21 kwietnia 2022 roku, mieszkanie Marka
Kacper:
Mija już kolejny tydzień od kąd mieszkam u Marka. To już piąty. Zwolnienia lekarskiego zostało mi jeszcze trzy tygodnie. Ostatnio razem z Markiem byłem na spotkaniu u psychoterapeuty, który na razie zabronił mi kontaktu z Tomkiem Smalczykiem. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.
"Kogo o tej porze niesie"(była dopiero 7:30) - powiedziałem sam do siebie, a potem udałem się do przedpokoju aby otworzyć drzwi. Za nimi stała Natalia.
K: Natalia? A ty pewnie do Marka. Nie ma go pojechał już do pracy.
N: Tym razem nie do Marka, tylko do ciebie. Mogę wejść?
K: Tak, jasne. Ale do mnie? A co się stało?
N: Słyszałam że ostatnio byłeś się spotkać z Tomkiem.
K: Aaa widzę że Marek już się wygadał. Ten to nigdy nie umiał trzymać języka za zębami. No byłem, i co w związku z tym? Dobra mało ważne. Czego się Napijesz? Kawy, herbaty?
E: Wody poproszę."Nalałem wody i wróciłem do salonu"
K: Proszę. A co do Smalczyka, nie chce wracać do tego tematu. Dla mnie to już jest zamknięty rozdział mojego życia.
N: To dlaczego się z nim spotkałeś? Moim zdaniem nie powinieneś tego robić.
K: Emilka, błagam cię, ty też? Ja nie wytrzymam najpierw wykład od ciotki jaki to ja jestem lekkomyslny, potem od Marka, jeszcze od psychoterapeuty, a teraz od ciebie, serio?
N: Serio, serio. Marek i wasza ciotka bardzo martwią się o ciebie. Myślą że masz syndrom sztokholmski.
K: Ze co do jasnej cholery!! Jaki syndrom sztokholmski? To że odwiedzam przyjaciela to dla was od razu jest syndrom sztokholmski?
N: Przyjaciela, który cię porwał i chciał zabić. I prawie mu się to udało.
K: To nie ma nic do rzeczy. On jest chory.
N: I właśnie dla tego nie powinieneś się już z nim zadawać.
K: Wiesz co, myślę że nie ma sensu dalej przeciągać tej rozmowy.
N: To znaczy że mam wyjść?
K: Tak. Chcę zostać sam.Kacper:
Po tym jak Natalia wyszła zacząłem rozmyślać o sprawie tego całego porwania. Od Tomka się wszyscy odwrócili, a on teraz potrzebuje wsparcia. Nie wiem, dlaczego Natalia, moja ciotka, a przede wszystkim Marek go tak nie nawidzą. Przecież on jest chory i wcale tego nie chciał...
W tym momencie do domu wrócił Marek.M: Czesc! Wróciłem. Ciotka dała
mi dzisiaj wolne.
K: Cześć - odpowiedziałem bez ziarenka entuzjazmu.
M: Co jest? Czemu jesteś taki przybity?
K: Wiesz co, była tutaj niedawno Natalia. Robiła mi tak jak wy wyklad na temat tego że nie powinienem spotkać się z Tomkiem. Czy ty masz z tym coś wspólnego?
M: Nieeee... - odpowiedziałem zaciągając, lecz mój brat mnie za dobrze zna i zauważył że skłamałem.
K: Nie kłam!
M: Tak. Dlugo się znacie i pomyślałem że może ma na ciebie jakiś wpływ.
K: Czyli jednak.
M: Po prostu się o ciebie martwię.
K: Oczywiście. Wy wszyscy się o mnie martwicie. - mówiłem w złości ubierając buty i kurtkę - I albo mnie pouczacie albo po prostu mi nic nie mówicie.
M: Ale Kacper daj spokój zostań porozmawiajmy na spokojnie.
K: Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Idę się przejść.Kacper:
Wyszedłem z mieszkania Marka i udałem się do pobliskiego Parku. Gdy szedłem dróżką w parku, ktoś mnie zawołał zza moich pleców. Dobrze znałem ten głos. Był to Arek.K - Kacper
A - ArekA - Kacper zaczekaj!
K - Czego ty ode mnie chcesz?! Nie mam zamiaru z tobą gadać. Zostaw mnie w spokoju!
A - Proszę cię tylko o chwilę rozmowy.
K - Dobra. Masz pięć minut.
A - A więc proszę Cię przemów Markowi do rozumu żeby przestał sypiać z moją żoną. Ona i tak czy siak prędzej go zostawi, bo jest chora. Jest seksoholiczką. Proszę, abyś zeznał w sądzie na moją korzyść. Bo wiesz przecież że mają romans. Jesteś raczej rozsądny.
K - Człowieku, co ty za bzdury opowiadasz. Po pierwsze, Natalia nie jest seksoholiczką. Po drugie ją i Marka nic nie łączy (skłamałem Oczywiście) i się od nich odczep. A po trzecie nie będę kłamał w sądzie żeby wyszło na Twoje.
A - Niby inteligentny a wcale nie. No dobra chciałem po dobroci.
K - Wtedy z przerażeniem ujrzałem, że Arek wyciąga z kieszeni nóż. Nie miałem broni, ani wsparcia, żebym mógł się obronić. Arek pchnął mnie na tyle mocno, że upadłem w krzaki.
A - No cóż, pewnie Mareczek będzie cierpiał po stracie jedynego braciszka. Wiesz co, na początku chciałem się zająć tym jego synalkiem, ale nawet go polubiłem, wiesz? Wiec niestety, wyrok padł na ciebie. A zresztą pewnie obaj jesteście siebie warci, pewnie zabawiacie się nią na zmianę.
K - Ale Arek posłuchaj to wcale nie musi się tak skończyć - próbowałem z nim negocjować, ponieważ trzymał mi nóż tuż przy tętnicy szyjnej. - Zeznam na twoją korzyść w sądzie.
A - Już za późno. Żegnaj.Kacper:
Po tych słowach Arek dźgnął mnie dwa razy nożem w brzuch i uciekł.
Ostatkami sił wybrałem numer do Marka. Odebrał za pierwszym razem.M: W końcu dzwonisz. Już się martwiłem że coś się stało.
K: Maaaareeek przepraszammm...- mówiłem krztusząc się krwią
M: Kacper co się stało? gdzie jesteś?!
K: W - nie dokończyłem bo urwał mi się film..Marek:
Po telefonie od Kacpra natychmiast zacząłem działać. Zadzwoniłem do Jacka aby namierzyć telefon Kacpra.J: No co tam Marek?
M: Hej. Możesz namierzyć mi telefon Kacpra?
J: A dlaczego? Coś się stało?
M: Jacek proszę cię teraz nie czas na wyjaśnienia.
J: Dobra. Czekaj chwile
M: Proszę cię pospiesz się.
J: Dobra mam. Ostatnio telefon Kacpra logował się w parku niedaleko twojego mieszkania.
M: Dobra dzięki Jacek . Później ci wszystko wytłumaczę.
J: Okej. Część.Rozłączyłem się i natychmiast pobiegłem do parku. Gdy tam dotarłem zacząłem nawoływać Kacpra. Po chwili ujrzałem spore zbiorowisko ludzi. Przeszlem bokiem i ujrzałem leżącego w krzakach nieprzytomnego mojego brata. Mial na brzuchu dwie rany kute, podejrzewam że po nożu. Już na ten widok zaczęły lecieć mi łzy, lecz musiałem zachować zimną krew i działać. Sprawdziłem jego oddech. Nie oddychał. Rozpocząłem masaż serca i krzyknąłem w stronę tłumu aby ktoś wezwał pomoc. Natychmiast mnie posłuchali i po chwili na miejscu była karetka pogotowia. Lekarz przejął ode mnie ratowanie życia mojego brata i w końcu zaczął oddychać.
R - ratownik
R: Dobra oddycha. Na dechę i do szpitala z nim. Ruchy ruchy panowie!
M: Przepraszam, mogę jechać z wami? - zapytałem przez łzy ratownika
R: A kim jest Pan dla poszkodowanego ?
M: Bratem.
R: No dobrze. Proszę wsiadac.Marek:
Po jakiś 5 minutach byliśmy już w szpitalu. Na korytarzu czekała już lekarka.L - lekarka
P - pielegniarkaP - Pani doktor to ten mężczyzna z parku
L - Natychmiast jedziemy z nim na blok. Pan tu zostaje
M - Pani doktor ale Pani musi go uratować. On musi żyć!
L - Zrobię wszystko co w mojej mocy. Proszę usiąść i czekac.
M - Posłuchałem lekarki i usiadłem na krześle. Wtedy myślałem, że nigdy już nie zobaczę mojego brata...Jak myślicie, czy Kacper przeżyje? Czy uda się złapać Arka na czas?
Tego dowiecie się w następnych rozdziałach.
![](https://img.wattpad.com/cover/327091274-288-k2238.jpg)
CZYTASZ
Policjantki i policjanci - patrol 06
RandomOpowiesc opowiada o Natalii i Marku z patrolu 06 oraz innych bohaterach, także nieistniejących w serialu. W książce będą zawarte w większości historie z życia prywatnego bohaterów. Historie są zmyślone.