Część 12

298 25 2
                                    

Od razu po wejściu do szkoły Pedro zauważył, że coś jest nie tak. Przypomniał sobie, jak pierwszego dnia targały nim obawy, że jego pojawienie się wzbudzi niezdrową sensację. Aktualnie wszystko wskazywało na to, że ten koszmar rzeczywiście się dzieje, tyle tylko, że z opóźnieniem.

Na początku Pedro starał się nie popadać w paranoję, gdy parę mijanych przez niego osób nagle zamilkło na jego widok i zaczęło mu się uważnie przyglądać albo wprost przeciwnie, jego nadejście sprowokowało falę szeptów w jakiejś grupce. Zanim dobrnął pod salę, w której rozpoczynał zajęcia, podobne sytuacje powtarzały się jednak zbyt często, aby wszystkie razem i każdą z osobna uznać za dzieło przypadku.

Przed salą Pedro spotkał kilku kolegów ze swojej klasy.

- Siema - pozdrowił ich.

Chłopcy popatrzyli na niego z jawną dezaprobatą i oddalili się. Żaden nie zaszczycił Pedra odpowiedzią na jego powitanie.

Co, do licha, się dzieje?

Pedro rozpaczliwie rozglądał się za jakąś życzliwą twarzą, za kimś kto byłby mu w stanie spokojnie wyjaśnić, o co chodzi. Na razie z każdą kolejną sekundą czuł się coraz bardziej osaczony. Jakaś dziewczyna właśnie bezczelnie wskazała na niego palcem, prawiąc o czymś z przejęciem swojej koleżance.

Pedro zobaczył nadchodzącego korytarzem Ferrana. Bez namysłu ruszył w jego stronę. Uff, dzięki Bogu, nareszcie ktoś godny zaufania w tym zdziczałym tłumie!

Tymczasem Ferran także spostrzegł Pedra i... ostentacyjnie zawrócił. Co jest?! I ty, Brutusie, przeciwko mnie?...

Ferran ewidentnie przed nim uciekał, ale Pedro postanowił, że mu nie odpuści. Musi się dowiedzieć, co to za głupia zabawa i dlaczego Ferran też bierze w niej udział.

- Ferran! - krzyknął, jednocześnie przytrzymując przyjaciela za ramię. Wokół rozległy się okrzyki i gwizdy. Choć Pedro nie miał pojęcia, co je wywołało, nie wątpił, że również mają związek z jego skromną osobą.

- Serio? - Ferran wprawdzie bez większych oporów dał się zatrzymać Pedrowi, lecz wysyłał zarazem mnóstwo niewerbalnych sygnałów, że nie chce być widziany w jego towarzystwie. - Teraz mamy rozmawiać?... Tutaj? Przy nich wszystkich?...

- Ferran, nic nie rozumiem. Dlaczego przede mną uciekasz? Wytłumaczysz mi, co tu się dzisiaj odpiernicza?

- Nie udawaj, Pedro... Powinineś wiedzieć najlepiej...

- Jakoś nie wiem! - huknął Pedro, pozwalając sobie na chwilę słabości. Szybko zdał sobie sprawę, że złością i zdenerwowaniem niczego nie osiągnie, toteż od razu postarał się ochłonąć. - Proszę cię, mów po ludzku... Nie jestem dziś, jak może zauważyłeś, w nastroju do żartów...

Pedrowi przemknęło przez myśl, że Ferran może się na niego dąsać za faux pas, którego dopuścił się wczoraj. Poprzedniego dnia on i Ferran byli umówieni. Oczywiście nic z tego nie wyszło, ponieważ Pedro bez uprzedzenia zmienił plany, przyjmując zaproszenie Pabla. Nie starczyło mu zarazem odwagi, aby wyjaśnić Ferranowi, że wystawia go dla miłości swojego życia... Nic więc dziwnego, że jego przyjaciel miał nietęgą minę, gdy Pedro poinformował go przed szkołą, że nie będą mogli się spotkać i nieporadnie próbował się przed nim usprawiedliwić. Zachowanie Ferrana było więc zrozumiałe, ale tylko do pewnego stopnia. Co innego bowiem mieć do kogoś pretensje, a co innego unikać tej osoby i bawić z nią w kotka i myszkę.

- Wyobraź sobie, że ja też nie! - z kolei obruszył się Ferran. - Myślałem, że sobie ufamy... Mogłeś mi chociaż powiedzieć, jakoś mnie uprzedzić...

Miłość, piłka i sznurówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz