Rozdział dziesiąty - konferencja i pomysł Ameryki

405 39 34
                                    


Rzesza wraz ze swoim ,,podsłuchiwaczem" zrobionym z pustych, plastikowych kubków, podszedł do sali konferencyjnej. On sam nie miał prawa tam wchodzić, właśnie dlatego pobawił się w majsterklepkę i stworzył takie dzieło. – Dobra mój skarbeńku, zobaczymy jak się spiszesz. – szepnął do kubka. Runął na cztery kończyny i zbliżył się do drzwi. Spojrzał na zegar w korytarzu – piękny, złocony, wyglądał na zabytkowy – i carski, wybijał właśnie godzinę. Bim bam, dwunasta. Powinni już zaczynać tę swoją szanowną konferencję, no chyba, że dopiero się rozkładają.

Znając Amerykę, tak właśnie może być. - W takim razie poczekam jeszcze pięć minut – mruknął do siebie. Na szczęście żołnierze nie pałętali się teraz po willi, bo by został siłą zatargany po podłodze do swojego pokoju, oraz miałby zakaz wychodzenia. Zdążył w samą porę przyłożyć słuchawkę, w postaci kubka do drzwi.

- Good afternoon everybody! – zagrzmiał głos Ameryki, dobrze słyszalny, nawet bez sprzętu, który miał Rzesza.

- Tsk. – syknął ZSRR. Niemiec wyobraził sobie go siedzącego niedbale, z nogą na nogę, podpierającego się ręką i trzymającego w zębach papierosa. Nie pomylił się.

- Co robimy z bachorem? – spytał się, odkładając użytek do dłoni.

- Możesz nie utyskiwać? – upomniał go Anglia. – Pamiętaj, że jesteś tylko jednym z aliantów!

- Jednym, który bierze najwięcej! – przypominał mu z uśmiechem Sowiet. Jak on kochał wkurzać innych, a zwłaszcza ten durny, zgniły Zachód. Ile mu krwi napsuli! Czas na rewanż!

-Powtarzam, co zrobimy z bachorem?

- No...z tym jest właśnie pewien problem... - mruknął Ameryka, patrząc na swoje palce. – Bo mam pomysł, ale on jest niemożliwy do wykonania.

- To może najpierw powiedz nam wszystkim, a nie duś tego w sobie! Daj nam zdecydować, czy rzeczywiście jest niemożliwy! – wykrzyknął ZSRR, wstając i waląc dłonią w blat stołu. – Do licha ciężkiego, jesteśmy wspólnikami! Razem w tym siedzimy!

- Popieram Soviet Union. – odparł Anglia, spokojnie pijąc herbatkę. Francja nawet się nie odezwała. Siedziała sztywno, wystraszona. Wszyscy przebywali teraz w tak zwanej Sali Konferencyjnej, czyli największym pomieszczeniu przerobionym na miejsce, w którym można decydować o losach państw. Bo to co właśnie robili, zmierzało do tego celu. Już zaprosili kraje, które do tej pory ZSRR zebrał w ramach swoich wpływów. Byli w nich: Polska, Austria, Węgry, Czechosłowacja, Rumunia i Bułgaria.

- Ludzie się burzą i jak widać, ciało tego nazisty nie daje sobie z tym rady. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby rozdzielenie części Sowieckiej od Zachodniej. Bo my mamy zbliżoną kulturę, a ZSRR nie. – odparł cicho Ameryka. Zapadła cisza, a potem wszyscy zaczęli mówić naraz.

- Ale jak to zrobić? Przecież go nie rozerwiemy! – krzyknął Rosja.

- Musielibyśmy go zabić! – pisnęła Francja. Wiedziała o tym, że planowano zrobić coś podobnego, ale sądziła, że Ameryka się z tego wycofa, albo do tego czasu wymyśli nowy plan. Sama miała coś na jego kształt i żywiła nadzieję, że zdecydują się na niego, lecz wczoraj został odrzucony. – Już obiecałam Rzeszy, że będzie żył!

- A kto by się przejmował tym nazistą? – warknął Ameryka, plując przed siebie. Mikrofon jeszcze wzmocnił ten dźwięk.

WB się skrzywił. – Synu, proszę nie tak wulgarnie! It's gross!

- SPOKÓJ! – wrzasnął Sowiet, wstając na stół. Zwrócił się do wlepionych w niego, wyłupiastych z zaskoczenia oczu. – Tak się nie dogadamy. Każdy z naszych pomysłów był przegłosowywany przez ostatnie dni! Ten wyszedł od Ameryki. Również zagłosujmy! Zobaczymy czy odpadnie! Tylko lepiej żeby USA podał nam wszystkie szczegóły, a nie tylko sam zamysł. – zwrócił się do Ameryki. Jego pomysł był pierwszym i jedynym, z którego zrezygnowali jednomyślnie, co wkurzyło ZSRR. Polegał na tym, by jakoś spłodzić z Rzeszą dzieci, zabić nazistę i wychowywać te bachory. Nadal nie rozumiał co było źle w tym planie. Bowiem państwa kilka razy w życiu, pod wpływem silnych emocji, mogą zmienić płeć, lecz to je osłabia. Dlatego kraje z reguły nie mówią, że posiadają płeć, lecz kształtują ją zgodnie ze swoją tożsamością płciową. Jednak po utworzeniu narządów i zdecydowaniu się, mają limit na zmianę – bodajże trzy albo cztery razy podczas całego swojego życia. Szok zmieniłby Rzeszę w dziewczynę i miałby parę bachorów. Co za filozofia?

Wszyscy byli wtedy zdziwieni brutalnością i objętością ZSRR, gdy opowiadał o gwałcie.

- No dobra, Sherlocku, oświeć nas. – powiedział, krzyżując ręce na piersiach i siadając z powrotem zamaszyście na krześle.

- P-przecież mówię, że jest to niemożliwy pomysł!

Anglia westchnął. – Jak już coś America wypowiadasz, to please, niech to będzie miało chociaż sens! – pacnął się otwartą dłonią w twarz. – Ech, i to jest my son!

- Może zrobimy przerwę, aż jaśnie pan się namyśli? – zgryźliwie zaproponował ZSRR.

- Ale dopiero co zaczęliśmy... - zwróciła uwagę Francja.

- To chyba good idea. – mruknął WB.

Rzesza usłyszał szuranie krzeseł i głosy zbliżające się do drzwi. Rzucił się w kierunku ściany, by ukryć się za jej końcem, lecz nie zrobił tego dostatecznie szybko. W dodatku się wywalił. Tak to jest, kiedy się biegnie na czworakach.

- RZESZA! – usłyszał wrzask ZSRR.

Och nie...



Hejka! Jak dawno nie pisałam tego ff! Podoba wam się ten rozdział? Mam nadzieję, że tak.

To który ff teraz wziąć na klatę?

Trzymajcie się zdrowo!

~MadokaAi

07.05.20

Podzielony po wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz