☯️Rozdział 18

393 25 2
                                    

Następnego dnia budzę się niemal o świcie. Pierwsze promienie słońca przebijają się przez rolety, padając na tą stronę łóżka, na której nie śpię. Która powinna być zajęta przez kogoś innego. Podnoszę się z cichym westchnieniem, przecierając twarz dłonią.

Szybko rzucam okiem na telefon, ale nie znajduję tam nowych powiadomień. Skrycie liczę na to, że Lucy nie wstawi dziś żadnego artykułu na mój temat, a może po prostu spodziewałam się zobaczyć jakąś wiadomość od Camili, choć podejrzewam, że jeszcze śpi.

Na dole przebieram się w dresy, wkładam słuchawki i puszczam ulubioną składankę, by następnie wpaść w swoją rutynę. Biegnę zwyczajną trasą, zahaczając o dom brunetki. Wiem, że przez ostatni tydzień trochę zaniedbałam kondycję i muszę to teraz naprawić. Nieznośny ból wkrada mi się w mięśnie, ale ignoruję go, przebiegając kolejne kilometry.

Standardowo zatrzymuje mnie widok z okna. Dziewczyna stoi tyłem, zapinając w międzyczasie stanik, ale nie kłopocze się zasunięciem zasłon. Przyglądam się jej w świetle wschodzącego słońca. Nawet z tej odległości widzę kilka niewielkich śladów, które zrobiłam jej na ramionach i karku.

Wybudzam się z transu, czując wibrację telefonu. Bez zastanowienia zerkam na ekran.

Camz: Wiedziałam, że przyjdziesz ❤️

Lo: Miałabym przegapić darmowe oglądanie twojego ciała? Nigdy w życiu!

Camz: Bardzo zabawne 😐

Podnoszę wzrok i widzę, że mimo wszystko się do mnie uśmiecha. Odwzajemniam gest, przygryzając dolną wargę. Czysto teoretycznie mamy jeszcze jakieś dwie godziny do rozpoczęcia zajęć. Mogłabym tam wejść i...

Kręcę głową, wyrzucając sprośne myśli. Zapewne jest obolała po pierwszym razie, a nie chcę jej dokładać więcej bólu.

Camz: Wszystko w porządku?

Camz: Wyglądasz, jakbyś zobaczyła walec przyjeżdżający po twoim chomiku

Lo: Nie mam chomika 🤨

Lo: Ale tak, wszystko okej

Lo: Po prostu się zastanawiam, czy nie zrobić Ci sceny balkonowej niczym Romeo i Julia 😄

Camz: Nie narzekałabym. Aczkolwiek wolę coś innego 😏

Lo: A niby co takiego?

Camz: Zgadzam się na te warunki, Angel; ponieważ ty wiesz najlepiej, jaka powinna być moja kara

Lo: Chryste...

Lo: Przestań cytować Hardy'ego, bo inaczej wejdę tam na górę i Cię zerżnę bez wyrzutów sumienia oraz kaca moralnego, że prawdopodobnie czujesz się obolała po poprzednim razie

Camz: Czekam 😇

Camz: I może wcale nie jestem obolała tylko spragniona?

- Kurwa.. - rzucam pod nosem, zerkając na jej uśmiechniętą twarz. Nagle jakby napisane na mojej ręce słowo "shameless" zaczyna palić żywym ogniem, choć marker szedł już dawno pod wpływem wody. Jestem świadoma, że w tym momencie rzuciła mi wyzwanie. Byłabym głupia, gdybym go nie podjęła.

Lo: Czy dziesięć minut spóźnienia wystarczy?

Uśmiecham się, nawiązując do wczorajszej rozmowy. Mogę sobie wyobrazić, jak w jednej chwili jej oddech przyśpiesza.

Camz: Myślę, że tak. Na razie.

Chichoczę cicho i biegnę wzdłuż ulicy. Do domu docieram jakieś dwadzieścia minut później, będąc nieco rozkojarzona. Na miejscu od razu biorę prysznic i przygotowuję się do szkoły. Ubieram czerwony top, jasne jeansy i czarną ramoneskę, a włosy rozpuszczam. Do tego pryskam się ulubionymi perfumami. W mniej więcej pół godziny jestem gotowa. Przed przyjazdem do Camili, jadę jeszcze do kwiaciarni i tradycyjnie kupuję białą różę, którą układam na desce rozdzielczej.

Labirynt miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz