Biegła wśród wodospadu łez niebios. Niewielka postać trzymająca jeszcze mniejszą sylwetkę w ramionach, biegła. Zimno wdzierało się pod narzutkę ubrania, które biegnąca postać posiadała. Jedyną rzecz, która mogła zapewnić by jej ciepło nie było kąsane mrozem, oddała swojemu światu, który chrapliwie oddychał w jej ramionach. Biegła, a łzy które roniła ulatywały na wietrze i wsiąkały wraz z deszczem w glebę i wędrowały głęboko, jakby były jedyną formą modlitwy jaka jej pozostała. Ona biegła błagając o życie dla jej złamanego świata.
Błoto, które rozchlapywała wokół siebie, przywarło do jej ubrania, lecz przez swój chłód, odbierało resztki ciepła i sił zgromadzone w lichym ciele. Nie wiedziała czemu. Nie pojmowała dlaczego. Wiedziała zaś jedno. Musi uratować swój świat, inaczej ona sama przestanie istnieć i zanurzy się w ciemności, z której nie ma wyjścia. Ciemność nocy napływała ze wszystkich stron, trącąc wrażliwą strunę jej duszy, ten kawałeczek, który musiała stłumić by się nie poddać. Na dnie duszy, pod ostatnią struną kryła się przerażona, zbyt młoda na to wszystko dziewczynka, która wołała do ciszy, by ktoś jej pomógł.
Tamte światła, ciepło, które jeszcze istniało, oraz to jedno uczucie, którego smaku dawno zapomniała. Nadzieja. Tamten poranek oprócz świata budzącego się do życia, przyniósł szarość chmur burzowych, które po deszczu, wyczarowały by tęczę. Lecz nikt tego nie mógł się dowiedzieć, dopóki deszcz nie przestanie padać. Walcząc z narastającym zmęczeniem, została zalana wspomnieniem, które było początkiem tego wszystkiego. Ostatni wrzask, chwilowy urywany płacz, potem cisza, a w tej ciszy rozdzierający jęk. Łoże we krwii, przerażone oczy pędzące pomiędzy widokiem słabnącej kobiety, która dopiero co rozpoczęła lato swego żywota oraz staruszki, która mimo widocznej zimy wieku, prezentowała w sobie potęgę i siłę, której tej pierwszej nigdy nie było przeznaczone osiągnąć. Świszczący oddech, coraz wolniejszy, który zamienił się w ciszę śmierci i ciche przekleństwa memłane przez zdeterminowaną kobietę stojącą nad łóżkiem. Czarne chmury pochłonęły dopiero co pokonujące ciemność promienie wschodu. Nie rozumiała nic ze sceny, przy której nie powinna nigdy się znaleźć, lecz los nigdy nikogo jeszcze nie oszczędził. Posiadała jedno przeczucie w pustce, która nagle wypełniła ją całą, działo się coś złego, starszego.
Gdy ponure chmury połykały ostatnie światła, zajął się małą światłością lichy knocik. Dziewczynka podniosła oczy, z których toczyły się wodospady łez, to słaby, lecz głośny płacz przebił martwą ciszę. Do tego dźwięku dołączyło się ciche szeptanie staruszki do dziecka, które rozdarło ciemność śmierci. Istotka zmuszona przez los, do patrzenia na tą scenę, zatraciła się w swoim niezrozumieniu, a obudziła się dopiero na uścisk, który poczuła na swoim ramieniu. Podniosła spuchnięte oczy na zmęczone tęczówki staruszki. Wyszeptała do niej parę słów, które pozwoliły jej zbudować swój nowy świat na gruzach poprzedniego i równocześnie poznać klucz do jego zniszczenia.
Teraz zaciskając zęby, zbierając siły, których nie miała, biegła do przodu, poganiana słowami przeznaczenia. Ona umarła... Ale on się narodził... Strzeż go... Ale Ona się kiedyś upomni o dziecko śmierci... módl się wtedy do zapomnianego przez ciebie bożka... a los już sam zdecyduje... Pilnuj go. Pilnuj go. Pilnuj.... Miała go pilnować, chronić, nie może pozwolić by Ona zabrała jej jedyny świat, który pozostał, jedyne światło, które zostało. Musiała walczyć, by On przeżył. Jej braciszek.
Błoto chlupotało, małe ciałko zmuszone do zbyt wielkiego wysiłku, opadało w kojącą ciemność, kuszącą nieświadomość. Deszcz lał nieprzerwanie, wysokie tyczki bambusa kołysały się w rytm wściekłego wiatru. Jakby pogoda wiedziała doskonale co się za chwilę stanie, lecz ani myślała pomóc, by doprowadzić do pozytywnego rozwiązania. Wraz ze zbliżaniem się do celu, muzyka wiatru przybierała na sile. Słabsze bambusy łamały się, drwiąc z wysiłków dziewczynki.
Gdy ta wypadła na polanę, zobaczyła jak jej jedyna nadzieja rozpada się w proch i odlatuje z wiatrem. Świątynia była zgliszczami, które parowały przy styku z wodą niebios. Drobna postać upadła w błoto. Ostatkiem sił zawołała imię zapomnianego bożka, które nagle zalśniło w jej pamięci. Krzyk został zdławiony przez ciemność. A dwa drobne ciałka, bez sił upadły.
Kojąca ciemność powoli rozmazywała się przed oczami dziewczynki. Nie czuła zmęczenia, deszczu, zimna. Nie czuła goryczy, żalu, zawiedzenia, poczucia straty i oszukania. Był jedynie spokój i cisza, która wypełniała każdy skrawek duszy istotki. Gdy obraz rozpostarty przed nią nabrał ostrości, nie potrafiła być zdziwiona, jakby odebrałno jej tą zdolność. Uśmiechała się. Czuła jak kąciki jej ust unoszą się do góry. Widziała swojego braciszka na zielonej trawie, pośród świergotu ptaków i jasnych promieni słońca. W oddali szumiała rzeka, a przy niej tysiąc małych wodospadów. Czuła ciepłe muskanie wiatru o skórę, delikatne łaskotanie płatków kwiatów o skronie, na których nosiła wianek. Przepełniało ją szczęście, ciepło, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie pamiętała jak się tutaj znalazła. Wydawało się jakby od zawsze się tutaj znajdowała, jakby wszystko co robiła, było po to, by się tutaj znaleźć. Ciemne krótkie włosy zasłoniły kurtyną grzywki szmaragdowe oczy sześcioletniego dziecka. Nie rozumiała czemu w takiej chwili, na dnie duszy, czuła ciemność, chłód, skrajne wyczerpanie i deszcz bębniący o jej ciało, które szybko traciło resztki ciepła. Zaczęła się niekontrolowanie trząść, jakby znalazła się nagle w najzimniejszym miejscu na ziemi. Uśmiech jej braciszka dalej lśnił jaśniej niż promienie słońca. Lecz przez jej świadomość dobiły się słowa pisane krwią: To kłamstwo, oszustwo, nieprawda.
Nie rozumiała tego, ale ciemność ponownie pochłonęła ją, zostawiając wspomnienie uśmiechu chłopczyka. Ledwie starczyło jej sił, by się obudzić, już musiała usiąść. Sąsiedztwo zimnego ciałka przeraziło ją i odegnało całe zmęczenie, które promieniowało z każdej części jej ciała. Nie... Nie.... Nie! Nie potrafiła ocalić swojego braciszka, swojego świata. Po tym wszystkim... Światło jego dawnego uśmiechu zostawiło krwawy ślad w jej sercu. Zawyła przeraźliwie, nieludzko, jak istota, która straciła cały swój świat.
Łkała długo, deszcz powoli odchodził, a słabe światło księżyca oświetliło skuloną dziewczynkę przykrywającą swoim ciałem małego trupka. Zmęczenie i wychłodzenie przedarło się przez mur żałoby otulając żywą istotę ciemnością, która niosła ulgę i zapomnienie.
Srebrne światło księżyca odbiło się od białego futra stworzenia siedzącego przed dwojgiem dzieci. Czarne połacie ciała, znikały wśród ciemności czyniąc na postaci jeszcze większe wrażenie niematerlianości. Biel i czerń. Yin i Yang. Światło i ciemność. Życie i śmierć. Nieskończoność. Ta istota była tym wszystkim. W zmęczonych oczach ktoś kto by obserwował tą scenę, dostrzegłby współczucie i ból. Lecz nikogo nie było oprócz jednego zimnego ciałka, jednego nieprzytomnego, oddychającego jeszcze i wielkiej istoty górującej nad nimi. Dzieci wydawały się jakby spały. Stworzenie dotknęło poruszającej się klatki piersiowej w miejscu, gdzie było serce. Zabierając duszyczkę, która mogła zaznać w końcu spokoju, dała błogosławieństwo żywemu dziecku. Ktoś może by poznał istotę i nawet by ją nazwał, lecz świadków nie było oprócz cichej muzyki wiatru wśród bambusów.
~~~
Witajcie,
Przepraszam, za tak długą nieobecność. Z jednej strony nie potrafiłam odnaleźć ulatujących słów, z drugiej moje życie nabrało prędkości zbyt wielkiej, bym mogła wyłapać oddalające się słowa.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, mimo mroku, który starałam się oddać oraz krótkości tego shota. Dziękuję każdej osobie, która to przeczytała.
Spokojnej i miłej nocy/dniaZa chwilę skończy się rok 2023. Chciałam podziękować każdej osobie, która przeczytała choćby kawalątek którejkolwiek mojej książki. Dziękuję. To dzięki wam to jeszcze istnieje. Życzę Wam, byście nauczyli się dostrzegać nawet najmniejsze światełko nadziei pośród ciemności beznadziei. Niech ten rok, będzie lepszym rokiem, wypełnionym uśmiechem, miłością, radością i nadzieją. Pamiętajcie, że to wszystko leży w waszych rękach.
Pozdrawiam
Autorka.