Rozdział 4

271 9 1
                                    

Razem z Hermioną Harrym Ronem i Hagridem idziemy i mówimy mu o incydencie na meczu. Ja sama nawet nie zauważyłam jak miotła Harrego zwariowała. Zaklęcie mówił Snape i Hermiona musiała jakoś odwrócić jego uwagę więc podpaliła mu szatę.

- Snape czycha tylko na to co pilnuję trójgłowy pies. - mówi Harry.
- Skąd wiecie o Puszku? - pyta Hagrid.
- To co ktoś nazwał? - pyta Ron.
- No jasne przecież jest mój ale pożyczyłem go Dumbledorowi. - mówi Hagrid.
- Ale Hagrid Snape chcę ukraść to co pilnuję Puszek. - mówi Harry.
- To nie powinno was interesować to co jest na trzecim piętrze dotyczy Dumbledora i Nikolasa Flamela. - mówi.
- Nikolasa Flamela? - pytam.
- Mam za długi jęzor. - mówi mrucząc do siebie.

Od rozmowy z Hagridem minęło sporo czasu a my nadal nic nie znaleźliśmy na temat Flamela. A ja miałam kolejną kłótnie z Malfoyem

Szłam właśnie na zajęcia do Snapa. Za rogu wyszedł Malfoy ze swoją bandą.
- No Lupin myślisz że nie zapominałem o tej akcji z lekcji latania. - mówi.
- Wiesz nie obchodzi mnie czy pamiętasz czy nie. - mówię.
- Wiesz że mogę powiedzieć całej szkole o tym kim jest twój tatuś. - mówi śmiejąc się.
- Jeżeli coś piśniesz choćby słowem ja urządze ci takie piekło w tej szkole że nikt ci nie pomoże. - mówię przykładając mu różdżkę do szyi.
- Rzucanie zaklęć na uczniów może skończyć się dla ciebie szlabanem albo wydaleniem. - mówi.
- Nie obchodzi mnie to. Choćby usłyszę że coś powiedziałeś o moim ojcu pożałujesz. - mówię odchodząc.

Posłuchał mojej rady bo nie słyszałam aby ktoś mówił że mój ojciec jest wilkołakiem. Od tej rozmowy chłopak nauczył się raczej że nie wolno mi podpadać. Omija mnie szerokim łukiem z czego się bardzo cieszę.

22.12. 1991r.
Dziś właśnie jadę do domu na święta. Ostatnio z tatą widziałam się chwilę po moim pierwszym meczu. Stęskniłam się za nim pomimo pisanych listów. Idę razem z przyjaciółką ciągnąć kufer za sobą.

- Ron a ty jeszcze nie spakowany? - pytam. Chłopak jak gdyby nigdy nic gra sobie w szachy czarodziejów z Harrym.
- Nie wracam na święta rodzice jadą do Charliego do Rumunii zobaczyć smoki więcej ja podziękuję. - mówi.
- No to razem z Harrym poszukajcie jeszcze coś o Flamelu. - mówi Hermiona.
- Przeszukaliśmy całą bibliotekę. - mówi Harry.
- Ale nie dział ksiąg zakazanych. - mówię.
- No dobra zobaczymy co dba się zrobić. - mówi Harry.
- To wesołych świąt chłopcy! - mówię przytulając najpierw Harrego później Rona.

Gdy siedzę w pociągu razem z Hermioną jestem taka podekscytowana że wracam do domu. Mój tata zawsze piekł różności tylko ja święta więc oczekiwałam ich szybko. Gdy mama jeszcze żyła rozpieszczała mnie na każdym kroku ale przestrzegała mnie przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Wieczorem dojeżdżamy do Londynu tam masa ludzi szybko znajduję rodziców i ja rozglądam się za swoim. Nagle widzę go więc żegnam się z Hermioną i idę w jego stronę. Rzucam się w jego ramiona.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam. - mówię przytulając mocno tatę.
- Ja za tobą też kochanie. - mówi.
- Nareszcie będę z tobą chociaż kilka dni. - mówię.
- Też nie mogłem się doczekać. - mówi.
- Mam ci tyle do opowiedzenia.
- Może chodźmy do domu a tam opowiesz mi czego nie napisałaś w liście. - mówi biorąc mój kufer.
- Dobrze nie mogę się doczekać aż ubierzemy choinkę i ozdobimy dom.
- Ja powoli zaczełem ozdabiać dom.
- To świetnie mniej będziemy mieli.
- Myślałem że będziesz zła. - mówi.
- Dlaczego miałabym być zła przecież chciałeś dobrze. - mówię.
- To się cieszę a teraz zapraszam panią do domu. - mówi.

Po chwili łapie mnie za rękę i teleportujemy się pod nasz dom. Widzę już że tata rozwiesił lampki na dom i drzewka przy domu.

- Podoba się? - pyta.
- Oczywiście jest pięknie. - mówię.
- No to bardzo się cieszę. - mówi.
- To co tato zrobisz swoją popisową gorącą czekoladę? - pytam.
- Dla mojej kochanej córki oczywiście.
- To ja pójdę się rozpakować.
- Okej.

Córka wilkołaka | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz