Rozdział 7

175 6 0
                                    

Ron jak obiecał tak zrobił. Lecimy właśnie ich samochodem do Harrego. Razem z Ronem myślimy że to wujostwo mu nie pozwala do nas pisać. Musimy go stamtąd zabrać. Jesteśmy już niedaleko widzę już budynek w którym mieszka mój przyjaciel. Gdy dolatujemy w oknie przyjaciela dostrzegam kratę. Co to są za ludzie że zakładają kratę w oknie nastolatkowi? Mugole są na prawdę dziwni. Babcia od strony taty była mugolem ale z tego co wiem nigdy tacie nie założyła kraty w oknie mimo że dużo rozrabiał. Po chwili w oknie staje Harry.

- Ron Fred George Gabi co wy tu robicie? - pyta.
- Jak to co ratujemy cię od tych ludzi. - mówię.
- Spakowany? - pyta Ron.
- Nie .
- No to na co czekasz. - mówię.

Chłopak po chwili wrzuca wszystkie swoje rzeczy a my podpinamy linkę aby wyrwać kratę. Gdy krata jest już wyrwana wracamy do Harrego. Do bagażnika chłopak ładuje kufer a nam daję Hedwigę. Sam chcę wsiąść gdy do pokoju wpada jego wuj. Harry wsiada ale mężczyzna łapie go za nogę. My trzymamy go mocno i po chwili odlatujemy a wuj Harrego ląduje na dole ogródka.

- Z okazji urodzin najlepsze życzenia. - mówimy razem z Ronem Harremu.
- Dziękuję wam. Ostatnie dni były koszmarne i jeszcze dziś się dowiedziałem że wasze listy zabierał domowy skrzat. - mówi Harry.
- Spokojnie u mnie się nic ciekawego nie działo ale nasza Gabi zwiedziła kilka krajów. - mówi Ron.
- Na prawdę? - pyta Harry.
- Tak byłam we Francji Hiszpanii Włochach i Grecji. - mówię.
- To musiało być ciekawie. - mówi Harry.
- Było bardzo ale brakowało mi was. Dlatego nie zostałam u dziadków długo bo chciałam was zobaczyć i przede wszystkim dowiedzieć się co się dzieje z tobą. - mówię.
- Przepraszam ale myślałem że nie chcecie się ze mną zadawać bo nie dostawałem od was listów. - mówi.
- Ja pisałam dużo ale żadnej odpowiedzi. - mówię.
- Teraz najważniejsze że wszystko się wyjaśniło. - mówi Ron.
- Masz rację. - mówię.
- Powtórzysz? - pyta rudowłosy.
- Chyba śnisz. - mówię.
- No dobra niech ci będzie. - mówi zrezygnowany.

Gdy docieramy do Nory jest już ranek. Wychodzimy po cichu aby pani Weasley się nie zorientowała że znikneliśmy.

- Droga wolna. - mówi szeptem Fred.
- Ciszej. - mówi George wchodząc.
- Wezmę sobie jedno. - mówi Ron biorąc ciasteczko.
- Bierz mama się nie zorientuję. - mówią bliźniacy i też biorą po jednym.

Widzę wzrok Harrego jak patrzy co tu się dzieje. Naczynia same się myją ubranie samo się szyje wskazówki mają zdjęcia dzieci Wesleyów które się ruszają. Dla niego to nowość i miło tak popatrzeć na kogoś kogo tak magia zachwyca i ma jej tak mało po za szkołą. Z mojego zachwytu wyrywa mnie pani Weasley która pojawia się nagle.

- Gdzie żeście się włóczyli? Nie ma ubrań samochodu żywego ducha. - mówi.
- Mamo byliśmy po Harrego. - mówi Ron.
- Ciebie Harry nie winię cienie Gabi także to pewnie był pomysł moich durnych dzieci. - mówi.
- Nie pani Weasley to ja chciałam aby jakoś dostać się do Harrego a chłopcy mi tylko pomogli. Całe wakacje zamartwiałam się o przyjaciela i nie mogłam czekać aż do powrotu do Hogwartu dlatego jeżeli kogoś ma pani obwiniać to mnie. - mówię.
- Nie mam za co cię winić kochana. Siadajcie do stołu zaraz podam wam coś pysznego. - mówi.

Gdy siadamy pani Weasley podaje nam pyszne śniadanie.

- Dzień dobry Wesleye! - mówi pan Wesley wchodząc do domu.
- Dzień dobry tato!
- Dzień dobry kochanie! - mówi pani Weasley całując męża na powitanie.
- Dzień dobry Gabi. - mówi do mnie.
- Dzień dobry panu. - mówię.
- A ten co to za jednen? - pyta patrząc na Harrego.
- Harry Potter proszę pana. - mówi.
- No Harry w naszym domu mówi się o tobie dużo. - mówi.
- Jak tam w pracy tato? - pyta Ron.
- 9 interwencji aż 9. A właśnie Harry nie wiesz do czego potrzebna jest mugolom gumowa kaczka? - pyta.
- Nie jestem pewien. - mówi okularnik

Córka wilkołaka | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz