Część 2

401 23 1
                                    

Pablo Gavira był najprawdopodobniej najpopularniejszym uczniem w szkole. Miał wygląd, forsę i luz - chyba wszystko, o czym może marzyć nastolatek. Wokół niego kręciło się mnóstwo pięknych dziewczyn. Chociaż miał talent do pakowania się w kłopoty i raczej mało zapału do nauki, jakoś wszystko uchodziło mu dotąd płazem dzięki temu, że był gwiazdą szkolnej reprezentacji w piłce nożnej.

Coś jednak powodowało, że w tym roku bardzo obawiał się powrotu do szkoły po wakacjach. Na szczęście ten powód, oprócz niego, znała tylko jedna osoba. I na swoje nieszczęście, od razu po wyjściu z samochodu, Pablo musiał spotkać tę osobę na szkolnym parkingu.

- Hej, Gavira! - usłyszał i westchnął z rezygnacją. Wszelkie próby ucieczki były z góry skazane na niepowodzenie. Od pierwszych minut nowego roku szkolnego Pablo musiał się mierzyć ze swoim przeznaczeniem.

- Dzień dobry, trenerze - odpowiedział, odwracając się w kierunku nadchodzącego mężczyzny. Jednocześnie nieudolnie spróbował zdobyć się na uśmiech.

- Mam nadzieję, że pamiętasz, że w środę się widzimy? - pan Hernández, który zadał to pytanie, uczył Pabla WF-u oraz prowadził drużynę piłkarską. Treningi tradycyjnie odbywały się w środy i piątki. W najbliższą środę mieli trenować pierwszy raz po wakacyjnej przerwie.

- Trenerze, ja właśnie chciałem powiedzieć... - Pablo kochał piłkę nożną całym sercem, ale po tym, do czego się przyznał, rozum podpowiadał mu, że nie może dłużej być częścią tej drużyny.

- Tyle, że ja na pewno nie chciałbym tego usłyszeć - raptownie przerwał mu trener. - Wydawało mi się, że mieliśmy umowę. Pamiętaj, będzie aktualna tak długo, jak długo pozostaniesz w drużynie.

- Trenerze, nie może mi trener tego zrobić... - na samą myśl, że jego tajemnica mogłaby przestać być tajemnicą, Pablowi rosła w gardle gula.

- Naturalnie, Gavira, że nie mogę tego zrobić. Podobnie jak ty nie możesz zawieść mnie ani twoich kolegów - odpowiedział trener, na co Pablo z rezygnacją pokiwał głową. -  Liczę na ciebie w środę. Jak wiesz, zrobiła nam się luka w składzie i mam nadzieję, że nasz najlepszy pomocnik pomoże mi w jej odpowiednim uzupełnieniu. Zaplanowałem coś w rodzaju małego castingu.

- Oczywiście, może trener ma mnie polegać - zadeklarował Pablo, niemniej bez większego entuzjazmu.

- Dziękuję, Pablo. Pamiętaj, że to... to, do czego się przede mną przyznałeś... to nie jest żaden problem... Rób dalej swoje i niczym się nie martw - trener przerwał, by spojrzeć na zegarek. - Ojojoj, my tu sobie gadu-gadu, a za chwilę dzwonek. Obawiam się, że musimy się zbierać. Także trzymaj się, Pablo i nawet nie próbuj nie przyjść w środę!

Pablo znowu smętnie pokiwał głową. Zamknął samochód i ruszył w stronę szkoły. Szedł szybko, w ogóle się nie rozglądał i ignorował wszystkich, którzy do niego machali, chcąc się z nim przywitać. Nogi właściwie same wiodły go pod salę, w której rozpoczynał zajęcia - choć jego oczy były szeroko otwarte, tak naprawdę niewiele widział.

Jeszcze nie tak dawno nie mógłby doczekać się środy, zwłaszcza wiedząc, że trener organizuje nabór nowych zawodników. Teraz najbardziej na świecie pragnął, aby był już czwartek albo najlepiej sobota i mógł mieć to wszystko za sobą. Oto jak przez jedno, z pozoru całkowicie nieistotne odkrycie stracił wszelką przyjemność z gry w piłkę nożną.

Trener miał rację. To nie miało przecież żadnego znaczenia. Nie powinno go to martwić ani w czymkolwiek mu przeszkadzać.

Czyżby? Dlaczego więc nawet trener w rozmowie z nim tak bardzo obawiał się nazwać tę rzecz po imieniu?

Miłość, piłka i sznurówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz