☯️Rozdział 19

425 23 5
                                    

Po ciężkim dniu pracy w barze wracam do domu. Mark był dzisiaj wyjątkowo nadopiekuńczy i bez przerwy stał mi nad głową. Domyśliłam się, że chce porozmawiać ze mną o całej sytuacji, ale za wszelką cenę próbowałam go unikać. Brak rozmowy musiał doprowadzać go do białej gorączki, bowiem niewiele brakowało, żeby zaciągnął mnie na zaplecze i postawił przed faktem dokonanym.

Wszelkie myśli wylatują mi z głowy, gdy zauważam niedomknięte drzwi od mieszkania. Jedyna osoba, która wie, gdzie jest zapasowy klucz, to Dinah, lecz ona nigdy nie przychodzi bez zapowiedzi. Przełykam ślinę, już od progu czując odór alkoholu. Wszystko składa się w logiczną całość, kiedy wchodzę do środka.

Na kanapie leży moja matka przykryta jakąś starą śmierdzącą kurtką. Ponownie po podłodze walają się puste butelki. Łzy podchodzą mi do oczu. Chce mi się płakać na samą myśl, że znowu muszę posprzątać po niej cały bałagan.

- Chryste, jesteś pijana – kopię delikatnie w jej nogi. Kobieta przetacza się na podłogę, amortyzując upadek dłońmi. Zerka na mnie pół przytomna i uśmiecha się błogo.

- Oh, Lauren – czka, przecierając twarz. – Nie było cię. Wystraszyłam się i musiałam się napić.

- Z tego powodu postanowiłaś się upić? Gratuluję – warczę, ściskając palcami płatki nosa. Powtarzam sobie, że mam oddychać. Spokojnie. Wdech i wydech.

- Pożyczysz...

- Nie. Nic ci nie pożyczę – opadam mimowolnie na oparcie kanapy. – Ogarnij się w końcu. Powinnam odwieźć cię do izby wytrzeźwień. Może potem udałoby nam się normalnie porozmawiać.

Przełykam całą złość, jaką czuję w tym momencie. Bez większego wysiłku łapię brunetkę pod ramię i pomimo protestów udaje mi się zaprowadzić ją do auta. Wykłóca się ze mną jeszcze przez chwilę, ale później przegrywa walkę ze snem.

Chociaż wiem, że nie powinnam tego robić, to jadę prosto na odwyk. Po drodze piszę smsa do Stilla i opowiadam mu o całym zajściu. Mężczyzna odpisuje, że również się martwi oraz obiecuje się tym zająć. Wysyła mi adres kliniki, w której pracuje jego znajomy i prosi, bym się powołała na jego nazwisko.

Po dopełnieniu formalność wcale nie jest mi lżej. Czuję się gorzej niż wcześniej, ale mimo wszystko zabieram się stamtąd przed przybyciem wuja. To nie byłby dobry moment na konfrontację z nim. Albo to po prostu ja nie jestem na nią gotowa.

Zegarek na desce rozdzielczej wskazuje drugą dziewiętnaście w nocy, czym prawdopodobnie sobie ze mnie kpi. Dinah na pewno wyszła gdzieś z Normani, a Camila zapewne śpi, więc nie mam, co ze sobą zrobić. Boję się zerknąć na wyświetlacz telefonu. Cabello pewnie napisała mi wiadomość na dobranoc, lecz nie miałam czasu, by jej odpisać. Dopadają mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia.

Zdenerwowana uderzam w kierownicę. Narastająca frustracja nie daje mi spokoju. Wybieram więc dobrze znaną drogę, którą pokonałabym nawet z zamkniętymi oczami.

Dwadzieścia minut później docieram pod dom brunetki. Wszędzie są zgaszone światła, a ja przeklinam się w myślach za późną porę. Jednak nie wyobrażam sobie znaleźć się obecnie w innym miejscu na ziemi. Nie ma bardziej komfortowego miejsca niż ona.

Przed wyjściem z samochodu zerkam na swoją komórkę. Informuje mnie o nowej wiadomości sprzed chwili oraz rozświetla się, gdy przychodzi połączenie od Marka. Ignoruję je, wciskając czerwoną słuchawkę.

Mark: Wszystko w porządku?

Mark: Trochę się martwię

Mark: Słyszałem o twojej mamie. Przyjechałem nawet razem z Benem, ale Cię już nie było

Labirynt miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz