6.

78 7 2
                                    

4 miesiące później

Rano znów obudziłam się z krzykiem. Od miesiąca jest to samo. Dziś miała przyjechać moja nowa współlokatorka. Ciekawe czy mam sie czego bac?
Madison opuściła to miejsce 2 miesiące temu, była wtedy taka szczęśliwa. Zazdroszcze jej. A Lily ? Lily popełniła samobójstwo następnego dnia po tym gdy chłopak powiesił się na stołówce. Działo się tu wiele dziwnych rzeczy, krzyki dobiegające z pokoju na końcu korytarza, hałasy w nocy i krzyki takich jak ja nad ranem. Ciekawe co bedzie dalej...

Dziś pierwszy dzień świąt. Mam choinke. Wylosowałam.

To nienormalne, że rodzice mojej nowej współlokatorki przywiozą ją tutaj w święta. Ale kto by się tym przejmował. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos pielęgniarki.
-Rose, chodź, masz gości - uśmiechnęła się i zachęciła mnie rękom abym wyszła. Czy to rodzice ? Ostatnio byli tu w dniu gdy mnie tu odwieźli. Doszłyśmy do świetlicy, a ja nie mogłam uwierzyć. Przy stole siedzieli rodzice, Ash, Alice, Jess i jej chłopak William. Na ich widok łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Mama szybko wstała, podeszła do mnie i zaczęła mnie przytulać i przepraszać, za to ze nie odwiedzili mnie wczesniej. Przywitałam się z wszystkimi po czym usiadłam z nimi i zaczęlismy rozmawiać. Było tak jak wtedy gdy byliśmy mali. Wesoło, miło, świątecznie, rodzinnie. Nikt nie pomyślałby że to psychiatryk.

Po czterech godzinach spotkania z rodziną, przyszła pani Diana. Chciała skorzystać z okazji i porozmawiać z rodzicami. Gdy rodzice odeszli od stołu Ash zapytał - Jak się czujesz Rose? - sama tego nie wiedziałam. Nie myslałam już o Liz i Noelu, brakowało mi Madison, a śmierć Lily zniosłam spokojnie, nieznałyśmy się zbyt długo. - Wydaje mi się, że lepiej - odpowiedziałam. Chyba naprawde tak było. - Mam nadzieje, że masz mojego misia? - Alice zapytała jak zwykle uśmiechnięta - Tak, Alice, nie mogłabym go zgubić - uśmiechnęłam się. Czułam się jak w domu. Tylko o wiele lepiej. Tak wiem to nienormalne, że budze się z krzykami a czuje sie dobrze. Jednak to wszystko przez to, że codziennie mam taki sam sen. Śni mi się, że już mam z tąd wychodzić, a nagle okazuje się, że coś jeszcze stoi na przeszkodzie. Ale właściwie, ten sen motywuje mnie aby zmieniać w sobie wszystko co jeszcze musze.

Rodzice wrócili od pani Schwazeneger uśmiechnięci. Może rzeczywiście jest ze mną lepiej ?
- Rose skarbie musimy się już zbierać, ale obiecuje, że spotkamy się nie długo - mama powiedziała to z taką radością w oczach. Co się tam stało ? - Dobrze, rozumiem, dziękuję, że przyjechaliście. - pożegnałam się z wszystkimi, wzięłam szkicownik i zaczęłam szkicowac. Dawno tego nie robiłam.

Wróciłam do swojego pokoju około godziny 13. Gdy weszłam zobaczyłam młodą dziewczyne. Była mniej więcej w moim wieku. Miała długie blond włosy, niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy oraz dobrze zbudowaną sylwetke. Miała na sobie szare dresy, białą bluzke i niebieskie trampki. - Cześć, jestem Rose - przedstawiłam się i wyciągnęłam ręke do dziewczyny - Hej, jestem Mia, miło Cię poznać - odwzajemniła gest - mi ciebie również - uśmiechnęłam się i usiadłam na swoim łóżku. Po kilku minutach po dziewczyne przyszła pielęgniarka, aby oprowadzić ją po ośrodku. Ja w tym czasie zasnęłam. Byłam bardzo zmęczona.

Obudziła mnie Mia. Podobno bardzo krzyczałam. Znowu. Dziewczyna była przestraszona, spytała mnie co się stało jednak nie chciałam jej mówić, było za wcześnie. - Zbliża się pora kolacji, zjesz ze mną ? - zapytałam na co dziewczyna się uśmiechnęła - tak chętnie - odpowiedziała i razem ruszyłyśmy na stołówke. Chciałam aby miała we mnie oparcie. Co prawda nie znałyśmy się, jednak czułam, że moge jej zaufać. Chciałam żebym była dla niej taka sama jak Madison i Lily dla mnie gdy tu przyjechałam. To już cztery miesiące. Zadziwiające jak długo wytrzymałam.

Zauważyłam, że Mia czuła sie skrępowana gdy weszłyśmy na stołowke. - Nie przejmuj się nimi. Na wszystkich tak patrzą. Jutro będzie już normalnie. - powiedziałam na co dziewczyna nieco nie chętnie się uśmiechnęła. Usiadłyśmy tam gdzie zawsze siadywałam. Z tymi ktorych poznałam dzięki moim poprzednim współlokatorkom. Wszyscy obdarzyli Mie sympatią, po czym jak mi się wydawało dziewczyna nieco odetchnęła.

Wróciłyśmy do pokoju, położyłyśmy się na łózku. Milczałyśmy. Jednak Mia rozpoczęła rozmowe - Wiesz, jestem tutaj, ponieważ mam bulimię. Początkową można powiedzieć. Mama jest dietetyczką, a tata psychologiem, więc od razu wyczuli, że coś ze mną nie tak. Właściwie to jestem zdrowa, właściwie. - słuchałam jej z uwagą, nie wierzyłam, że się przede mną otwarła.
- Hmm a ja .. Ja jestem nie doszła samobójczynią, której tata jest właścicielem Brown Corporation, a mama projektantką. Mam trójke rodzeństwa, które jest wspaniałe i idealne pod każdym względem. Tylko ja się im nie udałam. - lekko załamał mi się głos - Nie możesz tak mówić, udałas sie im. Bylibyscie zbyt idealni gdyby nie ty. Dlaczego chciałaś popełnić samobójstwo? Dlaczego tak krzyczałaś gdy spałaś? -
Opowiedziałam jej wszystko. O Noelu, o Liz,o Jess, o tym kiedy tata znalazł mnie w łazience, o moim pierwszym dniu tutaj, o Madison, o Lily i moich snach a raczej koszmarach. Słuchała mnie z uwagą, za co naprawdę ją doceniłam.
- Rose, posłuchaj. Naprawde mi przykro z tych wszystkich powodów. Jednak powiedz, czy Liz i Noel są tego warci? Abyś teraz przez nich siedziała w psychiatryku? Nie obwiniaj się o ich śmierć. Jak sama powiedziałaś byli narkomanami, więc prędzej czy później i tak by do tego doszło. Twoja siostra, masz racje, źle zrobiła zostawiając Cię, jednak zobacz, że wykorzystała ona swoją szanse na zrealizowanie marzeń. A co do twoich snów. Można je kontrolować i musisz to zrobić. Nie pozwól aby to one zniszczyły Ciebie. Nie pozwól aby cokolwiek Cię zniszczyło. - byłam pod wrażeniem. Jestem jej bardzo wdzięczna za te rozmowę. Nie odzywałyśmy się. Była cisza. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. - Dziękuję - to jedyne na co się odważyłam.


**********

Gwiazdkujcie, komentujcie :)

PotrafięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz