki nocnej.
Nie zabrał telefonu.
Miałem dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał 22. Być może nie było jakoś późno, jednak było ciemno, a Baku nie znał tych terenów. Co jak się zgubił? W mojej głowie zaczęły pojawiać się różne czarne scenariusze. Starałem się je odgonić i wierzyć, że nic mu nie grozi. W końcu mowa tu o najodważniejszym chłopaku, jakiego znam! Nawet nie zorientowałem się, w którym momencie zacząłem chodzić po pokoju w kółko, myśląc nad jakimś planem.

***

Nie byłem w stanie dłużej znieść myśli, że mogło mu się coś stać. Postanowiłem więc zacząć działać. Zegar wskazywał godzinę 23:30, kiedy całym Bakusquadem siedzieliśmy w naszym pokoju. Poinformowałem wszystkich zebranych o długiej nieobecności chłopaka i o jego błędzie jaki popełnił, zostawiając tu swój telefon.

- Moim zdaniem niepotrzebnie się martwisz - Wtrącił Sero, skupiając na sobie uwagę wszystkich obecnych. - Przecież  to Bakugou, prędzej on będzie gonić śmierć, niż ona go.

- Ostrożności nigdy zbyt wiele! - Wytłumaczyłem.

- Moim zdaniem powinniśmy zgłosić  to Aizawie. W końcu to on za  nas odpowiada, prawda? Dorosły zdziała więcej, niż my.

Wszyscy, z wyjątkiem mnie zgodzili się z  jej pomysłem. Postanowiłem jednak przemówić im do rozsądku.

- Pomyślcie tylko co się stanie, gdy Aizawa się dowie. Opierdoli mnie za to, że nie zgłosiłem tego wcześniej, a sam Bakugou zostanie zawieszony w prawach ucznia za opuszczenie terenu wycieczki bez zgody nauczyciela! Po tej bójce z Deku dostał ostatnie ostrzeżenie. Nie chcę, by wyleciał ze szkoły... - Powiedziałem ze skruchą ostatnie zdanie.

-  O, jakie to urocze! Nie uważasz jednak, że Twoje uczucia w tym momencie decydują o całym planie? - Zapytał ponownie Sero, na co oblałem się rumieńcem.  - Rozumiem, że go kochasz i nie chcesz go stracić, jednak zastanów się. Co jeśli faktycznie coś  mu grozi? Ten chłopak ma talent do pakowania się w kłopoty! Ostatnim razem wyszedł do galerii, a trafił do telewizji. Co, jeśli stracisz go w inny sposób, w ten gorszy...?

Zamrugałem kilka razy, próbując przetworzyć pozyskane informacje. Sero miał rację, jednak nie mogłem na to pozwolić. Wiedziałem, że Bakugou byłby wściekły...

- Dlatego my mu pomożemy. - Odezwałem się po chwili ciszy.

- Super, a jak chcesz to niby zrobić? - Wtrąciła Ashido.

- To proste. Poszukamy go, daleko nie mógł odejść. Poza tym, kochana Mino, zapominasz chyba gdzie się znajdujemy. Tutaj roi się od śniegu, a on zapewne był ostatnią osobą wychodzącą z  hotelu. Jeśli na dworze znajdziemy jakieś  ślady, z pewnością należące do niego!

- A co z Aizawą? Myślicie, że się nie zorientuje? - Odezwał się Denki, który do tej pory siedział cicho i jedynie słuchał o czym rozmawiamy.

- Słuszna uwaga. Dlatego też, będziemy zmuszeni wtajemniczyć w to więcej osób.

***
Pov. Katsuki

Szedłem już kilkanaście minut, kompletnie nie zastanawiając się dokąd prowadziła ścieżka. Kiedyś musi się skończyć, prawda?  Byłem ciekawy, co mieściło się na samym końcu. Droga była wydeptana, najprawdopodobniej przez turystów, jednak trudno nie zauważyć, iż dawno nikt się w owe ślady nie zapuszczał. Zacząłem się zastanawiać, czy decyzja jaką podjąłem, jest aby na pewno słuszna. Stwierdziłem jednak, że już  na to za późno. W oddali ujrzałem jakiś blask oraz unoszący się dym. Dochodził z jaskini na wprost mnie. Nie mając nic do stracenia, wdrapałem się na górę i ponownie rozejrzałem.

Z  takiej wysokości mogłem podziwiać piękne widoki. Obróciłem się zachwycony dookoła własnej osi i w oddali ujrzałem hotel, w którym się zatrzymaliśmy. Przynajmniej wiedziałem którędy do domu...

Ponownie spojrzałem na jaskinie i podszedłem zafascynowany bliżej. W środku paliło się jakieś ognisko,  z  którego zdecydowałem się skorzystać. Podszedłem do niego i wystawiłem ręce, by się zagrzać. Podróż tutaj była męcząca, to trzeba przyznać. Strasznie zmarzłem, jednak nie chciałem jeszcze wracać.

Wiedziałem, że jeśli teraz  wrócę, będę zmuszony kontynuować rozmowę z osobą, z którą tak bardzo nie chciałem rozmawiać, a przynajmniej nie na ten temat. Wróciły do mnie wspomnienia sprzed momentu, kiedy przerwał nam mieszaniec. Co on chciał zrobić...?

Być może okoliczności nie były zbyt zachwycające, jednak sama idea Kirishimy zawisającym nade mną i odgradzającym mnie od drogi ucieczki...  Cholera.

Zarumieniłem się kolejny raz  tego dnia, jednak tym razem winę zrzuciłem na ciepło buchające od ogniska. Zasłoniłem twarz odruchowo rękoma, po czym wziąłem kolejny głęboki wdech.

- Tshh, wiedziałem kurwa, że utrzymywanie z Tobą kontaktu nie będzie wróżyć nic dobrego...

Szepnąłem sam do siebie rozumiejąc, że nie mogę przestać o nim myśleć.

Nagle z głębi jaskini rozległ się głośny warkot. Gwałtownie odwróciłem się w tamtym kierunku  i tak jak przypuszczałem, ujrzałem jakiegoś potwora.  Przeklnąłem w myślach za swoją nieuwagę i spokojnym krokiem zacząłem się wycofywać. Gdybym użył swojego daru tutaj, zapewne zmieniłbym jaskinie w ruiny, a tego uczynić nie chciałem. Z pewnością powstałby dość spory huk, a z hotelu doskonale widać miejsce, w którym aktualnie się znajdywałem.

W głowie cały czas miałem ostrzeżenie od Aizawy, dlatego też nie chciałem mu podpaść kolejny raz.
Bestia zaczęła  podchodzić do mnie coraz bliżej, a mi powoli kończyło się miejsce. Ucieczka też nie wchodziła w grę, jeśli sprowadziłbym go do hotelu, wywołałbym panikę. Wtedy cały mój plan o byciu dyskretnym, poszedłby się walić.

Myśl Bakugou, myśl...

Nagle przed moimi oczyma przeleciało coś białego i małego. Uderzyło prosto w mojego przeciwnika, na co ten głośno warknął. Odwróciłem się w tamtą stronę, by zobaczyć  kto jest na tyle głupi. To, co zobaczyłem, dość mocno mną  wstrząsnęło...

Wyrok Gwiazd - KiriBakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz