Przebudziła się gdy zaczęło świtać. Zerknęła na śpiącego obok Aemonda, a wspomnienia z nocy trafiły w nią niczym wiadro zimnej wody.
Mimowolnie na jej ustach zagościł uśmiech. Zrobili to jeszcze kilka razy. Może z trzy albo cztery. Była zbyt zmęczona by zliczyć.
Usiadła na wygodnym materacu, a satyna przykrywająca jej nagie ciało osunęła się. Włożyła na siebie szatę nocną, w której przyszła i po ostatnim zerknięciu na białowłosego wyszła.
Nim minęły dwie minuty znalazła się w swojej komnacie.
-I jak? -zapytała Lorelai.
-Nie śpisz? -zdziwiła się wchodząc w głąb pomieszczenia.
-Wstałam godzinę temu -wyjaśniła. -A teraz opowiadaj! -pociągnęła ją na łóżko. -Jak było?
-Niesamowicie -przyznała rozmarzona. -W nocy przebudziliśmy się i...zrobiliśmy to wielokrotnie.
-A nie mówiłam. Masz ochotę na więcej, co?
-Jestem wyczerpana, ale szczęśliwa.
-Domyślam się. Pewnie porządnie cie...A to co? -uwagę Lady Bringtower przykuły czerwone ślady na szyi księżniczki. Odsunęła jej włosy na bok. -Na Bogów, zrobił ci malinki!
-Co? -poderwała się z miejsca i prędko podeszła do lustra. -O nie -jęknęła wodząc palcem po szyi. -Wszyscy to zobaczą.
-To źle?
-Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, Lorelai! Oczywiście, że to źle. A jeśli ktoś pomyśli, że to nie on je zrobił?
-Ty i książę wiecie jaka jest prawda. Wasze słowa są wystarczającym dowodem. I nie przesadzaj -wywróciła oczami. -Jak kochanek robi ci malinki to znaczy, że mu zależy.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Ser Criston też mnie nimi obdarowuje -puściła jej oczko. -Nie gorączkuj się tak, droga przyjaciółko. Zaraz do zakryjemy -mówiąc te słowa wyciągnęła z szafy suknię z wydłużonym obwodem na szyję.
CZYTASZ
I am yours and you are mine || Aemond Targaryen ||
RomanceAstraea Catherine Clarke jest straszną romantyczką, więc nie sposób dziwić się, że jej oczekiwania wobec przyszłego męża są wysokie. Żyje w przekonaniu, iż będzie on idealnym odwzorowaniem księcia z bajki. Niestety, Aemond Targaryen nie jest mężczyz...