Wyszłyśmy przed dom i stanęłyśmy na tarasie. Oparłam się o barierkę z kamienia i zapatrzyłam na las. Teraz w oddali mogłam dostrzec zarys studni. Odwróciłam się twarzą do Karen.
- Czyja to studnia?
Kuzynka podeszła do mnie i jedynie wzruszyła ramionami.
- Pewnie niczyja - odparła, ale przez chwile zdawało mi się, że posmutniała. Nie trwało to jednak nawet ułamka sekundy.
- Karen! Może przedstawisz mi swoją koleżankę?
Odwróciłyśmy się równocześnie i ujrzałam wysokiego, wysportowanego chłopaka. Machał do nas i uśmiechał się promiennie.
- O nie - szepnęła Karen, ale odmachała z udawaną radością.
Zbiegłyśmy po zboczu i zaraz byłyśmy koło niego. Przyjrzałam się mu z bliska. Miał bujne kasztanowe włosy, zielone oczy i dołeczek w jednym policzku.
"Ma też haczykowaty nos i zdecydowanie za duże usta" dodała wredna Merida.
"Oj, zamknij się!"
- Dylan, to moja kuzynka Alyssa. Alyssa, Dylan - przedstawiła nas szybko po czym odwróciła się w moją stronę i powiedziała niemo "wieśniak", co uruchomiło mój nieposkromiony atak śmiechu.
- Zwiedzacie? - spytał Dylan-Wieśniak.
- Idziemy do miasta - odpowiedziała Karen z wyższością, co tylko spotęgowało mój atak głupawki. - Jakoś nie szukamy towarzystwa.
- Daj spokój - chłopak dał jej przyjacielskiego kuksańca. - Wiesz, że znam okolice jak nikt inny.
Kuzynka spojrzała na mnie jakby szukając poparcia, ale wzruszyłam tylko ramionami. - Dobra, tylko może niczego nie ruszaj, dobra? - spojrzała na niego morderczym wzrokiem. - Nie wiem jak ty, ale ja nadal nie zapomniałam jak w zeszłym tygodniu...
- No dobra, już dobra, wyluzuj - Dylan udał obrażonego. - Przysięgam ci z ręką na sercu, że już nigdy nie zjem dżdżownicy...
- W takim razie jestem spokojna - Karen wzięła mnie za rękę i pokazała na wioskę w dole. Wyglądała jak dno kapelusza, ze wszystkich stron otoczona lasami i górami.
- To Qarsoon. Sto razy nudniejsza od telewizji, ale może ci się spodoba... Nie lubiłaś Londynu, prawda?
- Miło się wyrwać od czasu do czasu - wzruszyłam ramionami i udałam, że pytanie wcale mnie nie zdziwiło.
Spokojnie zeszliśmy do dolinki, gadając po drodze o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Dylan chce zostać stolarzem, albo uczyć jazdy konnej w lokalnej szkółce. Karen oczywiście wyśmiała jego pomysły i stwierdziła, że chłopak nadaje się tylko do cyrku co chyba przyjął za komplement. Okazało się, że ciotka ma trzy konie - czystej krwi arabskiej, nie byłam znawcą, ale po podekscytowanym tonie Karen mogłam wywnioskować, że są raczej dość cenne - i że mogą mnie nauczyć jeździć jeśli chcę. Ogólnie moja kuzynka to idealny materiał na spartanke - strzela z łuku, jeździ konno i nie umie gotować.
Gdy dotarliśmy do podnurzy stanęliśmy przed sporymi wrotami. Okazało się, że cała dolina otoczona była murem, co wydało mi się lekko dziwne.
- Czuję się jak w średniowieczu - wyszeptałam gdy szłyśmy brukowaną alejką, zostawiając bramę z tyłu.
- Witaj w moim świecie - wymamrotała Karen.
Rozejrzałam się. Po lewej w rzędzie stały domy z szarej cegły. Miały strzeliste dachy, duże okna i stare drzwi z drewna. Część domów porastał bluszcz. Po prawej było zdecydowanie więcej zieleni. Gdzie niegdzie wybudowano małe sklepy, pastwiska dla krów i koni lub skromne place zabaw. Ptaki świergotały w koronach drzew, a pszczoły i motyle przysiadały na różnobarwnych kwiatach.
- Wiesz, że Lindsay znowu uciekła? - spytał Dylan, kiedy przechodziliśmy koło jakiegoś lichego supermarketu.
- Naprawdę? - Karen spojrzała na chłopaka zdziwionym wzrokiem. - To już trzeci raz w tym miesiącu... Kiedyś byłyśmy tak blisko... - zamilkła i zapatrzyła się na czubki swoich butów.
Dylan pokiwał głową w milczeniu. Przeszliśmy w ciszy jeszcze kawałek, ale nie wytrzymałam.
- Kto to Lindsay? - spytałam ostrożnie.
- Kiedyś się przyjaźniłyśmy - moja kuzynka nadal nie podniosła wzroku. - Ale... Coś się potem stało. Dwa miesiące temu zniknęła. Poszła do lasu i na długi czas słuch o niej zaginął. Gdy wróciła była... inna.
- Oszalała - wtrącił chłopak, ale wycofał się pod morderczym wzrokiem Karen.
- Opowiadała dziwne rzeczy, zamknęła się w sobie. Ja... Widać było, że potrzebowała wsparcia, ale nikt nie umiał jej go dać... Teraz ciągle ucieka.
Widać było, że nie chce mówić ani słowa więcej więc nie naciskałam. I tak dużo się dowiedziałam... Na tyle dużo, by utwierdzić się w przekonaniu, że ta cała okolica to jedno wielkie wariatkowo.
---
No i jest. Troche krótki, ale za to szybko dodałam xd. W następnym rozdziale wyjaśni się kilka spraw, zaczną się tajemnice, aż chciałabym wam go już opublikować, ale nie ma tak łatwo xd.
I proszę - zostaw coś po sobie. Każda gwiazdka to dla mnie wielka motywacja
CZYTASZ
syn wojny i córka cierpienia
FantasyAlyssa prowadzi normalne, dość nudne życie. Jednak do czasu... Zaczynają się wakacje i dziewczyna zostaje wysłana do tajemniczej ciotki. Czy stara wiktoriańska willa może skrywać jakieś mroczne sekrety? Czy sny Alyssy staną się rzeczywistością? "Bo...