Rozdział 2

1.1K 123 15
                                    

Usiadłam na bordowej walizce i jęknęłam zrozpaczona. Zamek ani drgnął.

- Sophie! - wydarłam się na całe gardło.

W drzwiach prawie natychmiast stanęła gospodyni, niska kobieta w podeszłym wieku. Jeden rzut oka wystarczył, by rozeznała się w sytuacji.

- Czekaj, tą bluzkę z koronką i te granatowe jeansy możemy dać do podręcznego... - zaczęła mamrotać bardziej do siebie niż do mnie i zabrała się do przekładania ubrań.

Z gracją podniosłam się z podłogi i rozejrzałam po pokoju. Zabrałam chyba połowę mojej pokaźnej biblioteki, wszystkie ubrania, które znalazłam w szafie i kosmetyki. Tak więc pokój wyglądał teraz bardzo łyso. Łóżko, nakryte cytrynową narzutą, stało w południowej części pomieszczenia. Biurko ustawiłam pod wielkim oknem, z którego miałam widok na ruchliwe ulice i kolorowe witryny luksusowych sklepów. Prawie pusta szafa stała kącie naprzeciwko łóżka, a wielkie lustro zajmowało całą zachodnią ścianę.

- Gotowe - wymamrotała Sophie tryumfalnym tonem.

- Wielkie dzięki - powiedziałam i objęłam gosposie. - Będzie mi cię brakować.

- Nie dramatyzuj - zaśmiała się. - To tylko dwa tygodnie.

Zabrałam walizkę i zeszłam po schodach. W przedpokoju zastałam już Agnes. Wyglądała jak kobieta z lat dziewięćdziesiątych. Krótkie, kręcone włosy okalały jej okrągłą twarz, a biała zwiewna sukienka opinała ciasno jej, na pewno nie idealny, brzuch. Z trudem powstrzymałam pokusę i nie powiedziałam jej jak bardzo niekorzystnie wygląda.

Zapakowanie bagaży do samochodu zajęło kolejne dwadzieścia minut. Agnes obiecała, że mnie odwiezie, ale oczywiście ostatecznie zamówiła taksówkę. Można się było tego spodziewać. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu i praktycznie od razu wsunęłam do uszu słuchawki. Pogoda była paskudna, deszcz bębnił o szyby grając mi cichą kołysankę. Oparłam głowę o zimną szybę i odpłynęłam w słodką nieświadomość.

Stałam przed szkołą. Lekcje już dawno się skończyły i z okien zionęła ciemność. Na parkingu nie było żadnego auta. Wokół panowała niczym niezmącona cisza. Rozejrzałam się uważnie dookoła. Co tu robiłam? Nagły wrzask przeciął powietrze.

- Nie zgrywaj się, Al. - Dziewczęcy głos przepełnił moją głowę. - Nie masz nic na swoją obronę.

- Nie rozumiem, o czym mówisz -szepnęłam. To było tak jakbym stała z boku, nie miałam kontroli

nad sobą ze snu.

- Ty jak nikt powinnaś to wiedzieć - zaszczebiotał niewinnie głosik. - To przez ciebie jestem tym, czym jestem.

Drzwi szkoły otworzyły się z głuchym trzaskiem. Stanęła w nich około dziesięcioletnia dziewczynka. Przechylona kartonowa korona zsuwała się jej z głowy, a błękitna sukienka była podarta i odsłaniała głębokie rany cięte na ciele. Mimo krwi, która lała się strumieniami i zostawiała na drewnianej podłodze czerwone plamy, dziewczynka poruszała się swobodnie. Przez chwilę stała w miejscu, wpatrując się we mnie. Po chwili jednak zaczęła sunąć - jej stopy unosiły się z dziesięć centymetrów nad ziemią. Zaczęłam się cofać, ale zjawa była szybsza. Chwyciła mnie za ramiona i z furią w oczach mną potrząsnęła.

- Ty mi to zrobiłaś i ty za to zapłacisz. Nie uciekniesz przede mną! - wrzeszczała, obryzgując moją twarz krwią. - Nigdy nie spocznę. Nigdy, nigdy, nigdy

Gwałtownie otworzyłam oczy i zachłysnęłam się powietrzem. Muzyka już przestała płynąć, przespałam całą playlistę. Wyjrzałam przez okno. Krajobraz zmienił się nie do poznania. Samochody, ludzie i drapacze chmur zostały zastąpione przez łąki, konie i pojedyncze drzewa.

syn wojny i córka cierpieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz