Rozdział 4

143 9 4
                                    

Nadeszła noc. Po kolacji, którą zjadłam z właścicielką domu, udałam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i przypomniałam sobie to co się dzisiaj wydarzyło. To było straszne, mogłam zginąć, mogłam już nigdy nie zobaczyć mojej ukochanej mamy, ale to nic w porównaniu z tym, że z życiem mogła się pożegnać mała istotka, która niczego nie świadoma, dopiero zaczynała poznawać ten świat. O tym co się stało, nikomu nie powiedziałam, bo na pewno już bym straciła tą prace i to w dodatku pierwszego dnia, a ja zdążyłam już polubić tą małą dziewczynkę i byłoby mi strasznie smutno się z nią rozstać. Moje rozmyślanie, przerwał dźwięk telefonu. To mama.
- Cześć kochanie. Jak ci minął pierwszy dzień w pracy? - zapytała.
- Cześć mamo. Dobrzeee - odpowiedziałam, choć nie brzmiało to przekonywująco.
- Co się stało? Co ci się dziś przytrafiło? Mów - dopytywała.
- Nic mamo, wszystko dobrze - odpowiedziałam na odczepnego, bo nie chciałam ją martwić.
- Napewno? Wiesz że możesz mi powiedzieć o wszystkim - dodała.
- Tak, wiem mamo i dziękuje, że się tak o mnie martwisz -odpowiedziałam.
- To oczywiste, że się martwie o moje jedyne dziecko - odrzekła.
- Mamo ja już musze kończyć, bo ide się myć i spać, pogadamy innym razem.- chciałam jak naszybciej zakończyć rozmowę.
-Dobrze kochanie, śpij dobrze i uważaj na siebie - dodała na koniec.
- Obiecuję, że będe pa.- odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Po tej rozmowie wzięłam gorącą kąpiel i poszłam spać.

Wtorek. Wstałam o 7:30, wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że dzisiaj będzie bardzo ładna pogoda. Poszłam do łazienki, ubrałam zieloną sukienkę, która sięgała mi przed kolano, zrobiłam sobie z włosów kłosa, a wychodząc założyłam baleriny. Zeszłam na dół do kuchni, by zrobić sobie śniadanie, kiedy to Pani Megan - właścicielka, poprosiła mnie, abym w czasie, kiedy to będę na spacerze z Kate, wstąpiła do sklepu by kupić jej pare produktów; napisała mi wszystko na kartce.

Spacerując z małą Kate, ujrzałam z daleka hipermarket. Weszłam do sklepu i zaczęłam poszukiwania danych produktów. Gdy przechodziłam pomiędzy kolejnymi regałami, usłyszałam jakiś męski głos, który był skierowany do mnie.
- Przepraszam, nie jestem pewny ale czy to ty Rose? - ktoś zapytał.
- Tak, a przepraszam... - nie zdążyłam dopowiedzieć, bo gdy się odwróciłam, to mnie zatkało.
- Tak to ty, dobrze zapamiętałem. Łoł, jeszcze piękniejsza niż wczoraj. Co za widok.- powiedział, mierząc mnie wzrokiem od dołu do góry.
- To pan ?! Wie pan co? Jest pan bezczelny - czułam jak mi się ciśnienie podniosło.
- Jaki pan ? Przeszliśmy wczoraj na "ty". Nie pamiętasz? Mam na imię Louis. Ale jak wolisz, możesz mówić do mnie Lou, dla ciebie kochaniutka zrobię wyjątek. - odrzekł, śmiejąc się łobuzersko.
- Dobrze, a więc Louisie, daj mi spokój, jeśli mnie jeszcze raz spotkasz, to się do mnie nie odzywaj i najlepiej omijaj mnie szerokim łukiem, rozumiesz? Jesteś zbyt pewny siebie, a ja czuje wstręt do takich typków więc, jak się do mnie jeszcze raz odezwiesz to poczujesz na swojej ślicznej buźce, uderzenie z mojej otwartej ręki, zrozumiano? - wypowiedziałam ze wściekłością.
- Słuchaj piękna, mimo twych jakże ostrych słów skierowanych do mnie, mogę ci śmiało powiedzieć że to uderzenie w twarz jest tego warte, więc musisz wiedzieć, że pomimo tego zapraszam cię do restauracji, a jeśli nie masz z kim zostawić dziecka, możesz je wziąść ze sobą. Nie przeszkadza mi że masz dziecko - odpowiedział
- Słuchaj kolego, po pierwsze powiedziałam ci to już wczoraj i mogę powtórzyć, że nie pójde z tobą do żadnej restauracji, a po drugie to nie jest moje dziecko, jestem opiekunką małej Kate. - odparłam.
- Opiekunką powiadasz? Co ja bym dał za taką opiekunkę ahhh. Dobra skoro nie chcesz zaprosić się do restauracji, to czy mogłabyś wpaść do mnie po pracy ja też potrzebuje opieki? plisss. - zapytał z miną szczeniaczka.
- Tak potrzebujesz opieki specjalisty - ty człowieku musisz iść do psychiatry!!!
Nie mam ochoty z tobą dłużej gadać, idę - odrzekłam ze wsiekłością
- Nie odchodź, proszę, podwiozę cię- zaproponował.
- Nie dziękuje, wolę iść pieszo - odpowiedziałam, kierując się w stronę wyjścia.

Mam nadzieję że podobał wam się ten rozdział. Dziękuję za votes i komentarze oraz cieszę się że ktoś czyta moje ff, to motywuje mnie do dalszego pisania.
Jeszcze raz dziękuje ;)

Marzenie /L.TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz