Część 22

447 24 2
                                    

Tak wiele czasu stracili na czekanie. Nic więc dziwnego, że nie mogli się sobą nacieszyć, coraz głębiej zanurzając się w morzu pocałunków i czułych dotknięć.

Długo obywali się bez słów, które - jak słusznie przewidywał Pablo, zabierając się do roboty - w tej sytuacji były zupełnie zbędne, a mogłyby nawet okazać się szkodliwe. Zakochani mają w zanadrzu znacznie lepsze sposoby porozumiewania się niż klasyczna komunikacja werbalna.

- Miałem ci powiedzieć, o co prosił mnie Robert... - w końcu Pedro zaczął mówić jako pierwszy, wykorzystując przerwę, którą musieli zrobić na zaczerpnięcie oddechu.

- Uprzedzam, że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia - zastrzegł Pablo. - Bez względu na to, jaką miał do ciebie prośbę i czy zamierzasz ją spełnić, chcę, żebyś wiedział, że cię kocham. A jeśli żądasz więcej dowodów na potwierdzenie moich słów, w każdej chwili jestem gotowy ci ich dostarczyć...

- Z przyjemnością zaraz pozwolę się poprzekonywać, ale najpierw koniecznie trzeba wyjaśnić kilka rzeczy - Pedro zdawał sobie sprawę, jak bardzo był w tym momencie obłudny. W głębi duszy niczego bowiem nie pragnął tak bardzo, jak natychmiast powrócić do całowania Pabla. - Zacznijmy od samego końca...

- Chyba chciałeś powiedzieć "od samego początku"...

- Nie, zdecydowanie miałem na myśli "zacznijmy od samego końca". Czyli od życzenia, z jakim zwrócił się do mnie Robert...

- Pedro, nic z tego nie rozumiem. Błagam cię, mów jaśniej... - Pablo najprawdopodobniej przekroczył już dzienny limit niespodzianek, które był w stanie znieść, a tajemniczy uśmiech na twarzy Pedra jedynie wzmagał jego niepokój.

- Otóż musisz wiedzieć, że Robert prosił mnie, abym nie złamał ci serca - z namaszczeniem oznajmił Pedro, nie pozbywając się z twarzy uśmiechu Mony Lisy.

Pablo uśmiechnął się również.

Wyglądało na to, że Robert rzeczywiście znalazł sposób, aby poznać wszystkie jego tajemnice. Niesamowicie budujące było zaś, że jego starszy kolega autentycznie troszczył się o niego i najwyraźniej nie przeszkadzała mu świadomość, że Pablo może być... że jest...

- I co zrobisz? - spytał pełen nadziei.

- Wiem, czego na pewno nie zrobię...

- Czego?

- Nigdy cię nie zdradzę ani nie porzucę.

- A zatem jesteśmy parą?

Pedro ewidentnie poczuł się zawstydzony pytaniem Pabla, który musiał przyznać, że jego chłopak(?) robi się w takich momentach jeszcze bardziej uroczy.

- Sorry, chyba troszeczkę się zagalopowałem - przyznał. - To dlatego, że wszystko dzieje się tak szybko...

- Nie! - energicznie zaprotestował Pablo. - Nie zgadzam się z tobą. To wszystko stało się raczej zbyt wolno. Co ja mówię! Stanowczo zbyt wolno! I to głównie z mojej winy... Zamiast cię ofukać, kiedy pierwszego dnia wpadłeś na mnie na korytarzu, powinienem ci od razu powiedzieć, że zrobiłeś na mnie mega wrażenie. Później niepotrzebnie cię unikałem, mimo że los za wszelką cenę chciał nam pomóc, kierując cię do mojej klasy i podczas gdy ja coraz mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że jesteś miłością mojego życia, ty co najwyższej mogłeś upewnić się co do tego, że jestem skończonym dupkiem...

- Nie musisz być dla siebie taki ostry... - Pedro z czułością przyłożył dłoń do policzka Pabla.

- A pamiętasz naszą pierwszą dłuższą rozmowę po tamtym treningu? - Pablo przygarnął dłoń Pedra do swojej twarzy, lecz równocześnie przeszedł do porządku dziennego nad jego sugestią i nie przestał się krytykować. - Bardzo postarałem się, aby ci dokuczyć! Inna sprawa, że od razu dostałem wtedy za swoje. Nie chcesz wiedzieć, co poczułem i jak zachowywałem się na wieść, że idziesz z Aurorą do Sergia...

Miłość, piłka i sznurówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz