Akt ósmy

333 18 0
                                    

Trzymana przez dwóch gwardzistów swego ojca prowadzona była do sali tronowej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Trzymana przez dwóch gwardzistów swego ojca prowadzona była do sali tronowej.

-Puszczajcie! -wyrywała się. -Macie mnie w tym momencie puścić!

Strażnicy niereagowali na jej słowa, nawet wtedy, gdy groziła im ścięciem. Proponowała niezliczone sumy pieniędzy, byleby spowrotem odstawili ją do domu. Do prawdziwego domu.

Nim się obejrzała znaleźli się przed obliczem całej rodziny. Rycerze puścili Astraeaę. Księżniczka poprawiła się, a jej gniewny wzrok zwrócił się ku ojcu.

-Żądam natychmiastowych wyjaśnień.

-Ty żądasz? -zaszydził król. -Może wyaśnisz mi, nam wszystkim, dlaczego stawiałaś opór?

-Zabrałeś mnie z domu.

-Twój dom jest tutaj! -podniósł głos. Wstał z tronu i podszedł do najstarszej córki.

-Dom jest tam gdzie mąż, a on jest w Czerwonej Twierdzy! Chcę tam wrócić.

-Zostaniesz tu, a od dnia dzisiejszego nie jesteś już żoną księcia Aemonda Targaryena.

-Nie możesz...

-Mogę wszystko. Jeszcze w tym tygodniu odwiedzimy smoczą skałę i zaproponujemy królowej Rhaenyrii twą rękę dla jej syna, Lucerysa.

-Luke obiecany jest jednej z córek Daemona, żadne z nich nie zmieni zdania.

-Zmieni, gdy zaoferuję im swoje sprzymierze, swoje statki i swoich żołnierzy.

-Ojcze, zlituj się. Nie mogę wyjść za Lukea. Nie chcę tego -w jej oczach zamigotały łzy. -Błagam, pozól mi wrócić do Królewskiej Przystani.

-Decyzja została podjęta -mówiąc to przeszedł obok niej. -Jeszcze dziś Targaryenowie otrzymają list, w którym jasno jest zaznaczone, że nie wrócisz już do Czerwonej Twierdzy. Nie jako żona Aemonda.

-Nie, proszę nie rób tego! -błagała. Złapała go za materiał ubrania i szarpnęła. Król ojciec wyrwał się jej i szedł dalej niewzruszony.

Drzwi za nim zamknęły się z hukiem, a ciałem Astraea wstrząsnął szloch.


Huk! Kolejny przedmiot rzucony o ziemię. Tym razem trafiło na wazon. Astraea demolowała swoją komnatę od dobrej godziny. W taki sposób wyrażała swój gniew, chciała przekonać ojca, którego w tym momencie nienawidziła najbardziej na świecie, do zmiany decyzji.

Do pomieszczenia ktoś wszedł.

-Won! Do puki król sam nie będzie rad tu przyjść, wszyscy wynocha! -krzyknęła odwracając się do osoby, która ją odwiedziła. Zaniemówiła. -Lorelai, matko najświętsza -podbiegła do przyjaciółki i zakleszczyła ją w swoich ramionach. -Byłam pewna, że zostałaś w Czerwonej Twierdzy.

I am yours and you are mine  || Aemond  Targaryen ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz