Rozdział dziesiąty

213 10 0
                                    

Wszyscy zdecydowaliśmy jednogłośnie, że lepszym pomysłem będzie odpocząć i pójść z samego rana aby wydłużyć sobie wizę. Kuina i Chishiya leżeli już odwrócenie do mnie tyłem, prawdopodobnie śpiąc, a ja nawet nie mogłam sprawić aby zachciało mi się spać. Nie wiem, czy to kwestia dzisiejszego dnia, w którym dość sporo się działo, czy to, że jestem wśród dwójki praktycznie nie znanych mi osób. Po kolejnych chwilach nie przynoszących ukojenia snem postanowiłam udać się na dach, co od zawsze pomagało mi zasnąć, czy chociaż się uspokoić. Zerknęłam na chłopaka i dziewczynę upewniajac się, że śpią i po cichu udałam się schodami wyżej. Dobrze, że opuściliśmy aptekę i poszliśmy do budynku obok, bo niestety byłabym zmuszona nie przespać tej nocy. Na samej górze zastałam okno, które pomogło mi przedostać się na dach. Jeśli by go nie było, prawdopodobnie wyszłabym na zewnątrz i weszła jakoś z tamtej strony, ale na szczęście nie było takiej potrzeby. Wiatr rozwiał mi włosy, a ja wreszcie poczułam jakbym była na swoim miejscu. Zaciągnęłam się czystym powietrzem i bez zastanowienia przedostałam się na wierzch budynku. Wkońcu spokój...
-Brakowało mi tego...-rozmarzyłam się siadając niedaleko krawędzi po turecku. Może teraz czuję się jeszcze bardziej pobudzona, co nie działo się zazwyczaj w takiej sytuacji, ale nawet mi już to nie przeszkadzało, przynajmniej poczułam się lepiej. Miałam czas by przemyśleć sobie parę niezamkniętych spraw. Mimo niechęci moje myśli zakręciły się w koło Chishiye. Nie mam pojęcia dlaczego ciągle muszę kończyć na jego temacie... Jest tyle ciekawszych i lepszych rzeczy, o których można myśleć, ale ostatecznie zawsze się zastanawiam dlaczego się tak zachowuje i taki jest. Co prawda jedyny kontakt jaki z nim miałam to dwa, bądź trzy dni temu oraz dzisiaj, ale tak bardzo nie potrafię zrozumieć dlaczego akurat tak się zachowuje. Niby nie zrobił jakiejś wielkiej krzywdy, oprócz kradzieży, ale z jakiegoś powodu czuje wielkie odrzucenie od niego. Zwłaszcza kiedy uśmiecha się jakby uważał mnie za głupią. Poprostu sama myśl o tym doprowadza mnie do furii. Niby go nie trawie, ale z jakiś nieznanych przyczyn jest interesującą osobą. Właściwie mogę przyznać, że nigdy nie spotkałam takiej osoby jak on. Co może być pozytywem.
-Wyłaź z mojej głowy...-złapałam się za wspomnianą część ciała i siłą umysłu starałam się pozbyć myśli o nim. Kiedy tylko zaczęłam to czynić nagle usłyszałam za sobą głos.
-Niechciane myśli?-na wtargnięcie Kuiny aż podskoczyłam w miejscu.
-Matko, przestraszyłaś mnie.-złapałam się za miejsce gdzie powinno znajdować się serce, a dziewczyna z lekkim uśmiechem podeszła bliżej i usiadła obok mnie-Co ty tutaj tak właściwie robisz?-spytałam lekko zestresowana, że mogła się domyślić o kim myślałam.
-Mogłabym zapytać o to samo.-spojrzała na mnie z góry ze względu na wzrost, który nas różnił-Czemu nie śpisz?
-Jakoś nie mogłam.- odparłam zgodnie z prawdą, na co odpowiedziała mi kiwnieniem głowy- Chyba za dużo się dzisiaj działo, chociaż...codziennie się coś dzieje.
-Jesteś tu od niedawna, prawda?-z krajobrazu przeniosła swoje spojrzenie na mnie. Mruknęłam przytakując jej. Przy okazji poprawiłam swoją pozycję na wygodniejszą dla mnie czując, że chwilę tu posiedzimy.
-Mój staż jest troche dłuższy.-zaśmiała się lecz chwilę później jej uśmiech znikł- Pewnie czujesz się zagubiona i nie wiesz co ze sobą robić -jej sposób patrzenia na mnie zmienił się w bardziej zatroskany.
-Szczerze?-zrobiłam chwilową przerwę by móc na nią zerknąć- Sama nie wiem jak się czuje... Napewno nie tak jak zazwyczaj.-wspomnienie dawnego życia wcale nie kojarzyło mi się dobrze. Tutaj przynajmniej miałam jakiś cel. Przeżyć. A tam? Wszystkie dni zlewały się w jedną całość, żaden praktycznie się nie wyróżniał, a moje problemy z samopoczuciem pogłębiały się. Mimo jakiegoś funkcjonowania, widzenia się z ludźmi, rozmawianie z nimi w pracy, musiałam zakładać maskę chowającą wszystkie moje leki, utrapienia. Tutaj nawet nie mam czasu myśleć o tym co czuje, co właściwie mi się podoba. Przykre jest to, ale lepiej czuje się w usłanej chorymi grami, gdzie ludzie mogą stracić życie, w tym i ja, krainie, niż w naszym realnym świecie.
-Tak, zazwyczaj...-szepnęła pod nosem- Tak właściwie, czym się zajmowałaś zanim tutaj trafiłaś?-na moje nieszczęście podjęła decyzję aby zapytać się o poprzednie życie.
-Nic specjalnego.-odparłam może ciut za szybko, na czym się sama przyłapałam, więc postanowiłam dodać coś więcej- Praca w kawiarni raczej nie jest ciekawa.-zaśmiałam się chcąc dać jej do zrozumienia, że wcale nie jest tak, iż nie mam ochoty rozmawiać na ten temat.
-Mi by się nawet to podobało.-na jej twarzy zawitał uśmiech- Widzieć tych wszystkich ludzi, rozmawiać z nimi.
-No...jeśli ktoś to lubi.-wzruszyłam ramieniem- Wolałabym pracować w domu, jest tam wygodnie, nie trzeba się nigdzie ruszać.-kiedy zdałam sobie sprawę jak to brzmi, od razu postarałam się to naprawić- Nie chce zabrzmieć na lenia, ale wolałabym pracę z miejsca.- obie zaśmiałyśmy się-A ty, czym się zajmowałaś?-spojrzałam na nią wyczekująco. Dziewczyna przełknęła ślinę, ale uśmiechnęła się.
-Byłam fryzjerką, sprzedawczynią, kelnerką, byłam też w kwiaciarni... Prześliznęłam się przez różne fuchy.-odpowiedziałam jej krótki mruknięciem. Wydaje się jakby miała o wiele ciekawsze życie ode mnie.
-Ale skończmy z przeszłością...-nagle zmieniła temat. Co dla mnie było to całkowicie na rękę. Liczyłam, że albo zostaniemy w ciszy i po chwili Kuina stwierdzi, że lepiej byłoby już wracać, albo uzna, że pogadamy o czymś o niebo ciekawszym i lepszym dla mojej głowy. Niestety, wydaje mi się, że weszłyśmy na jeszcze bardziej  niechciane okolice- Zauważyła, że za wszelką cenę chciałaś coś wyrzucić sobie z głowy. Jeśli przejmujesz się tym jak zachowuje się wobec ciebie Chishiya, to naprawdę...-przerwałam jej chcąc uratować swoją sytuację.
-Wcale się nikim nie przejmuje.-parsknęłam nerwowo poruszając się. Chłodny powiew zwiał moje włosy do tyłu, a nie przyjemny dreszcz zimna spowodował, że dostałam gęsiej skórki.
-Słuchaj... Możesz tak mówić, ale wiem na swoim przykładzie, że wcale tak nie jest.-nie miałam ochoty na nią patrzeć, napewno nie w tak niezręcznym temacie. Wbiłam swój teraz prawdopodobnie wyglądający na surowy wyraz twarzy, w miasto, w którym panowała istna cisza- Widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać.-westchnęła i na moment zapadła cisza, którą ponownie ona przerwała. Bez słowa wstała ze swojego miejsca i stanęła nade mną. Zauważyłam kontem oka, że patrzy się tam gdzie ja- Mimo wszystko chce ci to powiedzieć.-nagle obróciła sie do mnie, co i zrobiłam ja- Chishiya taki jest, jeśli chcesz spokojnie spać, to musisz się do niego przyzwyczaić. Nie wiem na ile ci to pomoże, ale też był taki dla mnie... Cóż, nadal w jakimś stopniu jest. Po jakimś czasie się to zmieni, mówię ci.-zakończyła i już udała się w kierunku wyjścia, ale musiała się zatrzymać gdyż znowu przemówiła- Myślę, że nawet troche cię lubi.-z tymi słowami odeszła, a mnie zostawiła z przemyśleniami. Lubi? Jak można kogoś lubić praktycznie go nie znając? Napewno nie to czuje kiedy się widzimy, raczej czerpie przyjemność z tego jak się denerwuje. Nie czuje aby miało być nam po drodze. Tym bardziej, że aby dojść do zgody i zakopać to co się czuje trzeba chcieć z obu stron.
Rano jak już wcześniej ustaliliśmy poszliśmy w poszukiwaniu jakiejś gry. Na szczęście Kuina na poruszyła ani razu tematu z wczoraj, a ja postanowiłam, że koniec już z rozmyślaniami, mam się skupić na grach i na naszym celu, żadnych pobocznych myśli. Przez to nie można się od nich uwolnić, a do niczego większego nie prowadzą. Na grę długo czekać nie musieliśmy, bo znaleźliśmy ją już tuż przy przy nas, na kolejnej ulicy. Podobno Chishiya widział już ją wcześniej, dlatego wiedział gdzie iść. W sumie to w takim wypadku nie można nazwać tego szukaniem skoro jeden z nas wiedział gdzie się znajduje. Oprócz nas była jeszcze 12 innych osób, które czekały na tylko trzech kolejnych ochotników, którymi byliśmy my. Zasady były następujące, podzielić się na pięć grup, wejść do sześciennych szyb, odgadnąć podaną przez sztuczną inteligencję wynik, kod, zgadnąć zagadkę, wszystko skupiało się na współpracy, tak jak zakładaliśmy wcześniej, oraz zrobić wszystko w ciągu pół godziny zanik klatka napełni się wodą. Z opowieści reszty drużyny dowiedziałam się, że brakuje w "plaży" zaledwie kilku kart, z czego głównie za pomocą współpracy, oraz najgorszej z gier, czyli kier. Mam nadzieję, że nie będę musiała brać udział akurat w niej, ale skoro pozostała tylko ta dwójka, jest na to niestety większa szansa. Mieliśmy pół na pół, to albo to.
Uznaliśmy, że nie ma co brać kogoś dodatkowego, skoro cała reszta podzieliła się na równo.
-Nie pomagajcie nikomu innemu.-szepnął do nas obie, stając na tyle blisko aby nikt inny nas nie usłyszał. Postanowiłam chociaż ten jeden raz się go posłuchać, chociaż nie sądziłam, że ktokolwiek na tym etapie zaufa komuś innemu.
Weszliśmy do wyznaczonych nam sześcianów. Zauważyłam, że kolor zielony, bo do takiego należeliśmy jest całkowicie oddalony ode mnie. Chishiya był na prawo, a dzieliła nas druga klatka, w której był ktoś z czerwonych. Natomiast Kuina całkowicie gdzieś z tyłu za mną. Załamałam ręce gdy tylko to zobaczyłam. Oparłam się o szybę plecami i westchnęłam. Obróciłam twarz lekko w kierunku chłopaka. Ten już patrzył w moim kierunku i tylko wyciągną do góry kciuka sugerując, że damy radę. Może ma jakiś plan działania, bo ja kompletnie nie mam pojęcia jak mamy współpracować będąc rozrzuconym po całym pomieszczeniu.

Alice in Borderland- Ostatnia szansa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz