Rose POV*
Środa. Dziś wybieram się z Louisem do Londynu.
Zastanawiam się w co mam się ubrać.Zbliża się już godzina 14, więc zaczęłam się szykować. Postawiłam na czerwoną sukienkę przed kolano z wycięciem na plecach, baleriny pod ten sam kolor, a włosy upięłam; specjalnie się tak ubrałam bo chciałam sprawdzić, czy intencje Louisa napewno są szczere i czy nie zależy mu na jednym jak wiekszości facetom. Zobaczymy.
Równo o godzinie 14, zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Louis. Jaki on punktualny. Dobrze że już byłam gotowa.
Gdy otworzyłam drzwi to zaniemiałam z wrażenia.
Louis wyglądał bosko.
Był ubrany w czarny t-shirt z jakimś nadrukiem do tego czarne rurki i marynarka w tym samym kolorze, a włosy postawione miał na żelu. Jezu jaki on jest przystojny, aż chciało by się go...Rose STOP!
Boże co ja sobie myśle! Przecież taki ktoś jak Louis nie spojrzałby na mnie tak jak ja bym chciała żeby spojrzał.- Cześć Louis
- Czcześć Rrrose. Ymm nie wiem co powiedzieć. Wyglądasz zjawiskowo.
- Nie przesadzaj. Ubrałam tylko zwykłą sukienke i tyle. Poczekaj minute tylko skocze na góre po moją torebke, ok? - gdy się odwróciłam, kątem oka zobaczyłam jak Louis patrzy sie na mnie i oblizuje usta. Bardzo mi się to spodobało. To było takie podniecające.
Gdy wróciłam Louis był już gotowy do wyjścia
- No to co idziemy? - zapytał
- Tak.
Przed domem stało jego auto. Było koloru czarnego i wygładało ono na szybkie i drogie.
- Łał. To twoje auto?
- Tak. Mam w sumie 4 auta ale to moje ulubione i jeżdże nim tylko w wyjątkowe dni, a ten dzień jest wyjątkowy. - powiedział i w tym momencie czułam jak się rumienie. - To McLaren F1. Jest bardzo szybkie. Tak tylko uprzedzam.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w droge. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już na miejscu.
Gdy zaparkowaliśmy, Louis wysiadł pierwszy a potem otworzył mi drzwi - jak prawdziwy dżentelmen.- To gdzie teraz pójdziemy? - zapytałam
- Zobaczysz. - odpowiedział po czym puścił mi oczko i złapał mnie za ręke.
Szliśmy przez chwile bardzo tłoczną ulicą, a potem skręciliśmy w małą alejke, na której znajdowały się restauracje. Jak się potem okazało bardzo drogie.
Weszliśmy w jedną a Louis po chwili podszedł do kelnera i coś mu powiedział na ucho. Wyglądało to troche tak jakby się zmówili czy coś.
Louis złapał mnie za rękę a potem objął w talii, co ja na ten czyn zareagowałam odruchowo:- Mówiłam że trzymasz łapy przy sobie! Czego nie zrozumiałeś?
- Przepraszam, myślałem że..
- To źle myślałeś. Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo - przerwałam mu i w tym samym momencie podeszliśmy pod stolik który znajdował się tak jakby w ukryciu. Był oddzielony od innych stolików taką tekturową ścianą. To co zobaczyłam chwile później to było coś pięknego.
Po obu stronach małego kwadratowego stolika były 2 krzesła obite sztuczną skórą koloru beżowego. Na stoliku, który był pokryty białym, lśniącym obrusem, stały dwie świeczki, butelka czerwonego wina, dwa kieliszki, dwa talerze na których były zawinięte czerwone serwetki i ... bukiet czerwonych róż. Byłam w szoku dlatego zapytałam Louisa:
- To jest nasz stolik?!
- Tak. A co zdziwiona?
- Bardzo. Ale po co? Nie musiałeś. To jest piękny gest z twojej strony ale to musiało kosztować fortune.
- Ty Rose jesteś warta każdych pięniędzy. Jeśli jestem z tobą to wszystko inne nie ma znaczenia.
- Louis, przestań bo czuje się zawstydzona.
- Wyglądasz doprawdy uroczo z tymi rumieńcami na policzkach.
To co siadamy?Louis oczywiście zasunął za mną krzesło co w tamtej chwili sprawiło że czułam się mega wyjątkowo.
Louis pomachał ręką do kelnera, a ten chwilę później przynióśł nam jak się okazało pierwsze danie, przystawkę. Była to kaczka nadziewana jabłkami z dodatkiem żurawiny. Była bardzo pyszna.- Rose. Jak ci się podoba jak narazie pierwsza niespodzianka?
- To jest ich więcej?
Jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Zaskoczyłeś mnie, oczywiście pozytywnie.- Cieszę się, że ci podoba.
Później było kolejne danie tym razem Risotto ze szparagami aż wkońcu przyszedł czas na deser - Pannacotte z malinami. Te wszystkie dania były bardzo pyszne.
- I co smakowało ci? - zapytał.
- Bardzo. Ty chyba chcesz mnie utuczyć co?
- Nie, ale nawet wtedy byłabyś bardzo seksowna.
- Haha bardzo śmieszne.
- Ja mówie prawde. Jesteś gotowa na kolejną niespodziankę?
- Coś ty znowu wymyślił?
- Zobaczysz - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem.
Pare minut później znaleźliśmy się w Hyde Parku. Było już dość późno, więc ludzi praktycznie nie było.
- Louis co my robimy w parku o tej godzinie? Jest już późno i myśle, że powinniśmy.. - niedokończyłam bo zostałam w jednej sekundzie przykleszczona do drzewa.
Louis oparł mnie o drzewo, przybliżył się do mnie w taki sposób że dzieliły nas już tylko milimetry i paczył sie na mnie tymi swoim pięknymi niebieskimi oczami. Patrząc się na niego miałam ciarki na całym ciele i czułam jak miękną mi kolana.- Rose. Ja wiem, że nie masz zaufania do facetów i że pewnie sobie myślisz że jestem jak większość z nich i że pewnie chodzi mi tylko o jedno, ale ja taki nie jestem. Uwierz mi. Rose. Ja chce twojego szczęścia - to ostatnie zdanie wypowiedział mi wprost do ucha, przez co zadrżałam.
- Nie wiem czy dobrze postępuje i pewnie będe tego żałowała, ale... Ufam ci Louis. A teraz jeśli możesz, to mnie pocałuj. Teraz!
Nie musiałam długo czekać, gdyż Louis odrazu wpił się w moje usta. Nasz pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny, gdyż to był pocałunek z języczkiem. Nasze języki toczyły coraz to bardziej zaciętą walkę o dominację. Jego ręka w pewnej chwili trafiła na moje udo i powoli coraz to wyżej zbliżała się do mojej kobiecości. Gdy poczułam, że zaniedługo będzie właśnie w tym miejscu oderwałam się od Louisa.
- Ja tego jeszcze nie robiłam, nie wiem jak to jest.
- Chcesz żebym był pierwszy?
- Pierwszy i ostatni
Wow. To się dzieje. Myślicie, że Rose swój pierwszy raz przeżyje właśnie z Louisem?
Piszcie w komentarzach co myślicie o tym rozdziale i dawajcie votes.
Dziękuje wam :) Bajo:*