Pablo nie miał zbyt wiele czasu. Kara, jaką otrzymał za zepsucie telefonu siostry była surowa - między innymi polegała na tym, że natychmiast po treningu musiał wrócić do domu. Wiedział jednak, że nie znajdzie lepszej okazji, aby szczerze porozmawiać z Ericem. Strach przed konsekwencjami z powodu spóźnienia nie był tak silny jak potrzeba naprawienia zniszczonej w sobotę relacji.
- Eric, poczekaj... - wysapał Pablo, gdy wreszcie udało mu się dogonić chłopaka.
- Czego chcesz? - Eric co prawda zatrzymał się i nawet odwrócił w jego stronę, ale jak należało się spodziewać, nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Z pewnością nie widać było po nim chęci do rozmowy.
- Pogadać... - żeby dopaść Erica, który po dzisiejszym treningu wyjątkowo szybko opuścił szatnię, Pablo musiał szybko przebierać nogami. Nie było to proste, ponieważ ból w piszczelu cały czas dawał o sobie znać.
- Nie mamy o czym - Eric poprawił plecak na ramieniu i nie zważając na Pabla, który bardziej już kuśtykał niż szedł, ruszył dalej.
- Myślę, że mamy. Błagam! Musisz mnie wysłuchać...
Eric z powrotem odwrócił się i podszedł w kierunku Pabla parę kroków. Jego postawa nadal nie zdradzała pojednawczych zamiarów.
- Nic nie muszę, Gavira. Najwyżej mogę. Zaje...ć ci - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Zasłużyłem, zgadza się. Ale to zawsze zdążysz zrobić. Najpierw mnie posłuchaj.
Eric zawahał się. Pablo odebrał to jako dobry znak.
- Dobra, tylko streszczaj się. Nie mam czasu.
Pablo nie miał zamiaru niczego przedłużać. Jemu na czasie zależało jeszcze bardziej.
- Zachowałem się w sobotę jak skończony debil. Jestem największym frajerem ever...
- Nie powiedziałeś niczego, o czym bym nie wiedział - Eric skrzywił się z pogardą.
- Postąpiłem wobec ciebie podle. Wobec ciebie i Leonor - poprawił się Pablo. - Chcę, abyś wiedział, że kiedy przyszedł mi do głowy ten kretyński pomysł, po prostu nie byłem sobą...
- A ja myślę, że byłeś sobą bardziej niż kiedykolwiek. Zapatrzonym w siebie dupkiem, który myśli wyłącznie o sobie i nie przejmuje się uczuciami innych...
- To nie tak...
- Właśnie, że tak! Niby dlaczego zaprosiłeś Leonor, chociaż wiedziałeś, że umówiła się już ze mną?! Bo nie mogłeś ścierpieć, że będzie w stanie zainteresować się kimś innym niż ty! Gówno cię obchodziło, że to nielojalne wobec najlepszego przyjaciela! A ch... z przyjacielem! To ja, Pablo Gavira, jestem przecież najważniejszy! Pokażę temu gnojkowi, gdzie jego miejsce! Wystarczy jedno moje pstryknięcie palcem! Najgorsze, że... - Eric na moment zawiesił głos. - Tobie wcale na niej nie zależy! Ani trochę!...
Pablo nie zgadzał się z taką oceną. Owszem, nie zależało mu na Leonor. W pozostałym zakresie Eric był jednak w błędzie. Ale w jaki sposób Pablo mógł zaprotestować, nie przyznając się najpierw przed Ericem do... tego czegoś?
- Przecież przyrzekałem ci, że nigdy mnie nic z nią nie łączyło i nie łączy...
- Otóż to! Ciebie z nikim nic nie łączy! Widzisz tylko czubek własnego nosa!
- Jak możesz tak mówić? Co ty możesz wiedzieć?... - Pablo najchętniej przekonałby Erica, że nie ma racji, przy użyciu pięści, ale zdawał sobie sprawę, że przypieczętowałby tym wyłącznie koniec ich znajomości.

CZYTASZ
Miłość, piłka i sznurówki
FanficNa szkolnym korytarzu dochodzi do przypadkowego spotkania, a właściwie zderzenia. Wszystko, co dzieje się później, potwierdza, że w życiu tak naprawdę nie ma przypadków - są tylko znaki...