Rozdział 3

181 12 3
                                    

Na drugi dzień, zdecydowałam, że zadzwonię w sprawie tej pracy, aby dowiedzieć się więcej szczegółów.
Rozmawiałam z przemiłą panią, która zgodziła się, abym nocowała u niej co tydzień, kiedy będe opiekowała się jej roczną córeczką. Na szczęście weekendy mam wolne.

***
Miesiąc później.

Sobota. Nadszedł czas wyjazdu. Razem z ciotką ustaliłyśmy, że odbierze mnie z lotniska. Trochę obawiałam się samej podróży bo nigdy nie leciałam samolotem, ale na szczęście w kilka godzin byłam już na miejscu.
Gdy z ciotką jechałyśmy autem, doszłyśmy do wniosku, że co tydzień, będzie mnie zawoziła do miejsca pracy, a na weekendy będę wracała busem.

Niedziela. Cały dzień minął bardzo szybko i nerwowo, ponieważ jutro z samego rana zaczynam pracę i trochę się denerwuje, bo nie wiem, czy sobie poradzę.

Poniedziałek. Jestem już w drodze do Doncaster, mam tam być na 8, nerwy sięgają zenitu, za godzinę zobaczymy, czy nadaję się na opiekunkę. Po drodze wstąpiłam do sklepu, by nie myśleć na chwilę o tym co zaraz nastąpi.
Jestem już na miejscu. To jest spokojna okolica, wszędzie pełno domków jednorodzinnych. Gdy weszłam do domu, na wejściu pani była bardzo miła, i powiedziała mi że w razie jakichkolwiek pytań, mam śmiało pytać, a ona zawsze mi odpowie i doradzi.
Mam pierwsze zadanie. Musze wziąść małą Kate na spacer. Przebrałam się tylko zakładając sobię niebieską sukienkę w kwiatki. Zdecydowałam, że jak na pierwszy dzień, nie będę szła gdzieś daleko, aby się nie zgubić. Szłyśmy długą ulicą, gdzie po lewej stronie rosły drzewa, a z prawej był rząd domków. Gdy mijałyśmy kolejne domki, zwróciłam uwage na jeden dom, który różnił się od pozostałych. Przystanęłam na chwilę, bo chciałam go dokładnie obejrzeć. Był wysoki, trochę z wyglądu przypominał mi muzeum, miał wysokie ogrodzenie, przez co nie widać było, co znajduje się na posesji.
Gdy spacerowałyśmy dalej, stało się coś co sprawiło, że moje życie stało pod znakiem zapytania.
Kierowca auta, które właśnie wyjeżdżało z tej dziwnej posesji, nie zauważył mnie i dziecka i o mały włos nas nie zabił.
To było straszne! Dobrze, że w ostaniej chwili odskoczyłam wraz z małą Kate, bo skończyło by się to tragedią. Po tym jak się otrząsnęłam z tego co się stało, zauważyłam, że mężczyzna, który prowadził ten pojazd wyszedł z auta.
Był ubrany w szary dres i vansy; z tego co tylko zerknęłam na niego miał nie więcej niż 23 lata, brązowe włosy i nawet ładną twarz; podszedł do mnie, kiedy to leżałam na trawie i mówi :
- Nic się pani nie stało? - zapytał
- To jakiś cud, że przeżyłyśmy. Jak pan jechał ? Kto panu dał prawo jazdy ? - zapytałam z drżącym głosem i wściekłością jednocześnie.
- Nie widziałem pani i najlepsi specjaliści - parsknął śmiechem.
- To pana śmieszy?! Mógł pan zabić dwie osoby! Czy do pana to dociera?!
- To nie była, tak do końca moja wina-odpowiedział.
- Słucham ?A czyja ?! - czułam jak się cała gotuje ze wściekłości.
- Może źle się wyraziłem, ale pani też miała wpływ na to co się przed chwilą stało- tłumaczył się, próbując wymigać się od winy.
- Słucham ?! Jak pan śmie tak mówić? To była i wyłącznie pana wina, bo to pan prowadził, a kierowca ma obowiązek patrzeć w lusterko wsteczne! -odpowiedziałam, wstając z ziemi
- Dobrze już, przyjmuję całą winę na siebie i bardzo panią przepraszam, tylko proszę nie dzwonić na policję. -mówił, chcąc uniknąć kary.
- Nie zadzwonie, tylko dlatego, że nie jest mi na rękę, jeżdżenie na komisariat, ale uważam że powinien pan dostać jakąś nauczkę- powiedziałam
- Może da się pani zaprosić do restauracji? Tak w ramach przeprosin. Upss nie przedstawiłem się, nazywam się Louis Tomlinson, a pani ?
- Żartuje sobie pan ze mnie? - zapytałam bo, nie widziałam jeszcze takiego bezczelnego człowieka
- Proszę mi powiedzieć jak, taka piękna dziewczyna ma na imię - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Rose i nie pójde z panem do żadnej restauracji, żegnam pana - odpowiedziałam oburzona jego zachowaniem i poszłam.
- ŁOŁ, piękne imię, piękna dziewczyna i w dodatku taka seksowna w tej sukience, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, paa
- Idiota, chodźmy Kate- odrzekłam, kierując się w strone domu.

Trochę się rozpisałam heh, ale mam nadzieję, że choć w małym stopniu się podobało.
Proszę piszcie w komentarzach i dajcie votes, dziękuję ;)

Marzenie /L.TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz