Rozdział dwudziesty- problemy

120 10 2
                                    

ZSRR bacznie pilnował siedzącego obok siebie NRD, które zaczęło się nudzić, więc kręciło się na krześle, machało nogami i bawiło się swoimi palcami. Powoli Rosjanin dostawał nerwicy. - Czy. ty. możesz. przez. pięć. minut. niczym. się. nie. zajmować? - warknął w kierunku dziecka, które zaczęło płakać. - No pięknie ZSRR...W przeciągu kilku godzin maluch rozpłakał się przez ciebie już dwa razy, a żyje dopiero te kilka godzin. Normalnie, wspaniała z ciebie opiekunka do dzieci, lepszej nie można sobie wymarzyć. - mruknął WB.
- Przecież płacze. To nie może być wspaniała niania. - zwrócił uwagę Ameryka.
-... - jego ,,ojciec" spojrzał na niego z miną: naprawdę? - To ironia.
- Aaaaa....- kiwnął powoli głową kraj zachodu, jakby podczas przytakiwania musiał sobie przypominać, cóż to takiego jest ta ironia. WB westchnął.
- Too...ktoś chce tą dokładkę? - spytała nerwowo Francja. 
- NIET! My tu marnujemy, a w czasie wojny ludzie by się zabili o jedzenie! - wykrzyknął ZSRR, wstając. - nie musimy tyle jeść, daj to głodującym bezdomnym. - powiedział ostro. Wiedział co to głód, więc nie pozwalał na tuczenie. Sam szef, do którego miał bezgranicznie zaufanie, gdyż każda, nawet najmniejsza oznaka sprzeciwu kończyła się rozstrzelaniem, mówił mu, że jeśli nie będzie dużo jadł, to się zahartuje i będzie znakomitym i silnym żołnierzem. Nadmiar żarcia tylko miękczy człowieka i go rozleniwia. patrząc na Amerykę, to kązdy przyznał by mu rację. Ciało tego kraju wręcz się rozlewało. Widocznie nie musiał sobie niczego odmawiać podczas wojny, dlatego tak utył. Typowe...- pokręcił głową. Jak można tak państwu na wszystko pozwalać?
- Może, daj mi chłopca...spróbuję go uspokoić. - zaproponowała Francja, wyciągając ręce do płaczącego dziecka.
- Nikagda! - wrzasnął Rosjanin, zabierając malucha że swoich kolan. - nie dotknięcie mojej strefy wpływów! On jest mój!
- Ojej...dobrze. - kobieta wystraszyła się wybuchu ZSRR.
- Wy chcecie tylko zagarnąć to, co mnie się należy! Zajmijcie się swoimi. - wskazał na RFN, który zaczął robić paćkę z ziemniaków.
Rosjaninem wstrząsnęła złość. - jak on śmie niszczyć jedzenie?! - wrzasnął tak, że NRD przestał płakać, ale za to jego braciszek zaczął. - Powstrzymajcie go!
- A dlaczego? Przecież to tylko dziecko, ma prawo się bawić. - oznajmił Ameryka, leniwie podnosząc nogę na nogę.
- Bawić? BAWIĆ? - W Rosjaninie wręcz nastąpiła furia. - ludzie ginęli z głodu na wojnie, a wy pozwalacie bachorowi robić wieżę z ubitych ziemniaków?! - nie mógł uwierzyć w to co widział.
- No tak. Może i ginęli, alw to była wojna. Już jest po. - odparł Burgerożerca patrząc na ZSRR uważnie. - Poza tym...lepiej żeby się tym bawił, niż niszczy wszystko, udając żołnierza w trakcie bitwy, czyż nie? - wlepił swój wzrok w niego.
- No może...ale i tak niszczy jedzenie. ma to potem zjeść! - oznajmił jego rozmówca twardo.
- Może zajmij się sobą i swoją strefą wpływów? - zaproponował jadowicie słodko Ameryka. - Nie mieszaj się w nasze sprawy.
- He is right Soviet. - zgodził się WB. - Sam przed chwilą narzekałeś, że nie dajemy ci wychowywać dzieciaka tak jak chcesz. A ty co robisz? To samo. Mind your own buissnes!
- Tch! - ZSRR był wściekły że zachował się podobnie jak Zachód, którego nie cierpiał.
NRD tymczasem zaczął chodzić po pokoju zaciekawiony wszystkim. Spojrzał w okno i wymachiwał w jego kierunku.
- O rany ZSRR, coś ty zrobił, że mały chce popełnić sampbójstwo?- wykrzyknął WB. - Łap go, niech nie skoczy!
- Głupki! - mruknął Rosjanin. - Sądzę, że dzieciol chce po prostu wyjść z willi. Ja też zaczynam mieć powoli dość tych czterech ścian. Złota klatka, drzwi są zamknięte.
- Dobrze wiesz, dlaczego tak było. - odparł Ameryka. - Nie mogliśmy pozwolić światu zobaczyć Rzeszy...nawet, gdy ten był już umierający. Hitler był martwy...ale jego kraj jeszcze dychał. To by dziwił ludzi i straszyło, gdyż mogliby sobie pomyśleć że kraj się odrodzi pod nowymi rządami i znowu zaatakuje.
- Ale już nie ma Rzeszy. Jest za to ta dwójka. - odparł Ameryka, wskazując na chłopców, którzy wyglądali identycznie. Mieli duże niebieskie oczka i spoglądał teraz na niego. Różnili się tylko ubiorem i...na twarzy NRD był herb czy coś innego, Ameryka nie wnikał. - Ależ Cuties! - wykrzyknął, patrząc na dzieci. - Chcecie cookies?
- Mówi się bisquits, baranie! - wykrzyknął WB.
- Znowu żarcie...- westchnął ZSRR. - Czy ty kiedykolwiek nie myślisz o jedzeniu?
- A co jest w tym złego? - burknął Ameryka, biorąc się pod boki. - A ty cały czas myślisz o komuniźmie. A tym się nie najesz.
- Tyyyy...
- Tak, ja?
Kłótnia wisiała  powietrzu.
- A może...się przejdziemy ? - zaproponowała Francja, by ratować względny spokój.

Witam z kolejnym ff. Cały czas aktualizuję rozdziały, mam nadzieję że się wam podoba dzisiejszy.
~ Madoka Ai
10.02.2023

Podzielony po wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz