Rozdział 3

4.8K 427 25
                                    

Tig

-Tig! -krzyk i walenie do drzwi sprawia, że podnoszę się z łóżka na co nie mam cholernej ochoty. -Tig! - podnoszę się ociężale na nogi i przesuwam palcami po świeżo ogolonej głowie. Aż dziwne, że byłem w stanie ją ogolić pomimo wypitego alkoholu. Zaskakujące jest też to, że nie skaleczyłem się. 

-Już idę. - mamroczę, z ociąganiem ubieram się i schodzę na dół gdzie już czeka na mnie wkurwiona Ka. Kiedy zabija mnie swoim wzrokiem lekko się cofam. Może i lubię tą kobietę ale czasem przeraża mnie jak nikt inny. Pod postacią anioła skrywa się diabeł. I to cholernie silny diabeł, który teraz jest wściekły a to nie wróży nic dobrego. -Ja nic nie zrobiłem. - unoszę ręce w górę by nie biła mnie bez powodu.

-Co dodałeś do babeczek? - pyta rozeźlona.

-Smakowały Ci? - uśmiecham się. - Te wyszły Megan. Uwielbiam ten smak. -szczerzę się do niej ale chyba to na nic, bo ona jest jeszcze bardziej wściekła. 

-Ja Cię kiedyś uduszę! - krzyczy. -Mia jedną zjadła! Do cholery moje dziecko jest pijane!

-O kurwa. - sapię i trochę kulę się w sobie. -Przecież schowałem pudełko w górnej szafce. Ktoś musiał jej je dać. -Cała aż kipi z wściekłości delikatnie zmieniam swoją pozycję by nie skusiło jej by walnąć mnie w jaja. 

-To tylko dziecko i masz nie przynosić pijanych babeczek do cholernej kuchni. Gdyby teraz ktoś zobaczył ją w tym stanie... - nie kończy zdania, bo się wzdryga. 

-Ja naprawdę je schowałem w szafce. - mamroczę i robię krok w bok by jak najszybciej spieprzać z jej celownika. 

-Mamo, Mia wstała. - Emma staje przy niej i potrząsa jej dłonią. 

-Jeszcze z tobą nie skończyłam. - mamrocze celując we mnie palcem. 

Czmycham do kuchni z nadzieją, że moja ulubiona kobieta w tym domu tu jest i mnie obroni. 

-Masz przejebane. - Aksel klepie mnie po ramieniu gdy siadam obok niego. 

-Przecież ja jej nie dałem tego. - mamroczę. 

-Nie może znaleźć winnego więc cała odpowiedzialność spada na ciebie. 

-To nie fair. - nadąsany sięgam po kawę na blacie. W kuchni jest mała ilość osób co nikogo nie dziwi w sobotni poranek. Sam pewnie bym teraz nadal spał gdyby mnie nie obudził ten diabeł. -Zbuduję sobie dom. - wypowiadam na głos swoje myśli czy zaskakuję nie tylko mojego brata ale i sam siebie. 

Nie raz myślałem o tym ale zawsze zaniechałem to. Bo cholera po co mi dom skoro i tak przez dziewięćdziesiąt procent czasu będę tutaj. Może inni chcą rezygnować z wolności i ładować się w rodzicielstwo.  Ja tego nigdy nie chciałem. Na dobrą rzecz to nawet nigdy nie zastanawiałem się nad posiadaniem dzieci. Dobra zastanawiałem się ale tylko pod ty kątem by przez przypadek żadnego nie zrobić. To byłaby dopiero tragedia gdybym zapłodnił jakąś dziwkę. 

W dodatku nie byłbym zbyt dobrym ojcem. Choć lubię dzieciaki moich braci, nie pałam chęcią wychowywania swojego potomka. Aż mnie ciarki przechodzą gdy pomyślę o tym, że mógłbym kiedyś stać się jak mój ojciec. 

Nigdy kurwa w życiu. 

Choć nie jestem osobą, która szybko się poddaje to tą jedną walkę oddaję bez bitwy. Nie ryzykuję, bo jestem na tyle rozsądny, że wiem iż okaże się to klapą. 

-Chcesz mi w ten sposób powiedzieć, że będziesz moim sąsiadem?

-Sam nie wiem. 

-Kto będzie naszym sąsiadem. - Ava podchodzi do Aksla z wielkim uśmiechem i nadal dziwię się, że ten jebany narwaniec miał takie szczęście. 

Tig  Black Riders MC#7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz