Pov: Xanthe
Gdy światło księżyca padło na moją twarz stanęłam jak wryta. Pierwszy raz w życiu wyszłam na powierzchnię. Pierwszy raz widzę świat u góry. To jest niesamowite uczucie. Nigdy nie sądziłam, że opuszczę Sadre, a właśnie w tej chwili mogłam cieszyć się niesamowitym widokiem, który rozpościerał się przede mną. Mimo iż była noc, widziałam wszystko doskonale, więc nawet nie potrzebowała słońca by podziwiać świat na powierzchni. Byłam przyzwyczajona do gęstego, niemal namacalnego mroku jaskiń, grzybów, które służyły nam za oświetlenie i pełniły funkcje mieszkalne, do naszych pająków, które hodowaliśmy, a Erdas był... Niesamowity, inny, zapierający dech w piersiach, ale jednocześnie tak obcy, że mimo jego piękna, czułam się dziwnie, nawet w towarzystwie przyjaciół czułam się dziwnie osamotniona.
Conor i Meilin byli tak szczęśliwi, gdy spotkaliśmy resztę swoich przyjaciół. Ściskali się i skakali ze szczęścia, a z ich twarzy nie schodził uśmiech. Ten obrazek był tkliwy i wzruszający, ale jednocześnie pustka i wyobcowanie pogłębiły się w moim sercu, czułam wyraźnie ich szczelinę, która teraz się rozszerzyła. Starałam się z moimi przyjaciółmi cieszyć się szczęściem, które ich rozpierało, ale w głębi duszy czułam przeraźliwy smutek. Czy kiedyś jeszcze spotkam mój lud? Czy wszyscy przemienieni w Rój odzyskali swoje ciała? Czy Phos Astos będzie odbudowane i takie jak dawniej? Nie znałam odpowiedzi na te pytania, ale starałam się nimi nie martwić, co będzie to będzie, przyjmę wszystkie wyzwania, które stawi przede mną życie.
-I jak podoba Ci się Erdas? Oczywiście, widzisz tylko maluteńki kawałeczek i to w dodatku po ciemku, a pewnie jeszcze zobaczysz wiele pięknych miejsc, ale dopiero co wyszłaś z Sadre... Więc jak Ci się podoba?- zapytał troszkę plącząc się w słowach Takoda.
No właśnie, Takoda. Jako jedyny nie witał się tak radośnie z resztą. Na jego twarzy oprócz radości znajdowało się coś jeszcze... jakby melancholia. Czy nie cieszy go powrót do domu? Kovo, jego zwierzoduch, czujnie rozglądał się dookoła, jakby spodziewał się nagłego ataku, mimo iż niedawno pokonaliśmy Wyrma. Zawdzięczałam mu wiele. To on właściwie pokonał tego pasożyta, który wyniszczał świat, jak zostało to przepowiedziane. W jakiś dziwny sposób czułam się związana z tą dwójką, inaczej niż z resztą. Poza tym, gdy przebywałam z Takodą czułam takie przyjemne ciepło rozlewające się w moim ciele. Pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłam i było to niepokojące, mimo to, czerpałam jakąś przyjemność z tego odczucia.
-Dobrze, dziękuję. Chętnie bym zobaczyła Erdas w świetle słońca, ale narazie musi mi wystarczyć księżyc, a krajobrazy jak do tej pory są niesamowite- powiedziałam, celowo nie zwracając uwagi na jego plątanie się przy zadawaniu mi pytania.
Uśmiechnął się szeroko, zadowolony z odpowiedzi. Ja poczułam dziwne ciepło na policzkach. No cudownie. Rumieniec wykwitł czerwonym kwiatem na moich policzkach. Odpędziłam pokusę schowania twarzy w dłoniach i po prostu sprawiałam wrażenie, że podejrzanie mocny kolor na mojej twarzy całkowicie mnie nie obchodzi i nie mam pojęcia co go mogło przywołać. Zamiast zwracać uwagę na porozumiewawcze uśmiechy czwórki przyjaciół, którzy jakimś cudem mimo zmroku widzieli czerwień, która zalała moje policzki, skupiłam się na podziwianiu piękna Erdasu.
Oprócz krajobrazów, najbardziej interesowały mnie gwiazdy. Gdy po praz pierwszy o nich czytałam czułam potrzebę ich zobaczenia. Przez cały życie patrzyłam na świecące grzyby, wyobrażając sobie, że to te świecące z dala jasne punkty, które wskazują drogę marynarzom i zagubionym wędrowcom. Ponoć dało się też wyczytać z nich przyszłość, jednak była to tylko niejasna plotka, której nigdy nie potwierdzono. A szkoda. Mimo wszystko chciałam zobaczyć, jak potoczy się moje życie. Jednak skoro nie znam sposobu by wyczytać swoją przyszłość to raczej nie będzie mi dane zobaczenie moich kolejnych lat. W sumie lepiej, że znam tylko teraźniejszość i przeszłość, dzięki temu mogę być kowalem własnego losu oraz nie będę czuła potrzeby uciekania przed jakimś wydarzeniem, które odbije się w ostatecznym rozrachunku, dobrze na moim życiu i samopoczuciu.