Kolejne dni są jedną wielką czarną plamą. Zaszyłam się w swoim łóżku i nie opuszczałam go, chyba że potrzebowałam skorzystać z toalety. Próbowali dobić się do mnie wszyscy, poczynając od Camili. Dziewczyna nie dawała za wygraną. Bez przerwy dzwoniła lub pisała, ale nie miałam siły odebrać telefonu. Kilka razy pod drzwiami słyszałam Bena albo Dinah, lecz nawet im nie otworzyłam. Przyjaciółka groziła, że wyciągnie mnie siłą, jeżeli nie wyjdę, jednak i tak odprawiłam ją z kwitkiem.
Głowę mam ciężką od myśli. Boję się zajrzeć na Instagrama, bo wiem, że pewnie Mendes wrzucił już zdjęcie, na którym ogłasza światu, jaki jest szczęśliwy, że Cabello mu wybaczyła. Na blogu Lucy też pewnie pojawił się wpis, jakoby najcudowniejsza para tej szkoły wróciła do gry. Ze złości aż ciskam książką o podłogę, choć normalnie nigdy bym tego nie zrobiła. Wszystko we mnie buzuje i mam ochotę się najebać. Nie potrafię spać we własnym łóżku, bo nawet ono przypomina mi o Camili oraz o naszej wspólnej nocy.
Z roztargnienia wstaję, a następnie niemal zbiegam po schodach. Z szafy wyciągam zwykłe jeansy oraz czarną bluzę z kapturem. Kiedy schodzę do samochodu, zaczyna prawie świtać. Słońce powoli wzbija się nad horyzont, oślepiając mnie swoimi promieniami. Przeklinam je w duchu i siadam za kółkiem.
Automatycznie chcę jechać w stronę domu brunetki, ale powstrzymuję się w ostatniej chwili. Chyba nie mam jeszcze dość odwagi, by usłyszeć, że wybaczyła Mendesowi i są teraz razem szczęśliwi. Wybijam sobie więc tą myśl z głowy, zawracając w przeciwnym kierunku. Sama nie wiem dlaczego, ale niespełna piętnaście minut później wjeżdżam na autostradę, na której zginęli moi rodzice. Jest na tyle pusta, że mogę jechać, ile fabryka dała.
Takim oto sposobem wkrótce potem docieram do swojej posiadłości. Ściągam łańcuch z bramy i resztę drogi pokonuję pieszo. Dom rozpada się niemal z każdej strony. Ściany powoli osuwają się, całe są porośnięte mchem. Nie tak wyglądał za czasów mojego dzieciństwa. Ojciec dbał o każdy najmniejszy szczegół. Sprawiał, że wszędzie tętniło życie. Teraz uleciało wraz z jego.
Biorę głęboki oddech i stawiam pierwsze kroki ku wejściu. Wiem, że Ben dogląda go co jakiś czas, bym mogła wrócić tu w każdej chwili. Nigdy nie miałam na to dość odwagi. Zrobiłam to tylko raz po wyjściu z sierocińca, żeby na zawsze odciąć się od przeszłości. I zostawiłam tu przedmiot, który siostry zakonne podarowały mi w prezencie. Pora go zabrać.
Przełamuję pierwsze lody, przekręcając zamek w drzwiach. Skrzypią niemiłosiernie, kiedy je otwieram i wchodzę do środka. Od progu śmierdzi wilgocią, ale ignoruję ten zapach. Bez zbędnego rozglądania się, przemykam do swojego dawnego pokoju. Drogę znam niemal na pamięć, choć ostatnio dłużej niż pięć minut byłam tam trzynaście lat temu. Zamykam oczy, wbiegając do pomieszczenia.
Dopiero, gdy mam pewność, że nie widzę reszty domu, unoszę powieki. Z bólem serca rozglądam się dookoła, stwierdzając, że wygląda dokładnie tak samo jak przed laty. Te same zabawki stojące na półkach, ta sama zielona pościel, która zdążyła wyblaknąć, zupełnie jakby wszystko tu czekało na mój powrót. Zduszam w środku łzy i podchodzę do drewnianego biurka. Niepewnie otwieram szufladę, wyciągając z niej włosiennicę.
Gdy trzy lata temu zostawiałam ją tutaj po wyjściu z sierocińca, nie byłam pewna, że kiedykolwiek wrócę po ten prezent. Nie sądziłam w ogóle, że w jakiś sposób mi się przyda. Zamknięcie jej w szafce miało oznaczać odcięcie się od przeszłości, lecz teraz potrzebuję poczuć tamten ból, by go również zamknąć jak najdalej stąd.
Przyglądam się przez chwilę temu narzędziu, przy pomocy którego siostry torturowały najbardziej niegrzeczne dzieci. Po głębszym zastanowieniu, ściągam wolno jeansy do kolan i przysiadam na łóżku. Przykładam pasek do uda, czując, jak metalowe części wbijają się boleśnie w moją skórę, tworząc pierwsze rany. Przygryzam dolną wargę, coraz mocniej zacieśniając uścisk, aż krople krwi spadają na biały puchowy dywan.
CZYTASZ
Labirynt miłości
FanfictionStarcie dwóch różnych światów nigdy nie powinno stworzyć idealnej harmonii, lecz co jeśli to historia o tym, jak yin poznał yang? Lauren Jauregui nie miała łatwego życia. Kiedy była dzieckiem straciła rodziców i wylądowała w sierocińcu, gdzie była o...