Rozdział 26

7.3K 423 14
                                    

Ava

Przez dwa kolejne dni dochodziłam do siebie i poznałam innych w klubie. Momentami Ci mężczyźni mnie przerażali ale fakt, że Aksel był obok mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę pomagał mi się rozluźnić. W ciągu dnia w klubie przebywało sporo ludzi. Kobiety z dziećmi spędzały tu czas lecz każdego wieczoru wracały do swoich domów. Kiedy ostatnia wychodziła do domu pojawiały się inne kobiety. Tych zbytnio nie poznałam ale chyba nie chciałam poznawać. 

Sam ich strój mnie od nich odpychał. Przez dziesięć minut zastanawiałam się jak to możliwe, że nie jest im zimno. Ja ciągle chodziłam w swetrze i najchętniej zakopałabym się pod kocem jednak one potrafią założyć na siebie sukienki, tak krótkie, że widziałam u jednej majtki. Kiedy spytałam Aksla o nie zbył mnie i powiedział, że to nikt ważny. 

Większość wieczorów spędzałam w pokoju i starałam się zająć pisanie. Nie do końca mi to wychodziło. Trudno mi się skupić i choć chciałabym zwalić winę na bruneta nie mogę. Przez większość czasu musiałam skupiać się by nie wracać myślami do Bena. Jedynym plusem były gojące się siniaki i zaczynałam wracać do normy. 

Dzisiaj jednak gdy z samego rana wstałam już byłam sama. Aksel dosłownie rozpłyną się w powietrzu, bo kogo bym nie pytała, nikt nie potrafił mi powiedzieć gdzie on może być. Po szybkim śniadaniu, zaniosłam migaczowi jedzenie i po raz pierwszy od paru dni postanowiłam wyjść z budynku. 

-Ava, słońce. -Odwracam się od uśmiechniętej starszej kobiety naciągając czapkę na uszy. 

-Co tam Erin?

-Wybierasz się do warsztatu? Aksel pewnie wrócił do pracy. - patrzę na nią zaskoczona i chyba widzi, że nie rozumiem o co jej chodzi, bo szybko tłumaczy w którym kierunku muszę iść by tam dotrzeć. -O widzisz zapomniałabym. Zaniosłabyś to chłopcom. Powinni być w biurze. Wiem, że nienawidzą tam spędzać czasu ale zawsze robią porządki na koniec roku. Niestety tym razem padło na Jaxa i Cala. 

Słucham jej jakbym rozumiała o co chodzi i tylko co chwilę potakuję. Jeszcze raz tłumaczy mi gdzie mam dokładnie iść po czym podaje mi dwa pojemniki wypełnione po brzegi drugim śniadaniem i popycha do wyjścia. 

Idąc do nich uśmiecham się, bo ta kobieta jest ich prawdziwą babcią i choć każdy jest dorosły ona traktuje ich jak swoje własne dzieci albo wnuki. Mam wrażenie, że mogłaby ich zagłaskać gdyby tylko jej na to pozwolili. Na podwórzu odnajduję tylne wejście do biura warsztatu. Pomieszczenie jest dość spore i stoją w nim dwa duże biurka oraz komputery. Na jednej ze ścian mieści się wielka szafka na dokumenty ale mój wzrok przyciąga bardziej widok nad biurkami. W ściany nad nimi wbudowano okna i widać przez nie spory warsztat. W nim znajdują się dwa samochody i motocykle. Mężczyźni pochylają się nad maskami i z ożywieniem rozmawiają ze sobą. Jednak do biura nie docierają żadne odgłosy. Szybko orientuję się, że ściany muszą być wyciszone. 

-Jeśli to od Erin to ja to chcę. - z mojej dłoni znika jeden pojemnik nim w ogóle zdążę zareagować na słowa blondyna. Do tej pory trudno mi jest rozróżnić który to który ale im to chyba nie przeszkadza. 

-Też chcę. - jęczy drugi i rzuca na biurko garść dokumentów. -Mam dość i ogłaszam kapitulację. Od dzisiaj będę grzecznym sukinsynem. 

-Co robicie? 

-Układamy wszystko. Niestety prezes wymyślił system kar. - prycha ten drugi. 

-Mogę pomóc? -Pytam. -Potwornie zaczynam się nudzić więc z miłą chęcią coś porobię. - Tłumaczę na co obaj jednocześnie zeskakują ze swoich obrotowych krzeseł. 

-Słoneczko. To królestwo może należeć do Ciebie jeśli tylko chcesz.- Chyba Cal z uśmiechem zaprasza mnie na swoje miejsce i opiera się o ścianę. 

Aksel Black Riders MC#6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz