3.

69 6 0
                                    

Obudziłam się z krzykiem, miałam koszmar. Znowu. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 10.25. Stwierdziłam, że pora wstać. Zabrałam ze sobą jakieś czyste ubrania i poszłam pod prysznic. Nie byłam tam zbyt długo bo znowu by pomyśleli, że mam kolejną próbe samobójczą. Zeszłam na śniadanie, w domu był tylko Ash.
- Cześc, gdzie wszyscy ? - zapytałam, chociaż i tak znałam odpowiedź na to pytanie - Rodzice w pracy, Alice w szkole baletowej. Jak się czujesz ? - spojrzałam na niego ze sztucznym uśmiechem i powiedziałam - Dobrze
-Rose, przy mnie nie musisz udawać..
- Ja nie udaję Ash
-Słyszałem krzyki. Słysze je każdej nocy. Rose.. Od ich śmierci minęło pół roku. Musisz zrozumieć, że to nie była twoja wina. Byli narkomanami. - na te słowa łzy napłynęły mi do oczu, Ash widząc co się dzieje podszedł do mnie, przytulił i powiedział - Rose, nie bądź zła na rodziców. Gdyby nie chcieli Ci pomóc nie wysyłaliby Cię tam.. Przemyśl to wszystko dokładnie. - uśmiechnęłam się, tym razem szczerze, chciałam cos powiedzieć, ale chłopak wyszedł. Pewnie poszedł na próbe, dziś mają finał. Są naprawde dobrzy, mają szanse. Co prawda to samo mówiłam dwa lata temu gdy założyli zespół jednak teraz mają większe doświadczenie.

******
Poszłam się spakowć, zajęło mi to jakieś dwie godziny. Koncert chłopaków miał być o 19 więc miałam jeszcze dużo czasu. Postanowiłam pójść na spacer, szłam ponad godzine i doszłam jak zwykle do tego samego miejsca. Spojrzałam na tabliczke i przeczytałam w myślach :

Elizabeth Dunne
1998-2014

Położyłam na grobie kwiaty, wcześniej kupione w jakiejś kwiaciarni i powiedziałam - Wybaczam Ci i przepraszam Cię. - Gdy wróciłam do domu była 18, poszłam do swojego pokoju i zaczęłam przegrzebywać szafe. Ubrałam grube czarne rajstopy, granatową sukienke i czarne creepersy. Droga na miejsce zajęła mi 20 minut. Okazało się, że chłopaki weszli wcześniej i dotarłam na wyniki.
- Zwycięzcą tegorocznego konkursu zostajeee... Rock Boy ! - nie wierzyłam. Wygrali. Udało im się. Podbiegłam do Asha i zaczęłam mu gratulować. W takiej sytuacji jak ta zapominałam o rzeczywistości, o mojej chorobie, o wszystkim. Cieszyłam się ich szczęściem.

*****
Wróciłam do domu po północy. Naszczęście rodziców nie było w domu. Ash był tak nawalony, że został na noc u jednego z chłopaków z zespołu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Sen przyszedł szybko i był wyjątkowo spokojny.

----------

I jak ? :)

PotrafięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz