Prolog

2K 146 17
                                    

Emma stanęła przy barierce i spojrzała w dół na księżyc i gwiazdy odbijające się w gładkiej tafli wody. Nagły warkot przerwał ciszę i wywołał uśmiech na ustach dziewczyny. Odwróciła się i dostrzegła motor wyjeżdżający zza zakrętu.

- Hej - chłopak z gracją zsiadł z maszyny i pocałował Emmę.

- Spóźniłeś się - szepnęła ona, między pocałunkami.

- Stop, stop, stop! - Diana wyrwała mi zeszyt.

- No co? - popatrzyłam z wyrzutem na przyjaciółkę.

- Nie bierz tego do siebie, serio, ale... Taki banalny ten fragment - Diana chrupała paprykowego chipsa, bombę kaloryczną dla jej pseudo diety.

- Banalny? Banalny? - no dobra, nie umiem pisać romansidła, okej? Ale żeby od razu banalny? W każdej książce tak właśnie to wygląda i nikt się nie czepia.

- Nic się nie dzieje, plastikowy scenariusz filmowy - Diana przyjęła minę znawcy choć doświadczenia w tej kwestii nie miała za grosz. - Może by tak... Zabić Emmę?

- Co proszę? - porwałam z paczki chipsa i rzuciłam w tą okropną morderczynię fikcyjnych bohaterów.

- No dobra... To może chociaż ją porwą? No weź, to nie taki głupi pomysł.

Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po chipsa, ale moja ręka natrafiła jedynie na puste dno paczki.

- Wszystko zjadłaś? - posłałam jej kolejne mordercze spojrzenie.

- No co? Ta dieta... Och, ona mnie wykończy - Diana westchnęła teatralnie.

"Back In Black" AC/CD uniemożliwiło mi odpowiedz. Rzuciłam się do telefonu, leżącego obok mnie na łóżku i spojrzałam na wyświetlacz. Agnes: nie odbierać. Po mimo ostrzeżenia kliknęłam zieloną słuchawkę i zerknęłam znacząco na Dianę. "Macocha?" spytala niemo, a ja potaknęłam.

- Alyssa, gdzie jesteś? - rozległ się skrzeczący głos.

- U Diany - odpowiedziałam bezbarwnym tonem. - Będę na kolacji. Jak zawsze.

- Przykro mi, ale musisz dziś wrócić wcześniej - w głosie Agnes słychać było autentyczny smutek. No tak, biedulka, musiała dziś spędzić godzinę więcej z tą okropną pasierbicą.

- A to niby czemu? - czerwone światełko zapaliło się w mojej głowie i przeskoczyłam na tryb: obrona.

- Alyssa, nie wiem o co chodzi. Wracaj, okej? Harold kazał mi dzwonić, to dzwonie.

- Jasne. Będę za dwadzieścia minut - rozłączyłam się i spojrzałam na Dianę. - Musze lecieć. Poprawię ten fragment w domu.

Spakowałam zeszyt i ołówki do torebki, po czym zarzuciłam ją na ramię i wstałam.

- Już boję się o naszą karierę pisarek - zaśmiała się Diana.

- Zamknij się - rzuciłam z uśmiechem i wyszłam.

--

Proszę, nie zniechęcajcie się tym marnym prologiem xd. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze - to naprawdę strasznie motywuje <3

syn wojny i córka cierpieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz