Prolog

971 63 67
                                    


Hejka! Od razu pragnę nadmienić, że inspirowałam się pewną mangą, której nazwy niestety nie pamiętam, a mój tablet na którym ja oglądałam, został zresetowany i teraz już jej nie znajdę. Fabuła była taka, że dziewczyna, adoptowana córka z wielkiego rodu ma robić wszystko, co od niej oczekuje rodzina, nawet męża ma wybranego. Jednak podoba jej się ktoś inny. Idzie więc nad jezioro jakieś bogini, się wyżyć. I wpada do wody. Zostaje zmieniona przez boginię w dwie, prawie identyczne dziewczyny, tylko że jedna ma srebrne włosy, a druga złote. Początkowo miała czarne. I jedna z nich (srebrna) ma w sobie więcej negatywnych emocji i gorzej sobie radzi z jej tumieniem. No, więc inspirowałam się tą fajną mangą. A teraz do czytania!


- Mamy go! – wrzasnęli jacyś żołnierze. Rzesza nie wiedział, czy to rosyjscy, czy angielscy, bo wszyscy teraz mówili po angielsku.

- Osaczyliśmy go jak szczura! Nie ma jak uciec! – usłyszał znowu. To musi być jednak Anglik. Nie było słychać tego charakterystycznego rosyjskiego akcentu, gdy próbowali mówić innym językiem. Gdzieś jeszcze byli żołnierze polscy , widział ich flagę wetkniętą na Bramie Brandenburskiej i powiewającą wysoko. To już koniec i on o tym wiedział. Jego ludzie ledwo żyli, on sam również. Nie miał już wodza, więc nie miał kto nim pokierować. Nie musiał się nikogo słuchać, lecz...nie chciał zostać jeńcem wojennym. Co to to nie! Ma swoją godność! I honor!

Rozejrzał się w pośpiechu. Gdzieś tu powinien nie, MUSI być pistolet. Wystarczy, że naciśnie przycisk i skończy to wszystko. Jeden ucisk dwóch palców na spuście i nicość oblepi go swoimi mackami, zatopi się w niej, by już nigdy więcej się nie obudzić.

Przerażało go to, bo kto by się nie bał śmierci? Ale wiedział, że jeśli tego nie zrobi, straci honor. Nie wiadomo co zrobią wygrani. Pewnie i tak go zabiją, więc pożyłby tylko kilka chwil dłużej, uznał wię, że to się nie opłaca.

Znalazł w końcu pistolet, ale w tym samym momencie żołnierze, tym razem radzieccy, wyważyli drzwi jego kryjówki. W ogóle był w szoku, że ktoś znalazł to miejsce. Było pod ziemią, wykopane jego własnymi rękami i nie zaznaczone na żadnych mapach.

Głupi ZSRR! To pewnie jego sprawka! W końcu znał go dostatecznie dobrze, żeby wiedzieć co zrobiłby w danej sytuacji.

Wymierzył pistoletem w swoją głowę.

- Pa, pa. - -powiedział tylko i nastała ciemność. 



Obudził się z bólem głowy, gdzieś w okolicach potylicy. Otworzył oczy...i nie wiedział, czy rzeczywiście to zrobił. Było tak ciemno, jakby dalej trzymał je zamknięte. Pomrugał. – Gdzie ja jestem? – Powinienem już nie żyć. – pomyślał.

Nagle usłyszał kroki. Pod jego celą – tak, była to cela, co Rzesza zauważył ze zgrozą – zebrały się trzy kraje – Wielka Brytania (oczywiście! Gdzie rządzenie – tam on), Ameryka( freedom w czystej postaci – jak uwielbiał siebie nazywać) i – o rany! – ZSRR! Najgorsza osoba tutaj! Czemu akurat on? Dlaczego tu przyszedł? Chwila! – pomacał swoją głowę. Nie miał bandażu na niej. Na ręce posiadał. Ale nie tam! Czyżby siebie nie postrzelił? Ale jak? Pamiętał swoje dłonie zaciśnięte na spuście...ale czy strzelił? Tego już nie wiedział.

Odruchowo próbował się ukryć. Może go nie zauważą...

- No, no, no! – powiedział Anglia, podchodząc bliżej. – Kogo my tu mamy? Czy to nie czasem ten sławetny, wielki III Rzesza?

- Tak. To on, indeed! – stwierdził Ameryka, również zbliżając się. – I co teraz Nazi boy? Nie jesteś już taki genialny i silny? - zaśmiał się i splunął na podłogę.

Anglia popatrzył się na to i odsunął, żeby nie mieć z tym nic wspólnego. Chyba wstydził się za syna. I słusznie.

- Prawda, prawda. To on. – orzekł fakt ZSRR, jako ostatni podchodząc do krat. W przeciwieństwie do pozostałych dwóch państw, on miał smutny wzrok.

Rzesza tego nie rozumiał. Przecież to JEGO zdradził, więc to ON powinien najbardziej się cieszyć z jego ujęcia i być najbardziej spragniony jego krwi.

Wielka Brytania otworzył drzwi i wszedł do celi. Rozejrzał się po niej od niechcenia. – To dużo mniej miejsca niż miałeś do tej pory, prawda? – wyszczerzył zęby do Rzeszy.

Ameryka rzucił mu jakiś długi pasek.

- Uderzy mnie? – pomyślał lekko spanikowany Niemiec. Anglia podszedł do niego i zapiął mu to pod szyją do czegoś, co dopiero teraz zauważył. Czy...czy to obroża? Teraz to już naprawdę zdenerwowany, zaczął macać grubą obręcz na szyi. Nagle poczuł piekący ból. Puścił ją i zwinął się na ziemi. – Ułaaaaaa! – wrzasnął rozdzierająco. Rzesza dobrze znosił ból, gdy był na niego przygotowany. Gdy napadał znienacka, to było nie do wytrzymania. – P...przestańcie!

I wszystko ucichło. Spocony Niemiec opadł na zimną podłogę. Sprawiło mu to ulgę. Po chwili podniósł lekko głowę i zobaczył, że Ameryka trzyma jakiegoś małego pilota.

Spojrzał na niego pytająco.

Syn Anglii zauważył to i pośpieszył z wyjaśnieniami. – Ta obroża, którą ci założył mój ojciec, jest pod napięciem. Jak będziesz walczył, albo nie postępował tak jak chcemy, to porazi cię prąd, rozumiesz?

Rzesza skinął głową na tak. WB pociągnął go ostro za smycz – bo to mu przypiął do obroży na szyi. – Chodź psie! Teraz zacznie się narada co z tobą zrobić.

Niemiec ledwo wstał. Jeszcze nie było z nim w porządku po porażeniu prądem. Anglia cmoknął z zniecierpliwieniem. Wyszedł razem z innymi krajami z celi i szedł schodami na wyższe piętro. – Byłem w piwnicy? – zdziwił się. W przelocie napotkał wzrok ZSRR, który natychmiast przerwał kontakt, żeby się na niego nie patrzeć. Trochę się zaczerwienił . Chyba się wstydził. Rzesza został brutalnie pociągnięty do dużej Sali. Była tam też wielka fontanna z przezroczystą wodą. Z tego Niemiec wywnioskował, że MUSZĄ być w Ameryce. Tylko on uwielbiał taki przepych. Jakby chciał cały czas przypominać światu, że to on jest najpotężniejszy z krajów. No, jeszcze Francja dobrze się czuła wśród takiego bogactwa, ale jej tu nie widział. Westchnął. W tej przepięknej Sali pewnie przyjdzie mu umrzeć. - Jaka strata. – Uśmiechnął się gorzko. Stracić życie w tak pięknym miejscu. Przyjrzał się wspaniałemu żyrandolowi na suficie i wielkim obrazom na ścianach. Złote obramowania ram i mebli też rzucały się w oczy. Ale najbardziej Niemcowi przypadła do gustu ta duża przestrzeń tego pomieszczenia. Długo niestety nie mógł podziwiać tego cudu, bo został siłą wepchnięty na krzesło. Blisko fontanny. Rzesza czuł małe kropelki spadające na bok jego głowy. Była chłodna, co przyjemnie robiło jego spoconej skórze. Postanowił słuchać co ma się stać z jego ziemiami.

- I ustanawiamy, że od tej pory Niemcy mają być podzielone na cztery strefy wpływów: amerykańską, angielską, francuską i sowiecką. – powiedział z naciskiem Ameryka, który oczywiście prowadził tę naradę. Dobry Hero karzący złego villiansa. Przecież to było jak scena z jego filmów! Patrzcie co się stanie z wrogami Ameryki! Ta obrada była farsą. Już wcześniej ustalili jej skutek. – pomyślał gorzko Rzesza. – Na pewno tak było. Ziewnął. Był zmęczony po natłoku dzisiejszych wydarzeń. Zastanawiał się też jak od tej pory będzie wyglądać jego egzystencja. Nie wygląda jakby mieli ochotę go w najbliższych dniach zabić, więc...może mu się uda pożyć jeszcze troszkę na tym świecie. 





Hejka! I jak wam się podoba, ta bardziej historyczna wersja fanfika? Zdecydowałam się napisać to, o co się Was pytałam, gdzieś na początku wakacji (ech, te czasy). Dajcie znać, czy cos zmienić, albo wyjaśnić bardziej w pierwszym rozdziale.

Żegnam się z Wami. Do następnego!  

Podzielony po wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz