Rozdział 34

7K 444 24
                                    

Ava

Aksel wyjechał z samego rana a ja razem z May kręciłyśmy się po klubie szukając sobie zajęcia. Szczerze powiedziawszy nie potrafię się przyzwyczaić do mieszkania z tyloma osobami. I choć ma to zalety to faktycznie trudno się tu mi odnaleźć. 

 May także jest odrobinę zmieszana. W tygodniu jest tu pełno dzieci i kobiet jednak w soboty każda z nich spędza czas w swoim domu. Zaczyna mi też być brak własnej prywatnej przestrzeni. 

Przygryzając wargę zerka na Cala a w mojej głowie formuje się pomysł. Jedynie do realizacji jego potrzebuję paru pomocników. Mężczyzna wyczuwa mój wzrok na sobie i kręci głową na znak protestu. 

-Nie. 

-Jeszcze nic nie powiedziałam. 

-Odpowiedź brzmi nie. 

-Ciekawa taktyka. Zastosuję ją gdy znów będę musiała bronić was przed Akslem. - Moje słowa działają. Na dobrą sprawę, nie mam pojęcia dlaczego obaj z Jaxem chcieli bym nie mówiła nikomu o tamtej feralnej nocy gdy zjawiła się May. Nie wnikałam w temat ale teraz nie omieszkam użyć tego by wymusić pomoc na nich. Pokonany pada na kanapę i zamyka oczy, macha do mnie ręką bym wyjaśniła o co mi chodzi. -Gdzie Jax?

-W pokoju. Pewnie jeszcze śpi. 

-Jego też potrzebuję. - uchyla oko a ja obdarzam go największym z moich śmiechów. -Pójdę po niego. 

Prędko biegnę na górę a blondyn kroczy za mną. Pukam w drzwi i mam zamiar poczekać nim mi otworzy. Jednak Cal jest innego zdania i otwiera je, gestem pokazując bym weszła do środka. Zasłaniam oczy nim zrobię krok w przód. Facet za mną prycha.

-Jest ubrany? - pytam i zerkam między palcami na pomieszczenie. 

-Czego chcesz? Śpię? - jęczy i w duchu dziękuję, że jest przykryty od pasa w dół. Zdejmuję rękę z oczu i gdy skupia się już na mnie powoli tłumaczę im z co od nich chcę. 

-Wiem, że chcecie się nas pozbyć z klubu. -patrzą po sobie zaciekawieni. - Pojedziecie ze mną do domu i pomożecie mi trochę go zmienić. Możliwe, że będziecie musieli się ubrudzić trochę farbą. - zacieram ręce i czekam aż przestaną patrzeć po sobie. 

-Jak to zrobimy to wyprowadzisz się? - Jax zaciekawiony patrzy na mnie.

-Tak. 

-A co na to Aksel?

-Też chce się wyprowadzić z May. Jedynym szybkim rozwiązaniem jest mój dom. Nie chcę tam wracać ale widocznie to nieuniknione. 

Znów odbywają między sobą rozmowę bez słów. Jeden do drugiego kiwa głową na znak zgody ale nie mam pojęcia o co im chodzi. Jax siada i chwyta telefon. 

-Cześć. Chciałem się zapytać czy oferta jest nadal aktualna? Mogę podjechać dzisiaj? - Po wysłuchaniu rozmówcy pada na łóżko i zakrywa ręką oczy. -Za dwadzieścia minut bądź gotowa. 

-Na co? - pytam nie rozumiejąc o co mu chodzi. 

-Mam zamiar pozbyć się Ciebie z klubu. 

-Załatwię chłopaków. - Cal wstaje z miejsca i gdy tylko wychodzi na korytarz wpada do innego pokoju. Nim sama docieram do swoich drzwi on wychodzi i wali w kolejne drzwi. 

Zaintrygowana wchodzę do naszego i zastaję May na łóżku gdzie bawi się z Migaczem. Przysiadam na krawędzi patrzę na nią przez chwilę. Dobra zbieram się na odwagę by poprosić ją by została w klubie sama. Nie mam pojęcia jak zareaguję gdy przekroczę próg miejsca gdzie Ben mnie zaatakował. Wydaje mi się, że nie powinno być aż tak źle. Choć wolę się upewnić w samotności. 

Aksel Black Riders MC#6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz