Rozdział trzydziesty- finał

188 10 6
                                    

-Co ja zrobiłam...?-mój głos nie zdradzał żadnych emocji, ponieważ w tym momencie poczułam totalną pustkę, która rozprzestrzeniła się po moim ciele. To uczucie zazwyczaj towarzyszyło mi w każdym momencie mojego ziemskiego życia, kiedy jeszcze byliśmy w normalnym świcie. Do tej pory tylko przez pierwsze dwa dni się tak czułam tutaj, a później jakoś nawet nie miałam czasu i sposobności do zastanowienia się nad tym dokładniej.
Zrobiłam kilka kroków do przodu, odwrócona tyłem do miejsca, gdzie stała się cała akcja, tempo patrząc się przed siebie. W pewnym momencie zatrzymałam się i stałam tak przez jakiś czas, zastanawiając się co tak właściwie powinnam zrobić. Wyjść? Tak poprostu? Niby wcześniej bez wyrzutów sumienia mogłam stwierdzić, że Niragi nie jest człowiekiem i omijając zawachanie byłam wstanie go zabić. A gdy teraz już do tego doszło, czuje się z tym fatalnie... Może powinnam sprawdzić, że przypadkiem nie udało mu się uratować...?
-Nie...-zakazałam sama sobie nawet takich myśli- On nie żyje i jest to dobre wyjście dla każdego. Gdybym tego nie zrobiła to prawdopodobnie on by mnie zabił... I to z satysfakcją. Nie mogę żałować kogoś takiego...-sama z siebie uderzyłam się w głowę chcąc wyrzucić podobne myśli do tych, z głowy. Wzięłam głęboki wdech i bez oglądania się z siebie, już pewniej, skierowałam się do otwartych drzwi. Zatrzymałam się jeszcze na moment przy zejściu schodami i upewniłam się, że wiem co robię. Kompletnie miałam zbierzne myśli i w żadnym razie nie byłam pewna tego co właśnie się dzieje, ale uznałam, że skoro już jestem bliska by wyjść z dachu, nie cofnę się. Tak też się stało. Zeszłam po schodach tak prędko, jakby właśnie ktoś mnie gonił, by nie dopadły mnie wyrzuty za popełnioną zbrodnie. Najwyraźniej tak musiało być. Jeśli nie on, to ja.
Starałam się znaleźć znajome twarze, których bardzo w tym momencie potrzebowałam. Mam nadzieję, że wszyscy są cali i już niedługo będziemy cieszyli się z zakończenia okrutnej gry. Wiem, że wybiegam mocno w przyszłości i powinnam brać pod uwagę co się dzieje w tym momencie. Zresztą, zawsze uważałam, że lepiej skupić się na teraźniejszości i wyśmiewałam ludzi, który mieli nadzieję na coś w przyszłości. Ale będąc tutaj, zmieniłam się. Mam delikatny skrawek nadziei, że przeżyjemy i uda nam się opuścić ten przeklęty świat. Wydaje się szalone, że takie warunki mogą spowodować moją zmianę na lepsze, ale czemu się dziwić? To jedyne no co każde z nas może się zdobyć aby przeżyć. Śmiało mogę powiedzieć, że tak naprawdę to jedne rzecz, która wciąż utrzymuje mnie przy życiu.
Wybiegłam najszybciej jak tylko mogłam, pokonując kolejne korytarze, mijając przerażonych ludzi, którzy starali się ukryć, aż wreszcie moje oczy nacieszyły się obrazkiem Usagi i Arisu, których zauważyłam przy jednych drzwiach. Od razu do nich podbiegłam, a gdy tylko mnie zauważyli również zrobili kilka kroków by znaleźć się blisko mnie.
-Boże, tak się cieszę, że was widzę.-mimo poprzedniego uprzedzenia do dziewczyny i zignorowanie zawstydzenia, przytuliłam się do niej, czując, że powoli wszystkie puzzle się zbierają aby dopełnić całości. Skoro znalazłam ich, to reszta również musi żyć. Nie ma innej opcji.
-Nawet nie wiesz jak ja też.-dziewczyna odwzajemniła mocny uścisk nie zważając na chałasy w koło nas. Kiedy się od siebie odsunęłyśmy zauważyłam, że na twarzy chłopaka już malował się ogromny uśmiech. Jednak był wymieszany wraz z bólem, który od razu zrzucił moją radość. Przeraziłam się kiedy na niego spojrzałam. Jego lewą brew, usta oraz nos spowiła krew, która ledwo co zaschnęła, a na rękach widać było zadrapania, siniaki i drobne rany. Kto doprowadził go do takiego stanu? Dlaczego ja w ogóle pytam... Przecież to jest oczywiste. Aguni prawdopodobnie zamknął go praktycznie razem z nami, tylko w innym miejscu, by nikt się nie dowiedział, gdzie przebywa.
-Wszystko w porządku.-zapewnił widząc moje zmieszanie i strach w oczach. Pokręciłam bezwładnie głową czując jak moje zdenerwowanie podnosi się coraz wyżej.
-Nic nie jest w porządku.-zaprzeczyłam odwracając wzrok od chłopaka i skupiając się na Usagi, która westchnęła zrezygnowana- Musimy jak najszybciej pozbyć się wiedźmy.-te słowa skierowała do dziewczyny, nie chowając swojego rozgoryczenia do Aguniego. Jeśli on jest wiedźmą, co wszystko na to wskazuje, to obiecuje na wszystko, że dzisiejszego dnia nie opuści "plaży" żywy. Najchętniej bym powiedziała, że wcale dzisiejszego dnia nie opuści budynku, w którym się znajdujemy, ale doskonale wiem, że inni mogą się bać i nie pomóc nam w dopadnięciu go. Teraz  jak wszyscy sądzął, że to on jest wybrankiem gry, to z łatwością ich przekonamy do współpracy. Mam nadzieję, że to go szukamy, by inaczej będę musiała żyć ze świadomością, że on wciąż oddycha i czai się gdzieś w pobliżu. Sami raczej go nie pokonamy.
-Zgadzam się z tobą, musimy działać.-pokiwała głową, przedtem jeszcze wyciągając z kieszeni zapalniczkę, która następnie podpaliła i podkręciła w ręku.
-Poczekajcie...-nasz zapał do działania ochłodził głos Arisu, który zerknął to na moją towarzyszkę, jak i na samą mnie-... Coś mi się tu nie podoba...-pokręcił głową i stuknął kilka razy w swoją głowę palcem wskazującym- Jesteście pewne, że to on jest wiedźmą.-na jego zapytanie Usagi od razu zerwała się do odpowiedzi.
-Ależ oczywiście, że to on nią jest.-odparła bez zawachania- Kto inny niby?-spojrzała na mnie doczekując się jakiegokolwiek potrzebnego nam komentarza. Chwilę milczałam zastanawiając się do czego zmierza Arisu. Przecież Aguni byłby idealna wiedźmął...
-Hm...nie wiem... Wydaje mi się, że lepszej wiedźmy niż on raczej by nie znaleźli.-wzruszyłam ramionami, a Arisu wbił we mnie wzrok.
-A może oni chcą abyśmy tak myśleli?-uniósł do góry brew i wessał jedną stronę policzka do środka jamy ustnej.
-Arisu, w tej grze nie ma logiki, oni chcą nas wszystkich powybijać.-Usagi zbliżyła się do niego i złapała za rękę, chcąc spowodować aby wzrok chłopaka spoczął na niej. Bez problemu udało jej się osiągnąć cel. Arisu z początku zaskoczony otworzył szerzej oczy i spojrzał na ich złączone dłonie, lecz po usłyszeniu głosu dziewczyny oprzytomniał.
-Aguni dąży do tego aby wszyscy zaczęli go atakować, dlaczego?-Usagi nie czekała na nikogo odpowiedź- Ponieważ wybrali go do tego. A dlaczego go wybrali? Bo jest jedną osobą tutaj, która bez ogródek pobrudzi sobie swoje dłonie ludzka krwią. Nik nie jest tak silny jak on, tak samo jak nikt inny nie ma takiego doświadczenia jak on. Zrozum, to jego szukamy.-z tymi słowami dziewczyna odsunęła się od zbłąkanego Arisu i natychmiastowo przeniosła swoje ciemne oczy na mnie.
-Dobrze wiecie, że mam rację.-zajżała mi głęboko w oczy, a moje speszenie zdecydowało, że wbiłam puste spojrzenie w podłogę. Sama już jej wiedziałam co jest prawdą... Z początku byłam przekonana, że to Aguni. Tak samo Usagi dała teraz sensowne argumenty, które poniekąd mnie przekonowują. Jednocześnie ufam intuicji Arisu i obawiam się, że może się za tym coś kryć. Dlatego to jak wybieranie pomiędzy jedzeniem a wodą.
-Sama nie wiem...-mruknęłam pod nosem sama do s idei na tyle cicho, że wątpiłam aby ktokolwiek mógł to usłyszeć.
-Możecie uważać inaczej, ale dla naszego dobra lepiej będzie się pozbyć Aguniego tak czy siak.-widać było po jej twarzy, że nie podoba jej się nasze podejście- Idziecie że mną, czy będziecie czekać aż Niragi i reszta was po wystrzela?-na jej słowa podniosłam szybko głowę do góry, jak pies, który właśnie usłyszał gwizdek swojego pana. Niragi raczej nam już nie zagraża... Zdecydowałam, że zostawię narazie tą informację dla siebie. Nie chciałam teraz o tym rozmawiać, zwłaszcza, że czuje się jak morderczyni. Nie chce aby inni też tak myśleli.
-Idziemy.-odpowiedziałam pewnym siebie głosem, przenosząc wzrok na chłopakami tuż obok mojego ramienia, którego złapałam i lekko pociągnęłam za sobą. Zerknęłam na jego twarz znacząco, dając mu do zrozumienia, że idzie z nami. On jedynie z początku milczał i wciąż trwał w swojej poprzedniej pozycji, by zaraz potem poddać się mojemu pociągnięciu. Nie możemy zostawić Usagi samą w takiej sytuacji. Musimy iść całą trójką.
Na szczęście, bądź nieszczęście znajdowaliśmy się stosunkowo blisko miejsca, gdzie jakiś czas temu dział się horror. Pytanie, czy zastaniemy tam Aguniego?
Drzwi do sali były otwarte, a jego klamkę otaczała krwawa ciecz. Od razu zrobiło mi się niedobrze na ten widok. Pierwszy szedł Arisu, wraz z Usagi, które go podtrzymywała, by nie upadł. Ciężko mu się chodziło przez zdane rany. Aż ciężko mi opisać co czuje gdy się na niego wpatruje. Strasznie mi żal, że musiał przejść przez takie okrucieństwo i z przyjemnością bym zobaczyła całą grupę, które mu to uczyniła, w podobnych warunkach do niego. Najlepiej by było jakbym to ja zadawała ciosy. Mogę brzmieć tutaj trochę na psychiczną, ale spójrzcie na siebie i bez kłamania zastanówcie się, czy nie postąpilibyście tak samo, gdyby ktoś skrzywdził ważną dla was osobę.
Dziewczyna przystanęła na moment i pchnęła delikatnie je do przodu, by potem lekko wyjżeć na drugą stronę. Odsunęła się momentalnie.
-Są tam.-odparła odwracając się do nas przodem i ponownie złapała Arisu za ręce, podnosząc go na nogi. Przedtem stał podpierając się o ścianę. Tym razem Usagi kopnęła je mocno nogą, powodując, że się całkowicie otworzyły. Weszli do środka natychmiastowo, a ja znalazłam się zaraz za nimi. Czułam się jakbyśmy właśnie robili coś nielegalnego na oczach wszystkich ludzi. Okazało się, że w środku ku mojemu zaskoczeniu znajdował się Aguni, a prócz niego całkiem spora grupa ludzi, który klęczeli na podłodze ze spuszczonymi głowami. Kiedy tylko weszliśmy do środka wszyscy, wraz z mężczyzną na środku, przenieśli na nas wzrok. Wyraz twarzy Aguniego mówił sam za siebie. Cieszył się, że nas widział. Uśmiechnął się delikatnie a jego ręce powędrowały ku górze, powodując dźwięk uderzania dłonią o dłoń. Z oklaskami zrobił kilka kroków w naszym kierunku, a jego broń na plecach znacznie się poruszyła.
-Zawiodłem się, zajęło wam to dłużej niż sadziłem.-parsknął, a później w ciągu kilku sekund twarz zaszła mu surowym wyrazem- Przyszliście mnie zabić? Proszę bardzo.-rozłożył dłonie i zaczął się obracać w koło własnej osi, ukazując wiele martwych ciał, których jeszcze nie wyniesiono z pomieszczenia, tak samo jak na ludzi, którzy wciąż, kurczowo klęczeli, nie podnosząc swoich głów-On też chcieli tego dokonać...-w pewnym momencie się zatrzymał i zaczął patrzeć w jakiś punkt przed siebie- Jakby myślicie, jak im to wyszło?-z tym zapytaniem skierował wzrok na nas. Chłodny powiew jego spojrzenia zmroził powietrze przede mną. Bała się zajrzeć mu w głąb oczu, dlatego spuściłem wzrok.
-Nie przyszliśmy tutaj po to.-nagle do moich uszu doleciał głos Arisu. Podniosłam na niego zaskoczony wzrok i zauważyłam, że zaczął podchodzić powoli w jego kierunku. Usagi równie jak ja chciała podejść do niego i chodźmy spróbować mu pomóc, ale chłopka odwrócił się do nas i nakazał zostać w tym samym miejscu, w którym stałyśmy.
-Wiem, że nie jesteś wiedźmą.-z tymi słowami i lekko giboczącym się ciałem, Arisu mając grymas bólu, podszedł jeszcze bliżej. Aguni zaśmiał się i spojrzał na ludzi.
-Oczywiście, że jestem wiedźmą, nie widzisz co osiągnąłem?-tym razem Aguniemu nie było do śmiechu, ponieważ wpatrywał się w chłopaka podążającego w jego kierunku, z zamyśleniem.
-Dobrze obaj wiemy, że nie to cie zmusiło do dokonania takich okrucieństw.- chłopak zatrzymał się niedaleko sylwetki mężczyzny i wziął głęboki wdech widząc ostry wzrok Aguniego- Nie musimy tego robić, możemy poprostu porozmawiać.-chłopak wyjął w jego kierunku dłoń, chcąc upamiętnić zgodę pomiędzy nimi. Nie wierzyłam w to co widzę... Po tym wszystkim on chce tak normalnie się z nim pogodzić? Dlaczego? Jaki jest tego powód?!
Mężczyzna spojrzał to na niego to na rękę i po chwili przemyśleń, powolnym, melancholijnym krokiem podszedł bliżej niego. Wyjął swoją prawą rękę i wyciągnął ku sobie, powodując, że wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem. W ostatniej sekundzie jego trajektoria lotu zmieniła się i z zamachem, zamkniętą pięścią, Aguni wymierzył Arisu cios w twarz. Gotowa aby mu pomóc, wraz z dziewczyną podbiegłyśmy do jego leżącego ciała.
-Wszystko dobrze?-spytała Usagi, która jako pierwsza dotknęła jego ciała. Nim zdołałyśmy zareagować troską, chłopak odrzucił naszą pomoc i podniósł się na nogi. Znowu spojrzał w kierunku mężczyzny, który ze wzrokiem chcącym go zabić wpatrywał się w niego bez politowania. Arisu ponownie zebrał się na próbę by do niego podejść.
-Kapelusznik wierzył w ciebie, wiedział, że nie jesteś złym człowiekiem. Dlaczego udowadniasz wszystkim, że jest na odwrót?-kolejne drażliwe słowa wypłynęły z ust Arisu. Mężczyzna podszedł do niego zwartym krokiem i złapał za kawałek materiału przy szyi.
-Zamknij się.-ostrzegł go warknęciem, wpatrując mu się wprost w zakrwawione oko, które było powodem uderzenia przez napastnika.
-Wiem, że nie jesteś taki.-Arisu wciąż brnął w swoją grę. Wstałam przyglądając się przerażającej scenie.
-Zamknij się!-Aguni ponownie uderzył go, tym razem wprost w głowę. Kiedy tylko chłopak upadł, znowu miałam odruch by do niego pobiec, ale siedzący na nim Aguni, który wymierzał kolejne ciosy w ciało Arisu, uczynił ze mnie bezbronną.
-Powiedz im prawdę...-chłopak ledwo co wypowiedział to zdanie, przez wypływającą przez jego usta krew kiedy tylko rosły mężczyzna przestał się nad nim znęcać- Powiedz jak zginą kapelusznik.-wszyscy na te słowa ucichli, powodując, że oddech wzburzonego Aguniego był jednym głośnym dźwiękiem w pomieszczeniu. Co Arisu ma na myśli?
-Ktoś powinien nauczyć cię nie rozplątywania języka.-z tymi słowami mężczyzna chwycił za jego twarz i siłą starał się otworzyć jego usta.
-Zostaw go!-krzyknęłam nie mając świadomości co dokładnie robię. Mój głos zdecydował, że Aguni podniósł na mnie morderczy wzrok- O co ci tak naprawdę chodzi?!-zapytałam nie odrywając od niego wzroku, swoim lekko drżącym głosem.
-O co mi chodzi? O co wam wszystkim chodzi?!-krzyknął tak głośno, że z przestrachu nikt nie miał zamiaru wtrącać się mu w zdanie- Za każdym razem jest to moja wina! Jakbyście siedzieli cicho i nie robili problemów, to byś może by do tego nie doszło.-wskazał na leżące ciała, a jego wyraz twarz zelżał do takie stopnia, że gdybym nie wiedziała jakim jest człowiekiem, prawdopodobnie zrobiłoby mi się go żal, za wypisany ból w oczach- Być może on by jeszcze żył... To wy wszyscy!-wskazał na mnie palcem, ale zwracał się do każdego znajdującego się w tym pomieszczeniu- To przez was się taki stał! Myślisz, że to moja wina...?-tym razem wbił palec w swoją klatkę piersiową- Ale prawda jest taka, że gdyby nie to miejsce, gdyby nie zbawcza "plaża", to nie zmieniłby sie w kogoś kogo już nie poznawałem.-zauważyłam, że w jego oczach pojawiły się łzy. Wysłuchiwałam wszystkich jego słów z bólem w sercu. Czy naprawdę "plaża" sprawiła, że Aguni nie mógł zobaczyć w kapeluszniku swojego przyjaciela? A może to tylko gra aktorska? 
-Nie jest za późno...-tym razem do naszej rozmowy wtrącił się Arisu. Spojrzałam na niego przez ramię mężczyzny, który powoli odwrócił się w jego kierunku i zauważyłam, że cała jego twarz była w obolałym stanie. Tak strasznie mu współczułam...
-Oczywiście, że jest.-Aguni rozłożył bezradnie ręce, powodując, że rozejrzałam się ostrożnie po pomieszczeniu. Tego co dokonał Aguni nie dawało się cofnąć... Tyłu zamordowanych ludzi, tyle krwi, krzyków... Nie ma żadnego usprawiedliwienia na jego zachowanie.
-Jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji...-spokojny i bez większych emocji głos Aguniego, ściągnął mój wzrok właśnie na jego osobę. Przyjżałam się uważnie jego sylwetce i nawet nie zauważyłam kiedy w jego dłoni znalazł się mały pistolet. Otworzyłam szerzej oczy zdając sobie sprawę do czego chce doprowadzić mężczyzna. W mgnieniu sekundy broń szybko znalazła się tuż przy jego skroni.
-Aguni...-odezwałam się chcąc zareagować na niebezpieczną sytuację-Nie musisz tego robić.-starałam się brzmieć na opanowaną, bo w takich momentach nawet najmniejsze zawachanie może kosztować czyjeś życie- Są inne rozwiązania.
-Niby jakie?-Aguni wciąż stał tyłem do mnie- Sądzisz, że ktoś taki jak ja ma prawo istnieć?-zamilkłam zastanawiając się nad tym co powiedzieć. Po chwili wzięłam głęboki wdech widząc, że nikt nie reaguje- Nie, tacy ludzi jak ty w ogóle nie powinni się rodzić...-na znaczenie moich słów wszyscy zebrani spojrzeli na mnie zaskoczeni- Ale sądzisz, że odebranie sobie życia coś zmieni?-do mojej głowy wróciły własne wspomnienia z momentu, kiedy życie straciła całą moją bliska rodzina- Nic... każdy wciąż będzie cię nienawidził, tak samo jak ty siebie. Niby przestaniesz istnieć, ale czy to ci coś da? Czy zaznasz spokój? Prawdopodobnie nawet po śmierci te myśli będą cię zżerały od środka.-przystałam na moment widząc wzrok Arisu i Usagi, którzy już stali przy sobie, patrząc wprost na mnie. Odwróciłam wzrok i wróciłam nim na mężczyzny, który tym razem stał wpatrując się we mnie. Jego wcześniej puste wnętrze ujawnione w spojrzeniu nagle zmieniło się w zamyślenie i smutek- Nie lepiej by było zostać i przynajmniej postarać się zmienić?-na zapytanie z mojej strony mężczyzna milczał, podążając w swoich własnych myślach. Chwilę trwało to zanim ktoś inny postanowił wtrącić się do rozmowy.
-Chloe ma rację, nic nie zmienisz zabijając się.-Arisu z wielkim trudem zebrał się na wypowiedzenie tego jednego zdania, by potem z jeszcze większym kłopotem podnieść się na własne nogi. Usagi musiała go asekurować by zaraz nie upadł z powrotem na podłogę- Zostań z nami i napraw swoje błędy.
-Błędy...-powiedział z lekkim śmiechem i podniósł znowu głowę patrząc wprost w moje oczy. Po jego policzku spłynęła samotna łza-Tego się nie da naprawić...-Aguni jakby nie kontaktował już z równoległym światem, uniósł ponownie broń wyżej, ku swojej głowie.
-Nie!-krzyknęłam w raz z Arisu i Usagi w tym samym momencie, zbierając się już do biegu w jego kierunku. Wszystko okazało się niepotrzebne, gdyż dobiegł do nas dziwny dźwięk uderzenia. Ale nie był to wystrzał z broni... Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku hałasu. W drzwiach stała postać człowieka, który miał na sobie przypalone ubrania, a jego skóra była ciemna jak węgiel. Mimo ciężkiego stanu ciała, wiedziałam z kim mamy do czynienia. Moje oczy otworzyły się szerzej, gdy zdałam sobie sprawę, że przede mną stoi mężczyzna, którego jakiś czas temu sądziłam, że zabiłam.
-Niragi...?-spytałam jakby sama siebie nie mogąc oderwać od niego wzroku.
-Wszyscy umrzecie!-głośny krzyk rozniósł się po sali, a przypalony mężczyzna wyciągnął z za siebie dwa karabiny, strzelając bez ostrzeżenia, gdzie popadnie. Krzyki przerażenia zaczęły się rozprzestrzeniać jak zaraza. Upadłam na podłogę chcąc się ochronić, jednak od razu mogłam zauważyć, że jego głównym celem nie było wyniszczenia wszystkich, tylko ja... Niragi mimo strzelania w przypadkowych ludzi zaczął zmierzać w moim kierunku.
-Umrzesz nędzna dziwko!-ciemna twarz była idealnym kontrastem dla białych zębów wraz z krwią, która się na nich znajdowała. Przerażający uśmiech spowodował gęsią skórkę na moim ciele. On postradał już zmysły... Wiem, że napewno się już nie cofnie. Będzie chciał mnie zabić mimo wszystko. Podniosłam się na nogi jak najszybciej mogłam i z zapałem w płucach pobiegłam w głąb grupy ludzi, chcąc się tym samym ochronić. Okazało się to bardzo niebezpiecznym pomysłem dla innych, gdyż padali jak kłody. W myślach przepraszałam ich wszystkich za podjętą przede mnie decyzję. Niestety przez przypadkowe nogi jednej z osób, potknęłam się i z impetem upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Przez kilka sekund kompletnie nie potrafiłam odnaleźć się w otaczającym mnie otoczeniu. Obraz został zamglony, a ból pulsował coraz mocniej. Jedyne co dochodziło do moich uszu to jakieś krzyki, których ani nie potrafiłam rozpoznać, ani nie wiedziałam co oznaczają. Po kilku sekundach zaczęłam czuć dodatkowo jakiś dziwny zapach. A kolejna chwilę później dźwięk i obraz wrócił do mnie nagłym uderzeniem. W jednym momencie przekręciłam głowę na bok, chcąc zrozumieć sytuację. Ból przeniósł się z jednej strony na drugą, a moje oczy przykuła dziwna substancja rozlana niedaleko mnie.
-Teraz się doigrasz.-jakaś osoba usiadła na mnie powodując rozrywanie w moim ciele. Rozpoznałam po głosie, że to Niragi. Chwilę później zobaczyłam jego twarz przede mną. Widząc każdy odpadający kawałek jego skóry poczułam odruch wymiotny. Jakim cudem on jeszcze żyje?! Upadek z takiej wysokości plus ogień, który go pochłonął powinien zakończyć jego żywot- Chciałaś mnie zabić, a ostatecznie wyjdzie na odwrót.-obleśny szept znalazł się obok mojego ucha, a zaraz później, w ciągu kilku sekund, z nieznanej mi przyczyny obraz zamazał się całkowicie.

3 osoba Pov.

W czasie gdy Chloe zemdlała przez nagłe uderzenie Niragiego w jej głowę, sam mężczyzna z uśmiechem pełnym satysfakcji, wstał z dziewczyny i chwycił ją za nogę, przesuwając kawałek. Wiedział dokładnie, że chaos, który wprowadził pomoże mu zniszczyć dziewczynę. Nawet jej przyjaciele nie zdążą z pomocą, bo panikujący ludzie z łatwością utrudnią im to zadanie. Niragi miał rację, biegający i krzyczący ludzie, którzy nie wiedzieli co się dzieje i jak się zachować, blokowali dojście do Chloe. Niragi chwycił ponownie za butelkę na wpół użytą benzyny i tym razem oblał leżące ciało bezradnej nastolatki. Chciał ją spalić tak samo jak dziewczyna chciała to zrobić z nim. I tak dał jej taryfę i spowodował, że zemdlała, więc równie dobrze powinna mu za to podziękować. On musiał czuć każdą część swojego ciała, gdy wpadł w płomień.
-Do zobaczenia w piekle.-Niragi podniósł zapalniczkę, którą rzucił niedaleko Chloe i ponownie uśmiechnął się, widząc jej bezwładne ciało- Mam nadzieję, że poczujesz wszystko dokładnie.-już gotowy by rzucić zapalniczkę w jej kierunku zamachnął się ręką chcąc uwolnić przedmiot ze swoich dłoni. Jego passę przerwało nagłe pchnięcie mężczyzny zdala od dziewczyny. Niragi upadł wypuszczając zapalniczkę i zauważył, że stoi nad nim mężczyzna, po którym by się tego nigdy nie spodziewał.
-Co ty wyprawiasz?!-krzyknął na Aguniego, który zdyszany stał nad nim.
-Nic jej nie zrobisz.-wyszeptał przez zaciśnięte zęby i znowu zbliżył się do niego. Chwycił za ciało Niragiego i uniósł je wysoko nad ziemią.
-Oszalałeś?! Jesteśmy po tej samej stronie!-przypalony mężczyzna podniósł na niego głos.
-Najwyraźniej sprawy trochę się pozmieniały.-z tymi słowami i wyniosłym krzykiem zaczął biec z Niragim na ścianę. Arisu i Usagi widząc co się dzieje chcieli skorzystać z okazji i dostać się do nieprzytomnej dziewczyny. Pech chciał, że Niragi, który wciąż miał w przy sobie broń, zaczął strzelać przed siebie, by zastrzelić Aguniego, a tym samym kilka z nich poleciało w stronę grupy ratunkowej. Przez to zostali spowolnieni.
Z pewnym momencie na drodze Niragiego została postawiona ściana, w którą z impetem wbił go Aguni. Mężczyzna natychmiastowo stracił przytomność, a ówczesny jego dowódca obrócił przemęczone ciało w kierunku dziewczyny. Wtedy zauważył, że sprawy przybrały inny wymiar, ponieważ przez zapalniczkę, która upadła niedaleko dziewczyny, była w stanie dotrzeć do cieczy, która została rozlana. Przez to ogień zaczął natychmiastowo się rozprzestrzeniać. Ludzie jeszcze bardziej popadli w panikę i zaczęli uciekać z pomieszczenia. Bezradny Aguni spojrzał w kierunku grupy, która w składzie Arisu, Usagi oraz Tatta, Kuina i Ann, którzy musieli niedawno do nich dotrzeć. Nie mieli szans aby się do niej dostać. Okazało się, że Ann przekazała Arisu kto jest tak naprawdę wiedźmą. Nie było czasu, trzeba było wybrać. Chloe, czy spalenie wiedźmy... Arisu zdezorientowany i rozdarty na pół nie wiedział co powinie zrobić. Nie chciał zostawiać samej dziewczyny, zwłaszcza, że była bliska śmierci, ale wiedział, że jeśli stąd jak najszybciej nie wyjdą, to zginął albo przez ogień, albo przez przegranie gry. Godzina wskazywała, że zostało im półtorej minuty...
-Arisu...-odezwała się przerażona Usagi i pociągnęła go za rękę ku sobie.
-Nie damy rady się tam dostać.-stwierdziła Ann, która zakrywała swoją twarz ręką przez dym, który docierał do nich coraz szybciej. Tymczasem Aguni, widząc, że reszta nie ma możliwości by pomóc dziewczynie, zdecydował się pewnym krokiem na ratunek. Reszta zauważyła, że mężczyzna stara się pomóc, po chwilowych namowach Arisu, udało się go przekonać aby ruszyć po ciało dziewczyny. Wszyscy udali się aby zakończyć morderczą gre, a w tym samym czasie waleczny Aguni usiłował dostać się do ciała leżącej dziewczyny. Niestety, wszystko po drodze starało się przeszkodzić mu w tym czynie. Ogień, który nie zostawiał nic po sobie wciąż trawił tereny podłogi. Tym razem unosił się tak daleko, że wzrok Aguniego zaczął się pogarszać, a obraz dziewczyny zamazywać. Był zbyt długo w dymie, który dostał się do jego płuc, powodując, że powoli tracił kontakt z rzeczywistością. Bardzo chciał być pomocny i za wszelką cenę starał się nie mdleć, ale jego organizm nie słuchał go. Powoli, coraz bardziej czuł, że nie ma sił, że nie zdoła zdążyć na czas. Na szczęście reszcie udało się doprowadzić do zakończenia gry. Jednak nie wszyscy mogli się z tego tak do końca cieszyć...W pewnym momencie Aguni zobaczył, że leżące ciało młodej dziewczyny zostało całkowicie zakryte przez ogień. Resztkami sił, już czołgając się po podłodze błagał aby nie stało się to, o czym teraz myślał. W mgnieniu sekundy jego obraz całkowicie zajął się czernią. Poddał się. Nikt nie był w stanie pomóc Chloe. Leżała nie wiedząc nawet, że niedługo odejdzie z tego świata. Już na zawsze. Kto by pomyślał, że taki będzie koniec tej emocjonującej historii...

Ale czy aby napewno to koniec?

Alice in Borderland- Ostatnia szansa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz