Spacerując z małą Kate, ciągle zastanawiałam się, czego ten facet odemnie chce. Był strasznie natrętny, ale miał w sobie coś intrygującego, coś czego nie potrafiłam nazwać.
Z całego tego zamieszania, zapomniałam zrobić zakupy, więc musiałam wrócić się z powrotem do sklepu.W drodze powrotnej, gdy wyciągałam z torby, picie dla małej, usłyszałam pisk opon. Gdy obróciłam się, by zobaczyć co się stało, zobaczyłam auto - czarny kabriolet a w nim twarz tego namolnego gościa, ughhh.
- No heej piękna-los sprawił że znowu się spotykamy - powiedział, jadąc autem w moim tempie.
- To znowu ty ?! Co ja ci takiego zrobiłam, że mnie prześladujesz?
Co ty ode mnie chcesz? Wczoraj przez ciebie omal nie zginęłam i powiedziałam ci, że nie pójdę na policję, ale dzisiaj chyba nie będe miała innego wyjścia. - odpowiedziałam z lekkim zdenerwowaniem.
- Zaczekaj, chciałbym tylko, abyś zgodziła sie ze mną iść na kawe. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale zrobiłaś na mnie piorunujące wrażenie, jeszcze w życiu nie spotkałem takiej dziewczyny, jak ty - wypowiedział te słowa, jak by chciał mnie poderwać.
- To znaczy jakiej? - zapytałam z ciekawością, bo jeszcze nigdy nie usłyszałam takich słów od chłopaka.
- Takiej, która zgrywa niedostępną, pozuje na twardzielkę, rzucając mocnymi tekstami, chcąc odepnąć w ten sposób ludzi, ale ja sądze, że pod tą maską, skrywa się jakaś historia - a ja chciałbym poznać tą historię. - powiedział.
- Co ty wygadujesz? - zapytałam, wiedząc, że to jest prawda, ale skąd on o tym wiedział?
A zresztą nieważne, nie wiem czemu, wciąż z tobą gadam, przecież my się znamy jeden dzień, to absurd! - mówiąc to, przyspieszyłam kroku, pchając wózek
- Zaczekaj! Podrzuce cię i małą, przecież i tak zmierzamy w tym samym kierunku. Wsiadaj - zaproponował, doganiając mnie.
- No sama nie wiem...- zastanawiałam się, bo nigdy nie wsiadałam z obcą osobą do samochodu.
- Obiecuję, że będe się kontrolował, ale to może być trudne - wypowiadając te słowa, skierował swój wzrok na moje nogi.
- Skoro tak gadasz, to jedź już sobie - powiedziałam ze złością.
- Przepraszam, żartowałem tylko, wsiadaj proszę - wypowiedział te słowa z miną szczeniaczka.
- No dobrze, ale co z wózkiem?- zapytałam.
- Daj wsadze go na tylnie siedzenie - zaproponował.***
Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiadł z auta jako pierwszy, aby wyciągnąć wózek. Gdy włożyłam Kate do wózka, chciałam już iść kiedy on powiedział.- Poczekaj, może jednak dasz się zaprosić na kawę -bardzo mi na tym zależy, chcę cię lepiej poznać, proszę zgódź się - namawiał.
- No nie wiem, nie znam cię, wczoraj chciałeś mnie zabić, a dzisiaj zapraszasz mnie na kawę, muszę to przemyśleć - zachichotałam, kierując się jednocześnie w stronę drzwi.
- Proszę tu moja wizytówka, zadzwoń, o której mamy się spotkać. - powiedział.
- Ale ja nie powiedziałam, jeszcze że się zgadzam - chciałam usłyszeć jego odpowiedź.
- Jestem w stu procentach pewien, że się zgodzisz, bo jeśli nie to... - nie dokończył, bo w pewnym momencie przestrzeń między mną, a nim zdecydowanie zmalała; zaraz po tym nasze oczy się zetknęły.
- Co ty... robisszz? - zapytałam z trudem, gdyż czułam na sobie jego oddech.
- Próbuje cię przekonać. Łoł twoje oczy..., są takie...piękne, onieśmielasz mnie kochanie! - przez to co powiedział, czułam jak przez moje ciało przebiega prąd.
- Chyba powinnam już iść, żegnaj Louisie. - powiedziałam szybko naciskając klamkę od drzwi, bo czułam, że robi się gorąco.Dziękuję że czytacie moje ff. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba.
Dzięki za votes i komentarze
Kocham was :) :*