Część 5

268 16 1
                                    

Na domówce u Sergia prawie wszyscy doskonale się bawili, ale czworo gości nie mogło uznać tej prywatki za udaną.

Numer jeden na licie niezadowolonych zajmował Eric.

Kilka godzin przed imprezą dowiedział się, że Leonor jednak z nim na nią nie pójdzie. Później zrozumiał, co spowodowało tę nagłą zmianę planów, gdy zobaczył dziewczynę wchodzącą na przyjęcie razem z Pablem. Nie trudno sobie wyobrazić, jak się wtedy poczuł...

Numer dwa należał do Leonor.

Śmiertelnie nudziła się w towarzystwie Pabla, a jeszcze bardziej czuła nim zawiedziona. Rozmowa z chłopakiem nie kleiła się, na taniec nie miał najmniejszej ochoty, nie chciał dołączyć do żadnej gry. Siedział cały czas w jednym i tym samym miejscu, wolno sącząc drinka, a przerwy między kolejnymi łykami wypełniając mieszaniem zawartości szklanki słomką. Leonor, która liczyła, że będzie z nim szaleć do białego rana (i nie wiadomo na co jeszcze) z pewnością srodze się rozczarowała.

Trzecią osobą w tym gronie była Aurora.

Mimo że przyszła tutaj z Pedrem, praktycznie nie miała do niego dostępu. Jako nowy uczeń i nowy członek drużyny Pedro okazał się prawdziwym odkryciem towarzyskim. Mnóstwo ludzi zgłaszało się do niego, aby zamienić z nim parę słów i wypić przysłowiową kolejkę, a on chętnie znajdował dla każdego czas. Tym samym zupełnie nie miał go dla Aurory.

Listę niezadowolonych zamykał Pablo.

Potwornie ciążyły mu wyrzuty sumienia wobec Erica, którego - wykorzystując słabość Leonor - w przypływie gniewu i zazdrości o Pedra pozbawił szansy na upragnioną randkę. Tymczasem Pedro i Aurora, mimo że przyszyli razem, bawili się osobno. Główny powód, dla którego Pablowi zależało, żeby przyprowadzić ze sobą na przyjęcie dziewczynę, w konsekwencji przestał być aktualny. Wyszło więc na to, że Pablo niepotrzebnie naraził się kumplowi, zepsuł wieczór Leonor, a sam, skrępowany jej obecnością, nie miał pomysłu, co ze sobą zrobić.

- Pablo, czemu mnie zaprosiłeś? - Leonor straciła wiarę, że zachowa z imprezy dobre wspomnienia. Chciała jedynie zrozumieć, dlaczego tak się stało.

- Co, co, co? - pytanie wyrwało Pabla z głębokiego zamyślenia. Jego brak atencji dobił Leonor.

- Pytam, czemu mnie zaprosiłeś - powtórzyła trochę bardziej stanowczo i trochę mniej uprzejmie.

- Ja... - Pablo wiedział, co powinien odpowiedzieć. Wiedział również, że szczerość w tym przypadku to luksus, na który nie może sobie pozwolić. Poza tym żadna panna nie chciałaby przecież usłyszeć, że kawaler zabrał ją na zabawę wyłącznie w celu zagrania na nosie... innemu kawalerowi. - Ja... Strasznie cię przepraszam...

- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - oczy Leonor zaszkliły się łzami. - Wcale nie chodziło o mnie, prawda? Chciałeś zrobić na złość Ericowi, tak? Wykorzystałeś mnie! Miej odwagę się przyznać!

- Nie jemu... - Pablo był bliski wyjaśnienia, że istotnie chciał komuś zrobić na złość, aczkolwiek nie Ericowi. W porę ugryzł się jednak w język. - To znaczy... Nikomu nie chciałem zrobić na złość! Co to za pomysł? Ja... Myślałem... Myślałem...

- O czym? - naciskała Leonor.

- Myślałem, że będziesz dobrze się ze mną bawiła... - wydusił wreszcie Pablo.

- Serio? To nazywasz "dobrą zabawą"?! - głos Leonor stopniowo przeradzał się w krzyk. Coraz więcej osób przerywało swoje zajęcia i z zainteresowaniem odwracało się w ich stronę. - Siedzisz tu ze mną jak za karę! Nie odzywasz się! Odrzucasz każdy mój pomysł! Pijesz tego samego drinka już trzecią godzinę!

Miłość, piłka i sznurówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz