☯️Rozdział 20

301 26 6
                                    

Czas do następnego meczu zleciał nam bardzo szybko. Camila towarzyszyła mi zwykle podczas treningów, nie tylko tych z drużyną, ale nie również na siłowni, a ja znacznie poprawiłam swoją formę. Przez nieobecność w szkole trochę się opuściłam, a nie chciałam, żeby trenerka wyrzuciła mnie z pierwszego składu. Nie mogłam sobie pozwolić na siedzenie na ławce rezerwowych.

Przed wyjściem na boisko nigdzie nie dostrzegam Cabello, więc domyślam się, że ćwiczyć jeszcze z dziewczynami w szatni ich układ. Stres niemal zżera mnie od środka, ale nie daję niczego po sobie poznać. Dinah klepie moje ramię, gdy wszystkie po zbędnych formalnościach zajmujemy swoje pozycje.

Po rzucie monetą drużyna przeciwna otrzymuje piłkę. Sprawnie jednak blokujemy zawodniczki, starając się w ogóle nie grać na naszej połowie. Wychodzi nam to całkiem nieźle i do pierwszego gwizdka oznaczającego przerwę, nikomu nie udaje się zdobyć gola.

Na murawę wbiegają cheerleaderki, ale wśród nich nadal nie ma brunetki. Stres ściska mi gardło niczym imadło, choć staram się tego nie pokazywać. Przedstawiam dziewczynom jeszcze szybką taktykę na drugą połowę, na chwilę odrywając myśli od innych spraw.

Wraz z gwizdkiem zajmujemy odpowiednie pozycje i tym razem piłka jest po naszej stronie. Wybijam ją ze środka, a Dinah całkiem sprawnie ją przejmuje. Później podaje ją do innych zawodniczek, które próbują zmylić nasze przeciwniczki.

Nagle zastygam w miejscu niczym rażona piorunem. Wzrok Camili niemal paraliżuje całe moje ciało. Kiedy podnoszę głowę wyżej, dostrzegam ją na trybunach. Stoi wraz z Normani i klaszcze w dłonie. Ma na sobie moją koszulkę. Moją szczęśliwą koszulkę. Wytrąca mnie to z równowagi, bowiem musiała ubrać ją tylko w jednym celu...

- Lauren, twoja! – warczy Mary, przywracając moje myśli na właściwy tor.

Dziewczyna przekracza połowę przeciwnika, mocno kopiąc piłkę, a ja biegnę ile sił. Udaje mi się ją przejąć właściwie w ostatnim momencie. Nie widząc nikogo w polu karnym, wykorzystuję okazję i strzelam trochę nieprofesjonalnie, bo czubkiem buta. Piłka jednak wpada do bramki z impetem tak, że bramkarka nie miała szans na jej zablokowanie.

Kilka par rąk poklepuje mnie po plecach i przytula, natomiast widownia wiwatuje moje imię. Będąc w totalnym transie, zauważam tylko brązowooką podskakującą w miejscu. Jakaś niewyobrażalna fala ulgi spływa na moje barki. W końcu wszystko jest tak, jak powinno być.

Wracamy do gry, ale ta toczy się strasznie mozolnie. Drużyna przeciwna bardziej pilnuje piłki i nie daje nam dojścia do swojego pola karnego. My również odpieramy każdy ich atak, więc wszyscy lawirują jedynie między środkowymi liniami. Taki stan rzeczy udaje się utrzymać aż do samego końca, czyli w konsekwencji wygrywamy jeden do zera.

Trybuny szaleją, bijąc brawo i krzycząc. Machamy im jeszcze na odchodne i wracamy do szatni. Tam oczywiście czeka na mnie niespodzianka w postaci przepięknej uśmiechniętej brunetki.

- Dobra, dzieci! Dorośli muszą porozmawiać – Dinah klaszcze w dłonie. Ku mojemu zdziwieniu, cała drużyna unosi kciuki w górę i wychodzi z szatni.

- Camz – szepczę, przybliżając się do niej. – Czy wiesz, co właśnie zrobiłaś? Czy wiesz, co oznacza założenie koszulki z nazwiskiem i numerem gracza?

- Tak i tak – uśmiecha się szerzej, a w czekoladowych oczach pojawia się błysk zwycięstwa.

- Jesteś nietykalna. I jesteś moja. Kurwa, widziała to cała szkoła! – jednym krokiem pokonuję dzielący nas dystans, a następnie napieram mocno na jej usta. Sapie przeciągle i łapie mnie za włosy.

- A ty należysz do mnie, więc wyduś to wreszcie z siebie – przebiega palcami po mojej klatce piersiowej aż do krocza, które potem ściska.

- Zostaniesz moją dziewczyną, Camz? – niemal jęczę, kiedy miętosi mnie w dłoni.

Labirynt miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz