Miałam ogromną nadzieję, że Tatta zdąży tu przybyć zanim ktoś inny zdoła się do mnie dorwać. Chciałam być pewna, albo chociaż mieć skrawek pewności, że nikt nie otworzy szybko drzwi, dlatego też postarałam się je jak najlepiej zabunkrować. Upadłam na pudło, które wraz z resztą innych przedmiotów stało tuż przy wejściu. Podniosłam zmęczoną twarz i kiedy już chciałam próbować się podnieść, usłyszałam zbliżające się w moim kierunku kroki. Ucichłam zatrzymując się w miejscu i dokładnie nasłuchując postaci, która ośmieliła się tutaj przyjść. Nagle jakby wszystko ucichło. Wciąż trwałam w tej samej pozycji, jedynie teraz bardziej zbliżyłam się do pudła by mieć lepsze możliwości do słyszenia. Kiedy to zrobiłam, nagle poczułam jak ktoś uderza mocno w drzwi.
-Myślałaś, że mi uciekniesz?-roześmiany głos Niragiego, który ewidentnie postradał już zmysły, dobiegł do pomieszczenia, w którym się znalazłam. Nie minęła chwila, a potem znowu doszło do uderzenia- Wiem, że tu jesteś! Wyłaź stąd!-kolejny raz, który nadszedł był na tyle silny, że pudło, przy którym byłam odsunęło się. Nie wiedziałam, czy wyjawić się i zacząć jakoś działać, czy lepiej będzie abym siedziała w ciszy, wciąż udając, że nikogo tu nie ma. To były się bardzo równe od siebie strategie i sama nie wiedziałam, która da lepsze skutki.
-No, już! Ty nędzna dziwko!-odsunęłam się przestraszona, ale nie robiąc przy tym zbędnego hałasu. Wiedziałam, że jeśli teraz nikt nie przyjdzie, to będzie ze mną marnie. Jedyną rozsądną rzeczą, którą mi teraz przychodziła do głowy, to znalezienie jakiegoś dobrego sprzętu do obrony i czekanie aż Niragi się tutaj dostanie.
-Sama tego chciałaś...-ciche słowa minęły, a chłopak zaczął krzycząc jak szalony uderzać bez przerwy w drzwi. Podniosłam się na zdrową nogę i idąc przy ścianie dostałam się bliżej półek. Szybkimi ruchami głowy rozglądałam się po omacku nad bronią i zatrzymałam się dopiero kiedy zauważyłam coś wartego mojej uwagi. Bez namysłu podeszłam do jednej ze skrzyni i starałam się ją przysunąć do półki. W tym czasie Niragi zdążył już po odsuwać większość przedmiotów, które byłam w stanie tam zanieść. Jednak była tam jeszcze jedna niespodzianka. Udało mi się zatrzymać drzwi w miejscu dzięki kluczowi, który tam włożyłam, więc miałam jeszcze trochę czasu.
-Jak cię tylko dorwę, to rozerwę na strzępy!-wciąż wygrażał mi się. Miałam świadomość, że jeśli się naprawdę tu dostanie i będę wciąż w środku, to nie wyjdę z tego cało. Nawet jeśli do tej pory tylko mi się wygraża, wiem, że jest do tego zdolny.
Udało mi się z wielki trudem i poświęceniem dostać na samą górę półki, a z tamtąd już do miejsce, które ujrzałam. Kiedy się tam dostałam i przeszłam kawałek, usłyszałam, że Niragi rozwalił już moją zaporę wchodząc do środka. Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy do moich uszu dobiegł pewien zdenerwowania krzyk. Uśmiechnęłam się i wciąż nie zatrzymując się ruszyłam w dalszą drogę po kanale wentylacyjnym. Nie wiem jak ja to zrobiłam, ale dodatkowo oprócz sprytnej ucieczki zdołałam zatrzymać psychopatę na dole, gdyż zepchnęłam półkę by nie mógł się na niej wspiąć. Mimo doskwierającego bólu w ciałym ciele, a zwłaszcza w nodze, to cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Wciąż przecież żyłam.3 os. Pov.
Tatta nie mógł zdecydować czy lepiej będzie pójść i ostrzec dziewczynę, czy za wszelką cenę dostać się do grupy. Mimo wszystko jeśli chciałby dotrzeć do blondynki, to musiałby wyprzedzić Niragiego, albo chociaż się z nim minąć, ale bał się, że ten będzie chciał mu zrobić krzywdę. Chłopak nie miał pojęcia, czy to sprawa Niragiego, ale uważał, że było to bardzo prawdopodobne. Teraz jak kapelusznika już nie ma i jest wielka szansa, że już bierze udział w jakiejś grze, gdyż od wystąpienia minęło ponad półtorej godziny, władze niestety może objąć Aguni. A w takiej sytuacji wszyscy byliby w niebezpieczeństwie...
-Trzymaj się...-te słowa wypowiedział głośno podejmując decyzję aby pójść po resztę i jak najszybciej ich doprowadzić do dziewczyny. Wybiegł popychając wszystkich ludzi, których obdarzyli go niezadowolonymi, zdenerwowanymi wyrazami twarzy. Ale dla niego już nie było to ważne, nie interesowało go to, gdyż teraz miał inne problemy na głowie. Jeśli pójdzie dobrze i będą się poruszać zwykłym, standardowym krokiem, to powininien ich dogonić, mimo, że to on musiał nadrabiać drogę. Był już zmęczony, musiał prawie przebiec połowę plaży, a budynek był naprawdę prze ogromny, ale zrobiłby teraz wszystko tylko po to aby uratować jej życie. Obiecał jej, że dostanie się do Chishiye i Kuiny, więc dotrzyma słowa. Poza tym dziewczyna mimo wszystko i tego jak traktowała resztę, dla niego akurat była miła, więc tym bardziej miał większy powód aby jej pomóc. Tatta odrzucił wszelkie myśli tylko po to aby skupić się na swoim zadaniu.
W tym samym czasie grupa składająca się z Kuiny, Chishiya, Arisu i Usagi zdecydowali się w tym momencie rozdzielić.
-Wy idźcie zająć się lewą częścią....-Arisu wskazał na Kuinę i Chishiya- A my pójdziemy tędy.-dotkną ramienia Usagi, która zrzuciła jego rękę jednym ruchem. Kuina przytaknęła gotowa by już wyruszyć, kiedy wtrącił się Chishiya.
-Idziemy razem Arisu.-odezwał się wbijając w niego swoje spojrzenie, a wszyscy zdecydowali się na niego zerknąć zaskoczeni- Musimy coś obgadać.-wyją rękę z kieszeni bluzy i wskazał na miejsce za sobą by pokazać mu kierunek, w którym pójdą. Chłopak patrzył się na niego chwilę, a Usagi tym razem nie odrywała wzroku od Arisu chcąc aby podjął decyzję. Tak naprawdę nie chciała się z nim rozstawać. Chłopak zerknął na nią pospiesznie.
-Spotkamy się później.-chciał przyjrzeć się jej oczom, ale ona spuściła wzrok jedynie kiwając przytakująco. Chłopak odszedł od niej i znalazł się szybko obok Chishiya. Blondyn tylko zerknął porozumiewawczo na Kuinę, która dobrze wiedziała o czym będą chcieli rozmawiać, a ona powiedziała do Usagi aby już szły. Kiedy dziewczyny odeszły na kawałek Arisu zatrzymał się w miejscu gdy Chishiya zrobił kilka kroków do przodu. Blondyn obrócił się do niego.
-Chodz, nie mamy czasu.-ponaglił go kiedy ten wpatrywał się w podłogę zastanawiając się nad czymś. Pospiesznie podniósł na niego wzroku i odpowiedział zwykle "okey".
-O czym chciałeś rozmawiać?-poważny głos odezwał się do Chishiye, kiedy przeszli już kawałek w ciszy.
-Wiesz co zaraz będzie miało miejsce?-spytał wpatrując się przed siebie. Musiał uświadomić Arisu, że tak naprawdę od teraz może zacząć się walka o życie.
-Co masz na myśli?-wciąż nie wiedząc do czego zmierza ta rozmowa obrócił twarz w jego kierunku. Chishiya zatrzymał się, co uczynił również brunet.
-Kapelusznik wyjechał grać...-zaczął mocniej wciskając ręce do kieszeni-... Teraz tak naprawdę władze powinien otrzymać numer dwa.-przez słowa chłopaka, Arisu powrócił wspomnieniami do mężczyzny w okularach, którego poznał w sali, gdy znaleziono ich szpiegujących "plaże". Ani na moment nie miał zamiaru przerywać chłopakowi, wydawało się nawet, że zainteresował go temat rozmów.
-Ale dobrze wiemy, że tak się nie stanie.-kiwną głową aby dalej szli. Mimo wszystko z tyłu głowy miał fakt, że Chloe może potrzebować teraz pomocy, jednak z jakiegoś powodu czuł, że może sobie sama poradzić. Wierzył w dziewczynę, że nie jest na tyle bezmyślna ani głupia, że da się tak łatwo złapać Niragiemu- Władze prędzej czy później obejmie Aguni i reszta.- na tą wizję aż Arisu przeszły dreszczy.
-Myślisz, że to ten moment?-spytał starając się brzmieć jak najbardziej pewnie, jednak w głębi myśl o osobach, które miałby przejść tutaj władze wywoływała u niego strach.
-Nie...-mruknął kręcąc głową- Ja jestem pewien, że to ten moment.-te słowa wywarły na brunecie ogromne wrażenie. Nie sądził, że będzie w centrum miejsca, które będzie mogło eksplodować.
-Daj się to jakoś zatrzymać? Napewno się da.-chłopak starał się znaleźć jakieś inne rozwiązanie z tej sytuacji. Nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę pierwsze pierwiastki masakry się już zaczęły. Otóż znaleziono martwego kapelusznika, który został postrzelony. Jego ciało jechało już do "plaży".
-Arisu...-tymi słowami Chishiya zatrzymał znowu chłopaka- Jedyną rzaczą, którą możemy teraz zrobić to zabrać karty, zanim będzie za późno.-spojrzał głęboko w jego oczy zauważając strach w nich ukryty.
-A co z Chloe...?-spytał prawie, że niesłyszalne.
-Dziewczyny się niż zajmą.-chłopak nie przypuszczał, że tak bardzo nie spodobają mu się te słowa. Z jakiegoś nie znanego dla niego powodu, mimo chęci opuszczenia tego miejsca samotnie, z jednej strony chciał wziąść dziewczynę ze sobą. Tłumaczył to tym, że przyda mu się ktoś tak waleczny i niezastąpiony jak ona, ale wiedział, że to nie był ten powód.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...-nie przekonany strategią blondyna powoli zaczął się wycofywać.
-Chcesz opuścić to miejsce?-Chishiya użył ostatecznej broni. Chłopak chwilę milczał, ale po zebraniu wszystkich myśli wreszcie zabrał głos.
-Co mam robić?
Chishiya wraz z Arisu wciąż dyskutowali na temat kradzieży talii, podczas gdy Kuina i Usagi wciąż rozglądali się za ranną dziewczynął. Nie zdawały siebie sprawy z tego, że znajduje się ona bliżej niż mogło im się wydawać. Tak samo jak Tatta, któremu wreszcie udało mi się dogonić jedną z grup całej ekipy. Zauważył z daleka jak dziewczyny rozglądają się po pokojach i bez wachania do nich podbiegł.
-Boże...wreszcie...-zmeczony zatrzymał się by zebrać oddech, ale zajęło mu to dosłownie kilka sekund gdyż przypomniał sobie o swoim zadaniu-Ej, stójcie!-krzykną do nich wykończony morderczym biegiem. Obie słysząc krzyk obróciły się za siebie, widząc już przed sobą chłopaka, który ledwo do nich podchodził.
-Chodźcie... Potrzebuje was.-zgiął się w pół starając się uspokoić swój oddech.
-Kim jesteś?-Usagi stanęła gotowa do walki, ale Kuina wiminęła ją nie poświęcając jej sekundy.
-Znam go.-zaczęła kiedy mogła już mu się przyjrzeć- Brał udział z grze wraz z Chloe.-dodała zerkając z siebie do Usagi, które słysząc to stanęła normalnie i do nich podeszła.
-Wiesz gdzie ona jest?-spytała z nadzieją, na co chłopak pokiwał twierdząco głową i machną ręką aby poszły za nim. Teraz pozostało już wrócić jak najszybciej do kantorka, w którym ja zostawił. Oby dziewczyna była jeszcze cała.
CZYTASZ
Alice in Borderland- Ostatnia szansa
FanfictionKiedy wszyscy znikają jedyne o czym się myśli to "Czy ja oszalałam/em? Trzeba wtedy stanąć na twardej powierzchni, otrzeć pot z czoła, powstrzymać narastającą panikę i chwycić za ostatnią szansę. Walka nie będzie łatwa, ale trzeba podjąć to ryzyko...