Rozdział 30

6.8K 420 25
                                    

Aksel

-Nie jestem twoim ojcem.- odwracam się na pięcie i chwytam drzwi samochodu by do niego wsiąść. Zaciskam dłoń na dokumentach i mam wrażenie, że zaraz połamią mi się zęby od ich zagryzania.

-Dobra dziewczynko musisz stąd spadać. - Nikson nasz nowy kadet odciąga dziewczynę ale ta mu się wyrywa. 

-Nigdy więcej mnie nie dotykaj. - warczy i wali kolanem w jego jaja tak mocno, że aż mnie to zabolało. Chłopak pada na ziemię i jęczy z bólu na co wzruszam ramionami i wsiadam do samochodu. 

Już mam się odwrócić do Avy ale zauważam ją przed maską. Stoi tam z założonymi rękami na boki i gromi mnie wzrokiem. 

-Kurwa co znowu? - pytam na co ta wskazuje mi głową na dziewczynę. -Ona nie jest moja. - mówię po raz kolejny. 

-Ale z Ciebie kretyn. -tupie nogą i podchodzi do dziewczyny. Ściąga płaszcz i zarzuca go na jej ramiona. 

-Ava. - warczę. - Chodź tu. 

-Odwal się. -odwraca się ode mnie i całą swoją uwagę poświęca dzieciakowi. - Jak masz na imię?

-Maya. -odpowiada i patrzy się na Drobinę smętnym wzrokiem. 

-A nazwisko?

-Evans tak jak mój ojciec. - mówi to tym razem patrząc na mnie. 

-Nikson otwórz tą cholerną bramę. - warczę na chłopaka, który opiera się o nią wciąż trzymając rękę na swoich jajach. Z niewielkim zgrzytem przesuwa ją w bok i mogę bez problemu wjechać. 

-Jesteś pewna, że on jest twoim ojcem?

-Tak jest napisane na moim akcie urodzenia. -dziewczyna złowrogo patrzy na mnie. -Aksel Theodor Evans urodzony w Parris Island w Karolinie Południowej, syn Theodora i Elizabeth Evans. 

-To się kurwa nie dzieje naprawdę. - walę głową w kierownicę. 

-A kto jest twoją matką?

-Holly Evans. - na sam dźwięk tego imienia krew się we mnie gotuje. Mam ochotę w coś przypierdolić. Wysiadam i trzaska drzwiami po czym idę prosto do garażu gdzie jest zamontowany worek. Nie obchodzi mnie nawet krzyk Avy by się zatrzymał.

Nie ma żadnej możliwości by ona była moją córką. Nawet, kurwa jednej małej szansy. Nie spałem z Holly od powrotu z misji. Chyba, że zaszłaby w ciążę trzy miesiące wcześniej a ja nico tym bym nie wiedział. Kurwa chyba bym zauważył jakieś zmiany w niej po powrocie. Śmierć Markusa wytrąciła mnie z życia codziennego ale nie aż tak bym nie dowiedział się o ciąży mojej żony. Ja pierdolę. Co za burdel. 

Zawracam i staję dosłownie metr przed dziewczyną bacznie się jej przyglądając. Ciemnobrązowe włosy opadające na plecy są tego samego koloru co moje. To jedyna cecha jaka by nas łączyła. Może oprócz tego, że oboje wpatrujemy się w siebie z wielkim gniewem. 

-Kiedy się urodziłaś. 

-Trzydziesty marzec... 

-Nie możesz być jego córką. - Ava wchodzi jej w słowo nim sam zdążę policzyć. -Chyba, że twoja matka przenosiła ciążę. - dodaje szybko. 

-Nic mi na ten temat nie wiadomo. -dziewczynę opuszcza gniew a w zamian smutnieje. -Skąd wiesz, że nie jestem twoją córką. Przecież napisane jest w moim akcie urodzenia...

-Policz. Ciąża trwa dziewięć miesięcy. -widzę jak szybko przelicza i mamrocze pod nosem miesiąc kiedy została poczęta. 

-Lipiec. Musiała zajść w ciążę w lipcu.

Aksel Black Riders MC#6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz