Część 19

295 28 3
                                    

Na początku Pablo łudził się, że to kolejny koszmarny sen i niebawem obudzi się w swoim ciepłym, wygodnym łóżku. Świat stanął na głowie - Eric do spółki z Ferranem, który niespodziewanie okazał się kuzynem Erica, przygotowali zasadzkę i zamknęli go w szafie, gdzie mimowolnie stał się świadkiem randki Pedra i Ferrana.

Pablo bardzo chciał się dowiedzieć, o czym "zakochańce" będą ze sobą rozmawiać. Tylko dlatego zrezygnował z dalszych prób uwolnienia się i siedział cicho jak mysz pod miotłą. Inaczej już dawno rozwaliłby ten cholerny mebel, potem to samo uczynił z Ericem i Ferranem, a na koniec... wymusiłby na Pedrze pocałunek i na jego oczach wyskoczył z okna.

- Co zamierzasz, Pedro? - Ferran zaczął rozmowę od takiego pytania.

- Mówiłem przed chwilą. Planuję przebiec się ze swoimi myślami...

- Bardziej chodziło mi o to, co zamierzasz zrobić w sprawie... No wiesz...

- Nie mam pojęcia, co zrobię - Pedro niestety nie dał Ferranowi dokończyć. W ten sposób Pablo nie dowiedział się, o jaką sprawę chodzi. - Najrozsądniej będzie chyba dać sobie spokój i spróbować zapomnieć...

- Wierzysz, że to możliwe?

Po tym pytaniu zaległa cisza. Pablo założył, że Pedro zastanawia się nad odpowiedzią. Z czym planuje dać sobie spokój? O czym wolałby zapomnieć? Pablo miał cichą nadzieję, że rozważa zakończenie swojego związku z Ferranem.

- Nie... - odpowiedział w końcu po długim namyśle.

Pablowi pozostawało mieć zatem nadzieję, że nie chodziło jednak o Ferrana...

- Pedro, wiem, że to głupio zabrzmi, ale od wczoraj wierzę w cuda  - Pablo wydał z siebie stłumione przez knebel prychnięcie. Nawet w tak beznadziejnym położeniu nie potrafił powstrzymać się od ostentacyjnej niechęci do Ferrana. Cudotwórca się znalazł! Że też Pedro zakochał się w kimś takim... - Może wcale nie będziesz musiał zapominać o Pablu...

Po ciele Pabla przeszedł dreszcz. Czyżby Pedro chciał zapomnieć o... nim? Czy to oznacza, że miał lub ma powody, aby o nim pamiętać? A może chodzi o jakiegoś innego Pabla? I dlaczego Ferran zachowuje się tak, jakby zależało mu na tym, by Pedro nie musiał zapomnieć o... tym kimś? Przecież jako jego chłopak powinien dążyć raczej do czegoś przeciwnego. Coś tu nie gra...

- A jakie mam inne wyjście? Widzisz jakieś? - głos Pedra był pełen smutku.

- Tak, widzę - Ferran z kolei emanował optymizmem. - Jestem najlepszym przykładem, że nagle wszystko może się zmienić...

- Wiem, wiem. Ty i Sira rzeczywiście jesteście przykładem, że czasami szczęście leży na ulicy i wystarczy jedynie po nie sięgnąć... Niestety nie ma szans, żeby mnie spotkało coś takiego...

Sira... Sira... Ach tak! Dziewczyna, od której Pablo dostał wczoraj z liścia. Dlaczego wspólnie z tym nędznikiem, który bez jej pomocy nie potrafił się obronić, mieliby stanowić chodzący dowód bardzo łatwej dostępności szczęścia? Czemu Pedro żałuje, że nie może pójść tą samą drogą? Co wspólnego z tą historią ma Pablo (albo jakiś jego imiennik)? Ile pytań, na które nie będzie odpowiedzi, zdąży jeszcze wysłuchać zanim ci debile łaskawie go uwolnią?

- Doprawdy? - Ferran nie podzielał sceptycyzmu Pedra, czegokolwiek miałby on dotyczyć.

- Ferran, bardzo doceniam, że próbujesz mnie pocieszyć, ale to nie ma sensu... Nie zauważasz prostych faktów. Idealnie pasujesz do Siry, a ona pasuje do ciebie. Widać to z daleka. Było kwestią czasu, że prędzej czy później wasze drogi się skrzyżują i razem stworzycie coś pięknego...

Miłość, piłka i sznurówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz