Okazało się, że prócz samochodu, do którego wpakowali mnie wraz z Chishiya, był jeszcze jeden, postawiony gdzieś niedaleko nas. Zrozumiałam to dopiero kiedy wszyscy wyszli z naszego pojazdu i stanął obok kolejnego, który przyjechał jakaś chwilę temu. Przy naszym samochodzie po dwóch stronach stali trzej faceci, którzy mieli nas pilnować. Dziwne, że zostawili nas samych i tak poprostu wyszli. Czyżby nie wierzyli w nasze możliwości? Mimo, że mieliśmy związane ręce, to i tak mieliśmy szansę by się uwolnić.
-Znacie się, prawda?-zapytałam wykorzystując chwilę kiedy byliśmy sami. Miałam nadzieję, że szyby były dźwiękoszczelne. Przekręciłam głowę w jego kierunku by sprawdzić jego reakcje.
-Hmm... Tak, należą do plaży.-odparł opierając się o oparcie.
-Czekaj, co?!-kiedy to usłyszałam moje zdziwienie wyszło na jaw- Oni są też z plaży?-dodałam przybliżając się do niego i mówiąc szeptem. Chłopak odwrócił twarz w moim kierunku, a ja odsunęłam się zawstydzona czując, że jesteśmy zdecydowanie za blisko.
-Mówiłem ci, że się od nas różnią.-chwile poświęcił by mi się przyjżeć. Czemu on robi to tak często...? Opadłam na oparcie chwilę się nad tym zastanawiając.
-Ten Niragi nie należy do najmilszych...-mruknęłam pod nosem.
-Są tacy głupi...-chłopak również powiedział to pod nosem, ale na tyle zrozumiale i głośno że usłyszałam. Zdziwiona zerknęłam na niego. Chishiya wyczuł, że się na niego patrze dlatego też odwrócił się do mnie.
-Nie oczekuj od nich rozmów, są na to za głupi.-powiedział pobieżnie i lekko dmuchnął przed siebie by włos z jego twarzy spadł i przestał mu przeszkadzać- Na "plaży" zajmują się bronią. Jedynie przemawia przez nich przemoc.-oboje teraz patrzyliśmy na scenę przed sobą, gdzie Niragi stał wraz z mężczyzną, który jakiś czas temu "uratował" mi życie oraz kilkoma innymi facetami, rozmawiając- Niragi, którego już kojarzysz jest tylko nieporadnym pionkiem. Dużo mówi, straszy, drwi, ale za wiele nie może zrobić.-kiwnięciem głowy wskazał na osobę obok wcześniej wspomnianego mężczyzny- To Aguni, oni wszyscy są pod jego władzą.-rozejrzałam sie po wszystkich.
-A kto dowodzi "plażą"?-zmarszczyłam brwi przenosząc na moment wzrok na niego.
-Kapelusznik...-powiedział zamyślony- Podobno byli blisko z Agunim. Kapelusznik ma numer jeden i jest właścicielem "plaży", a Aguni w razie śmierci numeru jeden będzie najważniejszą władzą. To kwestia czasu kiedy tak się stanie.
-Myślisz, że on może zabić kapelusznika?-nie zdążył odpowiedzieć na moje pytanie gdyż rozległo się pukanie w szybę. Lekko przestraszona tą nagłą sytuacja spojrzałam na okno. Mężczyzna wskazał palcem abyśmy nie gadali.
-Boże...nawet pogadać nie można.-przewróciłam oczami i usiadłam wygodniej nie obdarzając mężczyzny już spojrzeniem. Obok siebie usłyszałam parsknięcie.
-Co cię bawi?-mój pytający wyraz twarzy został skierowany do Chishiye.
-Ty.-odparł bez ogrudek, a na ustach namalował się lekko uśmiech. Chwilę później kiedy cisza przejęła kontrolę Chishiya zbliżył się lekko mnie chcąc przekazać mi coś. Nachyliłam się by lepiej go usłyszeć- Musisz na "plaży" trzymać się mnie blisko.-odsuną się i z Niragiego i Aguniego chłopak zerknął na mnie, ale nic już nie powiedziałam. Przytaknęłam mu skinieniem głowy wiedząc i tak, że nawet jakby o tym nie wspomniał to i tak przylepionym się do niego. Byłoby za duże ryzyko rozdzielając się w takim miejscu. Zwłaszcza, że to jedyna osoba, której w jakimś stopniu mogę zaufać. Nawet nie wierzę, że o tym pomyślałam...
Widząc, że wszyscy się zbierają do samochodów powoli zaczęłam się stresować. Być może Chishiya dobrze zrobił, że z taką łatwością się poddał, teraz przynajmniej dostaniemy się na "plaże" szybciej. Może za mało go doceniłam. Muszę chyba częściej mu ufać. Widząc jak Niragi wraz z jednym z mężczyzn otwiera drzwi i wsiada do środka przełknęłam nerwowo ślinę. Zaraz potem otworzyły się drzwi obok mnie i Chishiya.
-Przesuń się.-surowy głos obok mnie nakazał mi zrobić mu miejsce.
-Ty też śmieciu.-zaraz potem usłyszałam głos po drugiej stronie. Zrobiliśmy tak jak kazali i oboje teraz byliśmy zmuszeni aby siedzieć praktycznie na sobie. Boże, gorzej być nie mogło... Bałam się, że chłopak zaraz usłyszy moje szybie bicie serca, a naprawdę nie miałam ochoty aby tak się stało.
-Mam nadzieję, że podróż nie będzie miła.-Niragi odwrócił się do nas oblizując swoje usta językiem, w którym znajdował się kolczyk. Aż przeszedł mnie dreszcz kiedy przypomniałam sobie sytuację, gdzie zlizał z moich ust krew, a kolczyk wbił mi się w pobliżu dolnej wargi. Szkoda, że nie da się o tym zapomnieć...
Samochód ruszył, a w ciągu nie długiego czasu spędzonego na słuchaniu głośnej muzyki i sprośnych żartów wreszcie dotarliśmy do naszego celu. Nie mała ulgą opuściła moje ciało kiedy mogliśmy się od siebie odsunąć i opuścić duszny pojazd.
Jeden z mężczyzn agresywnie popchną mnie do przodu chcąc już gdzieś zawlec kiedy zatrzymał go głos Niragiego.
-Niestety nie będziemy mogli jej przytrzymać tutaj...-zagadnął do mężczyzny- Aguni może nie mieć problemu, ale jak reszta dowie się, że nic im o niej nie powiedzieliśmy, to będziemy mieli problemy.- drugi z nich przytakną skinieniem głowy na znak, że rozumie.
-A co z nim?-pchnął Chishiye do przodu.
-Prymityw...- westchnienie z ust chłopaka i słowa, które usłyszałam spowodowały, że na moment się uśmiechnęłam.
-Jak to co? Rozwiąż go i wypuść.-Niragi załamał ręce- Mimo, że z całego serca go nienawidzę nie możemy mu nic zrobić.-wbił ostre spojrzenie w blondyna, który tylko wzruszył ramionami.
-Na waszym miejscu również rozwiązałbym ją.-kiwnął głową na mnie, a ja zdziwiona zerknęłam na niego.
-Niby dlaczego?-śmiech Niragiego i reszty rozniósł się w koło nas- Myślisz, że będziemy się ciebie słuchać?-podszedł i przystawił swoją broń do jego klatki piersiowej. Jego reakcja była tak jak zwykle, czyli puste spojrzenie w oczy.
-A co, boicie się jej?-na jego pytanie wszystkich śmiech ucichł.
-Sugerujesz coś idioto?-Niragi zbliżył się jeszcze bardziej do niego. Tak, że ich twarze praktycznie się stykały.
-Jesteście tacy głupi...-to jedyne co powiedział. Nawet po nim bym się tego nie spodziewała. Nie sądzę aby ktoś miał tyle odwagi by powiedzieć coś takiego osobie, która ma przy sobie broń palną.
-Uważaj na słowa.-tym razem przymierzył przymiot w ręku do jego głowy- Bo prędzej stracisz swój mózg niż następnym razem się tak do mnie odezwiesz.-zabójczy spojrzenie Niragiego mogłoby wystraszyć nie jedną osobę, ale Chishiya stał dalej patrząc na niego beznamiętnie. Brunet odsuną się od niego po chwili mierzenia się wzrokami i wydał rozkaz do jednego z mężczyzn.
-Rozwiąż ją.-nakazał facetowi, który trzymał mnie blisko siebie- Żadnej małolaty się nie boje.-założył broń i wyminą wszystkich idąc do bramy, która prowadziła już wprost na "plaże". Zaraz potem ręce Chishiya jak i moje zostały wyswobodzenie. Uważam, że durne było z ich strony nawet nie zawiązanie nam oczu, a co mówiąc rąk. Czy oni naprawdę są aż tak bardzo durni? Wymieniłam z Chishiya spojrzenie pełne podziwu i chwilę później chłopak miną mnie wraz ze swoim opiekunem idąc za Niragim i resztą bandy.
-Idź.-surowy głos nakazał mi pójść w ich ślady. Z westchnieniem na całą tą sytuację i ze zdaniem sobie sprawy, że jesteśmy już na miejscu poszłam za grupą. Okazało się, że było dużym błędem sądzić, że to miejsce może mieć u siebie zaledwie parę osób, które wszystkim się zajmują, bo ku mojemu zdziwieniu spotkaliśmy tam bardzo dużo ludzi. Każdy wmnieniał między sobą spojrzenia, słuchać było szepty, a i momentami udawało mi się złapać kontakt wzrokowy z kimś, wszystko dlatego, bo byłam tu nową osobą. Nawet nie wiecie jaki wielki stres mi przy tym towarzyszył. Nie umiem być pewna siebie kiedy wszyscy się tak na mnie patrzą, a przydałoby się chociaż sprawiać takie pozory aby znaleźć miejsce w tym otoczeniu. Kiedy wyminęlismy ich wszystkich trafiliśmy do rąk Aguniego, który jedynie nakazał Niragiemu zaprowadzić nas do reszty, która zdecyduje co ze mną zrobić. Powiedzieli Chishiya, że może już sobie iść i nie przeszkadzać zbytnio, chcoiaz bardziej zabrzmiało to jak groźba, na co chłopak odwrócił się i opuścił nas wszystkich. Sądziłam, że chociaż zostanie ze mną i wyjaśni może sytuację aby nie wyszło, że chciałam się tutaj wkraść, bo przecież inni mogli tak powiedzieć. Bez niego czułam się jeszcze bardziej skołowana i zestresowana, bo nie wiedziałam nawet co ja mam im powiedzieć... Zresztą, nawet nie wiem w jakim celu ja się tutaj w ogóle znalazła. Byłam bardzo blisko tego aby się o tym przekonać, gdyż stałam już stałam już przed samymi drzwiami, które po otworzeniu wskazały mi kilka osoba stojących na samym środku. Czułam się jakbym stała przed choćby jakimiś politykami, prezydentem czy innymi ważnymi władzami. Mam nadzieję, że wyjdę stąd w jednym, zdatnym do funkcjonowania kawałku.
CZYTASZ
Alice in Borderland- Ostatnia szansa
FanficKiedy wszyscy znikają jedyne o czym się myśli to "Czy ja oszalałam/em? Trzeba wtedy stanąć na twardej powierzchni, otrzeć pot z czoła, powstrzymać narastającą panikę i chwycić za ostatnią szansę. Walka nie będzie łatwa, ale trzeba podjąć to ryzyko...