Rozdział 27

6.9K 445 16
                                    

Ava

Nie mam pojęcia kiedy zjawiły się dziewczyny ale przybywało ich dosłownie po chwilę. Ostatecznie siedziałyśmy w sześć na kanapach i każda z nas popijała drinka. Jedynie Niki smętnie pociągała sok. 

-Jakbym chciała na jeden dzień nie karmić piersią. - Marudzi i opada na oparcie kanapy zerkając na Elenę, która nadal nie rozstała się z mężem. -Ash może byś tak się ulotnił. 

-Szkoda, że ty nigdy tego nie robisz jak tego chcę. - odwarkuje ale i tak wstaje. -Jadę do domu ale Nate tu przyjedzie. 

-Dam sobie radę. Przecież mogą mnie odwieźć kadeci. - jasnowłosa odpowiada i delikatnie się czerwieni. 

-Po moim trupie. - mamrocze Ash przechodząc obok mnie. Gdy oglądam się za nim, mój wzrok pada na Aksla dziwnie mi się przypatrującego. 

Nadal nie mam pojęcia jak się mam czuć z tym co zobaczyłam. Z jednej strony chciałabym nigdy go takim nie widzieć ale gdzieś w głębi wiem, że od samego początku nie ukrywał jaki jest. Nawet stąd potrafię dostrzec jaki jest w tej chwili niepewny. Nie mam pojęcia o co może mu chodzić więc wstaję ze swojego miejsca. 

-A ty dokąd? - Ana wskazuje na kanapę wypielęgnowanym palcem. - Siadaj. Dzisiaj Ci troglodyci będą pilnować, żeby nasze pijane dupy trafiły bezpiecznie do ich łóżek. - mówi z uśmiechem i popycha w moją stronę szklankę z trunkiem.

-Chciałam tylko na chwilę... - sama nie wiem co powiedzieć więc tylko wskazuję w stronę, w którą się wybierałam. 

-Jestem pewna, że ta chwila mogłaby potrwać trochę dłużej. - puszcza do mnie oczko i dopiero po chwili łapię o co jej chodziło. 

-Nie po to! - wyrywa mi się. Gdy obrzuca mnie bacznym spojrzeniem trochę się w sobie kurczę i opadam na kanapę. - Chyba nawet nie dałabym rady. - wyduszam z siebie. 

-Kurwa! - blondynka szybko mnie przeprasza i bierze długi łyk ze swojej szklanki. -Nie chciałam. 

-Nic nie szkodzi.

-Kiedy miałam szesnaście lat zgwałcił mnie brat Asha. - Elena wyszeptuje jakby sama do siebie. -Nie podniosłabym się po tym gdyby nie Nate. Był jedyną dobrą rzeczą jaka mnie w tamtym momencie spotkała. -Widzę jak w jej oczach błyska ból, który nadal gdzieś w niej jest kiedy wraca do wspomnień. -Ash był moim pierwszym gdyby nie liczyć poczęcia Nate. - Tym razem się czerwieni. Niki uśmiecha się do niej i chwyta za dłoń. 

-Podziwiam Cię. Nie wiem czy bym się kiedykolwiek przekonała do brata Bena gdyby go posiadał. 

-To nie tak. - szybko zaprzecza kręcąc głową i odgarnia włosy za uszy. -Na początku nie wiedziałam, że są spokrewnieni. On... ciężko to wytłumaczyć. W skrócie, jego brata wychował inny człowiek. Bardzo zły. Asha poznałam trzy lata temu i co mogę powiedzieć, zakochałam się w nim nic nieświadoma. -Na jej policzki wypływa róż ale i tak jej twarz promienieje z miłości od niego. Co w rzeczy samej jest dla mnie odrobinę zdumiewające,  Ash jest specyficzny i chyba bardziej mnie przeraża niż sprawia, że chciała bym chociaż go polubić. -Zaopiekował się mną i Nate. Dał nam rodzinę, której nigdy nie mieliśmy za co kocham go ponad wszystko.

-No raczej. -Ana unosi szklankę w górę i stuka w tą blondynki. - Nasza rodzina jest zajebista! -Każda z dziewcząt jej wtóruje. 

-Mnie wykorzystał mój były mąż. - Kat mówi po czym się wzdryga na samą myśl o nim. - Miał obsesję na punkcie Caroline. Chciał mnie wykorzystać by dostać się bliżej mnie i gdy to mu się nie udało, ładował we mnie narkotyki i wykorzystywał seksualnie. -Jej głos z każdym słowem staje się cichszy. -Najlepszą decyzją jaką w życiu podjęłam to poproszenie siostry o pomoc gdy tylko mój umysł stał się na tyle świadomy by to mogło się stać. Już dawno zdałam sobie sprawę, że byłam głupia i naiwna. 

Aksel Black Riders MC#6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz