Rozdział 4. Podpalacz.

189 9 0
                                    

Daphne
6 lat temu

Wpatrywałam się w chłopaka, który właśnie rozmawiał z jakimś dwunastolatkiem przez mój telefon. Jakim cudem zdobył mój numer? Nie wydaje mi się aby to był przypadek. Widziałam jak omal nie rozbił szklanki, którą trzymał.
Niestety nie słyszałam o czym rozmawiali. Może mogłabym coś pomóc, w końcu to mój telefon tak?

— Kto?— zapytał, a mnie aż dreszcz przeszedł po plecach. Był zdenerwowany. Bardzo. Zaczęłam się nieco obawiać. Może to nie był dobry pomysł, aby z nim rozmawiać? Chociaż co ja gadam. Wole już jego towarzystwo niż tych płytkich debili.— Daemon uspokój się do cholery! Gdzie jesteś? Czekaj... nie, nie, nie. Czekaj, kurwa!— oddał mi telefon.— Co za gówniarz...

— Co się stało?— spytałam chowając komórkę do torebki.

— To mój brat. Chciał żebym po niego przyjechał, a potem stwierdził, że już nieważne. Japierdole. Nienawidzę gdy tak robi i jeszcze nie wiem gdzie on jest.— przetarł dłońmi twarz, a ja uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.

— Spokojnie, martwisz się. To normalne. Jeżeli uznał, że to nieważne to najwidoczniej nie powinieneś się obawiać. 

— Ta. Tylko, że on ma jakieś dwanaście lat i nie umie się jeszcze pewnie obronić.

— Och czyli o to chodzi? Nie zdążyłeś przekazać mu swoich umiejętności?— parsknęłam. Machnął tylko ręką lekceważąco. Gra w chowanego się już chyba skończyła. Wyłączyły się światła, a zastąpiły je zielone migające światełka sufitowe, które kojarzyły mi się z tymi klubowymi. Spojrzałam na ogromny salon pełny nastolatków, którzy tańczyli do Sex, drugs etc. — O mój Boże idę tańczyć!— zawołałam i pobiegłam do salonu.

Minęło parę sekund, a usłyszałam wołanie mojego imienia tuż za mną. Nie zwróciłam na to większej uwagi i pojawiłam się na środku tak zwanego parkietu. Zaczęłam się poruszać w rytm remixu. Uniosłam ręce do góry, a moje biodra poszły w ruch. Włosy wirowały wokół mojej twarzy gdy się okręcałam. Uwielbiałam tą piosenke. Mogłam do niej tańczyć godzinami.
Kątem oka zauważyłam, że czarnowłosy się mi przygląda. Stał oparty o framugę z założonymi rękami i patrzył. Uśmiechnęłam się do niego i wskazałam na niego palcem. Uniósł brew i także wskazał na siebie palcem, na co pokiwałam głową. Zrobiłam gest palcem aby do mnie przyszedł. Mógł mieć cały czas obojętny wyraz twarzy, ale oczy zawsze mówią wszystko. Powolnie do mnie podszedł. Czułam się niska. Irytujące uczucie.
Schylił się do mojego ucha.

— Nie lubię tańczyć.— powiedział, a ja tylko parsknęłam. Dalej się gibałam do muzyki.— I raczej mnie nie przekonasz.

— Robimy zakłady?

O tej godzinie jestem wyjątkowo pewna siebie. Wiem, że to bywa czasem zdradliwe, ale naprawdę miałam dobry humor i żaden koleś spod ciemnej gwiazdy mi go nie zepsuje, bo „nie lubi tańczyć". Każdy lubi. Na swój sposób. Nie chciało mi się wierzyć, że nie miał umiejętności.

— Nie chcesz się ze mną zakładać mała.— parsknął kręcąc głową. Przymrużyłam lekko oczy wpatrując się w opadające kosmyki na jego czoło.

— Taniec jest super. Daje upust emocjom i można dzięki niemu wiele rzeczy pokazać, czasami to więcej niż słowa. Spróbuj!— zawołałam. DJ zmienił utwór na jakiś remix Moth To A Flame.

Unosiłam ręce do góry i w dół, kręciłam się wokół własnej osi. Wirowałam i śpiewałam tekst piosenki.
Zjechałam dłońmi po mojej klatce piersiowej aż do brzuch i dalej kręciłam biodrami. Spojrzałam Mishy w oczy. Przybliżył się, kręcąc głową . Stopniowo złapaliśmy wspólny rytm.
Wszyscy skakaliśmy i darliśmy się do piosenki. Uwielbiałam to uczucie. Wolność. Coś czego potrzebowałam w swoim życiu.

Russian roulette || ‼️W TRAKCIE KOREKTY‼️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz