Rozdział czwarty - odpoczynek

466 50 23
                                    


Po obiedzie Niemiec został przymuszony do zmywania naczyń. Westchnął tylko, wiedząc że nie może im się sprzeciwić i zaczął myć. Dostał także ten głupi fartuszek, podarowany ze złośliwą miną przez Anglię. Leżał teraz na krześle obok. – Nie ubiorę tego paskudztwa! – pomyślał z odrazą chłopak. Jednak po paru łyżeczkach, zdecydował się przeprosić z kawałkiem szmatki.

- Wyglądam jak gosposia! - jęknął w duchu, z goryczą. – Czemu ja muszę żyć z tą szajką?! – zagryzł wargę ze złością. – Co tam szajką! To mafia jest! Fakt, mój szef wywołał wojnę, ale to nie tak, że miałem coś do powiedzenia na ten temat! ZSRR też pewnie nie, gdy mnie zaatakował i podszedł pod Berlin.

Mnie zmusili do tego. A tak dobrze się dogadywaliśmy! Niestety, jestem, a raczej byłem, za bardzo podatny na manipulację i skończyło się tak jak się skończyło.

Nagle poczuł ból brzucha i aż się zgiął z cierpienia. Po dłuższej chwili mu przeszło. Wyprostował się z jękiem. – Co moi ludzie wyprawiają? – pomyślał zdenerwowany. – Głowa, serce, a teraz jeszcze brzuch? Czy oni chcą mnie wykończyć? Moment później sam sobie odpowiedział. – Tak. Chcą. W końcu mój kraj już nie istnieje. Westchnął smutno. Skończył myć garnki i poszedł do wielkiej sali z fontanną. Lubił tu przebywać, bo było cicho. Większość osób, po jedzeniu wychodziło na zewnątrz. Jemu nie było to dane. Sam nie wiedział dlaczego. Przecież mógłby z kimś pójść. Pilnowaliby go, a on w końcu odetchnąłby świeżym powietrzem. Ale widocznie, to by było za dobre dla niego.

Wściekł się. Jest tu więźniem! Żadne głupie podporządkowanie! To pełna kontrola! (Aż mi się prawo administracyjne przypomniało) Miał już dość!

Ten Ameryka, zwłaszcza on, stawał się coraz bardziej bezczelny! Anglikowi i Sowietowi mało brakuje, a Francja jak zwykle jest głupia.

Jego samego natomiast coraz częściej bolą różne organy ciała.

Siadł na ławce opasającej fontannę. Kropelki wody okraszały mu twarz, ale nauczył się to ignorować. Miał ważniejsze sprawy na głowie, niż głupie krople.

Przymknął oczy i nawet nie pamiętał, kiedy usnął. Obudziły go krzyki. Uchylił niechętnie powieki. Leżał na ławce i przytulał się do swojej ręki. Przez chwilę nie mógł odróżnić słów.

- Gdzie on jest? Skubany uciekł!

- A mówiłem, pilnować gnoma!

- Co za smark!

- Szukać, szukać dokładnie!

- Może tylko się schował? W końcu to JESZCZE dziecko! – ktoś krzyknął, dając mocny nacisk na słowo: ,,jeszcze".

Rzesza przełknął głośno ślinę. To jego szukali! I sądząc, po tym co krzyczeli, to dopiero od niedawna. Ale są wkurzeni! Zaprzęgli nawet żołnierzy do roboty!

Jak go znajdą to będzie miał przechlapane! Ale co ma zrobić? Specjalnie się chować? Czy to czasem nie pogorszy sytuacji? Ratunku, myśl! – pisnął w myślach nieszczęsny Niemiec. Czuł się jak dzieciak, który coś nabroił, a teraz się ukrywa przed rodzicami.

Pomyślał o swoich: o II Rzeszy, Prusach i Austro- Węgrzech. Nie byli by dumni w tej chwili. Zachowuje się jak tchórz!

Łzy napłynęły mu do oczu. Co innego może zrobić? Przecież te cztery kraje go rozszarpią! No może, oprócz Francji, jej wystarczy podnieść głos, a zwija się dosłownie jak mimoza.

Co robić?



Hejka! Jestem już po ostatnim logowaniu. Muszę przyznać, że wczorajsze było ciężkie! W ciągu kilkudziesięciu sekund wszystkie miejsca, na wszystkich przedmiotach, były zapełnione. Wraz ze sprawdzeniem i podpięciem całość zajęła mi 3 minuty. Cóż...na razie mam spokój z logowaniami....do następnego semestru.

Zaktualizowałam ten ff, bo już dawno nie było rozdziału. Mam nadzieję, że jeszcze jakiś dziś napiszę.

Do widzonka!

~MadokaAi

25.09.19

Podzielony po wojnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz