Rozdział 12

168 7 1
                                    

Gdy wchodzimy do domu razem z tatą od razu wita nas babcia tłumacząc że dziadek powinien się niedługo pojawić.

- Kochanie jak ty wyrosłaś. Widziałam cię zaledwie w tamte wakacje. - mówi.
- Nie przyjechałam na święta i się jakoś nie spotkałyśmy. - mówię.
- Słyszałam że miałaś co robić. - mówi babcia.
- Tak i chciałabym z wami porozmawiać na ten temat ale to jak dziadek się pojawi. Chcę aby każdy był obecny przy tej rozmowie. - mówię.
- Dobrze to może teraz pójdziesz się rozpakować a ja dokończę obiad. Remusie pomożesz mi? - pyta.
- Oczywiście. - odpowiada tata.

Coś mi się zdaje że wiedzą o czym chcę z nimi pogadać. Specjalnie rozpakowywałam się wolno. Chciałam się jakoś przygotować choć sama wybrałam taki moment na tą rozmowę ale nie mogę dłużej czekać. Po wyjściu z komnaty cały czas o tym myślałam. W pociągu nie zamieniłam z nikim słowa tylko pożegnałam się z nimi na peronie i ruszyłam do taty. Harry pewnie przekazał reszcie o co chodzi ale nie jestem na to zła. Martwią się o mnie więc to normalne. Gdy schodzę na dół widzę że dziadek już wrócił.

- Moja ulubiona wnuczka przyjechała. - mówi rozkładając ramiona w które od razu wpadam.
- Nie masz dużego wyboru. - mówię.
- No tak jest jeszcze tylko dwoje rozrabiaków. - mówi.
- Jeden jest starszy od mnie więc nie taki rozrabiaka. - mówię.
- Tak ale zachowuję się jak dziecko. - mówi.
- No tak Eric jest dzieckiem. - mówię.
- Potrafi się zachować jak trzeba. - mówi babcia.
- Tak przy obcych bo jak jest w śród nas to zachowuję się jak dziecko. - mówię.
- Masz rację ale widzisz robi karierę.
- Aby pozostał sobą to będzie najważniejsze. - mówię.
- Masz rację kochanie. - mówi dziadek.
- Zapraszam do stołu obiad podany. - mówi babcia.

Zasiadamy wszyscy i zaczynamy zajadać się pysznościami babci. Przy stole atmosfera gęstnieje z każdą minutą. Każdy z dorosłych unika mojego spojrzenia. Wiedzą bardzo dobrze o co zapytam.

- Dyrektor już was powiadomił prawda? - pytam.
- Tak kochanie. - mówi babcia.
- Mi powiedział że to wy macie powiedzieć prawdę. - mówię.
- Co chcesz widzieć? - pyta dziadek.
- On na prawdę jest naszą rodziną? - pytam.
- Tak to prawda ale miałaś się nie tak o tym dowiedzieć. - mówi dziadek.
- O matko nie to nie możliwe. - mówię.
- Tak jest to mój brat bliźniak. - mówi dziadek.
- Co ale jak to? Przecież nie masz nazwiska Riddle. - mówię.
- Zaadoptowała mnie jedna z rodzin a ja z Tomem nie byliśmy mocno związani on nienawidził matki i ojca a ja bardzo za nimi tęskniłem. Gdy inna rodzina mnie przygarnęła pod swój dach okazało się że są czarodziejami ja też nim się okazałem. Chodziłem do Hogwartu dokładnie do Ravenclaw a Tom do Slytherinu. Nie odzywaliśmy się do siebie wogule jakbyśmy nie byli braćmi potem stał się okrutny. Wiedziałem że będzie chciał zemsty na mnie. I tak się stało rzucił klątwę na naszą córkę. - mówi.
- On zabił moją mamę? - pytam.
- Tak kochanie ale jest coś jeszcze.
- Co dziadku? - pytam.
- On gdy się odrodzi nie spocznie aby cię dopaść. - mówi dziadek.
- Nie to nie może być prawda. - mówię.
- Jest kochanie i bardzo cię za to przepraszamy. - mówi babcia ale ja już nie słucham i wybiegam z domu. Pada deszcz ale ja na to nie zwracam uwagi chcę uciec stąd jak najdalej. Gdy docieram do mojego ulubionego wzgórza siadam na nim i zaczynam płakać. Jestem bezsilna nie wiem co mam robić. Już próbował odrodzić się dwa razy kolejny raz może mu się udać a wtedy zginę marnie. Godzinę później deszcz przestaje padać a ja nadal siedzę przemoczona i zapłakana.

- Nie wiedziałem że kiedyś to zobaczę. Lupin cała mokra. - mówi znajomy głos a gdy się odwracam zauważam Malfoya.
- Czego tu szukasz? Śledzisz mnie? - pytam.
- Lupin co się stało? - pyta siadając obok mnie.
- Nic się nie stało szukasz guza Malfoy? - pytam.
- Chcę pomóc. Widzę że płaczesz. - mówi.
- Przejdzie mi. - mówię.
- Nie wydaje mi się a jak będziesz tu siedzieć to się jeszcze przeziębisz. - mówi.
- A co ty nagle taki troskliwy się stałeś? - pytam.
- Normalne że nie dam dziewczynie się przeziębić. - mówi.
- Podmienili cię czy jest tu ktoś kto zaraz zrobi mi kawał? - pytam.
- Jestem sam przyjechałem do znajomych mojej mamy. - mówi.
- No proszę Malfoy w mugolskiej dzielnicy nieźle. - mówię.
- Potrafię zadziwiać Lupin. - mówi.
- To co tu robisz? - pytam.
- Już mówiłem jestem na wakacjach u znajomych mojej mamy. - mówi.
- Pytam co robisz na tym wzgórzu?
- Siedzę sobie z dziewczyną która najwyraźniej potrzebuje wsparcia. - mówi.
- Ciebie podmienili gdzieś? - pytam.
- Nie ale ty jako jedyna gryfonka jesteś normalna. - mówi.
- Oj co za zaszczyt mnie kopnął.
- Może nie zaszczyt. - mówi.
- Coś czuję że kombinujesz coś. - mówię.
- Nic a nic. Przysięgam na moją matkę a ona jest dla mnie najważniejsza.
- Dobrze wiedzieć mogę to wykorzystać.
- Jak chcesz skrzywdzić moją matkę to zrób co kolwiek ze mną nie lubię gdy dzieje jej się krzywda. - mówi.
- Spokojnie nic nie zrobię twojej matce przecież nic mi nie zrobiła.
- To co powiesz czemu płaczesz.
- Okej moją bliską rodziną okazał się Voldemort który gdy się odrodzi będzie chciał mnie zabić. - mówię.
- To pojechałaś po całości.
- Moja rodzina jest zwariowana.
- Moja także. Ojciec ślepo wieży w jego idee. A ja jako przykładny syn Malfoya muszę także. - mówi.
- Nie jesteś dobrze zrozumiany.
- Tak dokładnie bo kto by się przejmował czyimś zdaniem.
- Przykro mi. - mówię.
- Nie potrzebnie już się pogodziłem z moim losem.
- Zawsze możesz go zmienić. - mówię.
- Niestety choć bardzo bym chciał.
- Zawsze masz wybór mój los jest przesądzony choć wiem to dopiero od kilku godzin.
- Ty i Potter go załatwicie jeżeli się odrodzi. - mówi.
- Wiesz nie wszystko jest pewne.
- Wiem ale jesteś dobrą czarownicą on też nie jest najgorszy. - mówi.
- Nie no Malfoy ty chyba coś brałeś.
- Nikt nie narzuca mi tutaj presji więc jestem sobą. - mówi.
- To dlatego w szkole zachowujesz się jak dupek?
- Tak gdyby nie mój ojciec byłbym inny. Moja matka nie może ingerować w słowa ojca ale wysyła mnie tu zawsze na wakacje abym od niego odpoczął. - mówi.
- Twoja matka to skarb. - mówię.
- To prawda dlatego gdyby coś jej się stało nie przeżyłabym tego.
- Moja umarła na nowotwór a tak tylko myślałam. Okazało się że Voldemort rzucił na nią klątwę aby umierała powoli i boleśnie. - mówię.
- Przykro mi nie wiem jak to jest stracić matkę ale wiem że to musi być ciężkie.
- Pogodziłam się z jej śmiercią ale nie wiedziałam że teraz na nowo będę musiała to robić.
- Dasz radę jesteś silna.
- Dzięki Malfoy nie jesteś taki zły jakim cię malują.
- Ty też nie jesteś taka zła.
- Będę musiała już iść robi się ciemno.
- Spotkamy się jeszcze? - pyta.
- Jutro o 15 tutaj gdzie dziś.
- Okej będę punktualnie.

Tak więc oto następnego dnia wstałam o 12. Zeszłam na dół gdzie wszyscy byli ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Zjadłam śniadanie i wróciłam aby się przebrać nim się obejrzałam byłam gotowa do wyjścia.

- A gdzie młoda dama się wybiera? - pyta tata stojąc w korytarzu.
- Jak najdalej stąd. - odpowiadam.
- Wiesz że nie będziesz unikać z nami rozmowy w nieskończoność. - mówi.
- A co jeśli tak zamierzam?
- To się przeliczysz wiesz że to tak nie działa. - mówi.
- Trudno wychodzę nie wiem o której wrócę. - mówię wychodząc.

Gdy docieram na miejsce chłopak już na mnie czeka.

- No brawo księżniczko na czas. - mówi.
- Milcz i mnie nie wkurzaj bardziej.
- Co się już stało?
- Ojciec chciał ze mną rozmawiać ale ja nie dałam mu bardzo dojść do zdania. - mówię.
- Wiesz że nie unikniesz tej rozmowy.
- No co za geniusz z ciebie. - mówię.
- Nie nabijaj się.
- Będę a teraz co robimy?
- Nie wiem chodźmy na plażę.
- Okej niech będzie.

Tak właśnie oto spędziłam dzień ze ślizgonem. Wrzucił mnie do wody nabijał się że nie umiem pływać i inne różne rzeczy. Śmiałam się z nim i świetnie bawiłam. Blondyn okazał się fajnym chłopakiem który jest skrzywdzony przez los. Kolejne nasze dni spędzaliśmy podobnie. Lody plaża woda. Spacery po lesie i nocne rozmowy. Te lato było nasze a ja byłam szczęśliwa. Choć nie wiedziałam jak będzie wyglądać nasza relacja w szkole. I tak właśnie został mi ostatni dzień u dziadków jutro miał po mnie przybyć ojciec.

- To co Gabi to nasz ostatni dzień?- pyta Draco przytulając mnie na powitanie.
- Tak Draco ostatni aż szkoda wracać.
- Zgodzę się z tobą. Wrócą nam wypracowania eseje i różne inne.
- Oj jak ja chcę aby wakacje trwały dłużej. - mówię.
- Spokojnie w następne lato też tu przyjedziemy. - mówi.
- Nie wiem czy przyjadę. - mówię.
- Jak to? - pyta.
- Żartuje przecież.
- No ja mam nadzieję a teraz zapraszam na spacer a później lody i plaża. - mówi.
- Zgadzam się .

Nasz dzień minął nam bardzo dobrze i nie chciałam wracać do domu. Draco odprowadził mnie pod sam dom.

- To co widzimy się w szkole? - pyta.
- Tak o ile nie będziesz dupkiem.
- Nie potrafiłbym jak spędziłem z tobą całe wakacje. - mówi przytulając mnie
- Do zobaczenia Draco.
- Do zobaczenia Gabi.

Witam was kochani w kolejnym rozdziale!! Wakacje w towarzystwie przystojnego ślizgona. Taka to ma dobrze. Co sądzicie o rozdziale? Piszcie koniecznie w komentarzach!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!

Pozdrawiam Wiktoliaaa ⚡

Córka wilkołaka | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz