Rozdział 10

413 14 7
                                    

Daniella:

Grace wróciła o jedenastej do domu z papierami.
- Misiaczku. Wystarczy że to podpiszesz a będziesz miała kolejne trzydzieści pięć procent udziałów w firmie ojca. - Od razu z uśmiechem wzięłam długopis siostry i podpisałam papiery. - Brawo kochanie. - Pogratulowała mi Grace i otworzyła szampana. - Wygrałyśmy jebaną wojnę z ojcem.
- WYGRAŁYŚMY!! - Wykrzyknęłam. - Grace. Może jeszcze dziś dobierzemy mu się do tej firmy? - Grace wyszczerzyła zęby i wstała.
- Ubieraj się. Zgarniesz miliony. - Powiedziała uśmiechniętą.

Ubrałam się w coś czego mój tata NIEnawidził. Pudrowy garnitur z rozszerzanymi nogawkami. Na włosach zrobiłam loki i przypięłam z tyłu białą kokardkę. Oliver stał na dole przy samochodzie. Miałam specjalną torebkę do której wsadziłam dokument i pistolet. Dla bezpieczeństwa. Dojechaliśmy. Wysiadam z auta poczekałam aż Grace z Oliverem też wyjdą. Wyszli. Bałam się. Bałam się że ojciec mnie przytrzyma w domu i zacznie znęcać. Musiałam być silna.
- Misiu, spokojnie. Jesteś od niego lepsza. Nic Ci nie zrobi. Przecież masz broń. Doskonale umiesz się nią obsługiwać. Musisz być spokojna. Pamiętaj zero emocji. Broń w torebce. Dokument. Wszystko to jest Najważniejsze.

Weszliśmy. Poszliśmy na górę do gabinetu ojca. Był tam.
- Wypierdalać. - Warknął ojciec.
- Witaj tato. - Wyszłam zza pleców ochroniarza. - Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? Ja tak. Moja twarz nadal lekko przypomina. - Zaśmiałam się. - Widzę że twoja przypomina Ci o spotkaniu z tą dwójką. - Pokazałam zza plecy na Grace i Olivera.
- Czego? Marnujesz mi czas. - Powiedział.
- Tego. - Otworzyłam torebkę i wyciągnęłam z niej dokument. - Od tej pory mam siedemdziesiąt procent udziałów w twojej firmie. Można powiedzieć że od teraz jestem twoją szefową tatusiu. - Powiedziałam to i położyłam kartkę na biurku ojca. Tak jak się spodziewałam wrzucił ją do kominka. Parsknęłam. - Naiwny jesteś. Mamy jeszcze dwie kopię. Grace pokaż mu. Tylko z daleka, głodny piesek rzuca się na jedzenie. - Powiedziałam.
- Ha-ha. Ty też jesteś naiwna. Mam jeszcze trzydzieści procent. Mogę Ci wszystko odebrać dzięki tym procentom. - Powiedział znudzony ojciec.
- Jednak. Nie za bardzo. Z tego co wiem. A wiem bardzo, baaaardzo dużo. Za tydzień przychodzisz na emeryturę.
- I tak tych trzydziestu procent nie dostaniesz. - Odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Spokojnie wezmę sobie sama. - Powiedziałam chichotając. Gdy tylko usłyszałam jak tata wstaje z fotela odpięłam torebkę. Gdy mnie złapał za rękę szybko z torebki wyciągnęłam pistolet i przystawiłam do jego czoła.
- I tak tego nie zrobisz. - Zaśmiał się. - Jesteś tylko mały dzieckiem które nie umiałoby zabić ojca. - Wyszczerzył zęby.
- Jesteś pewny? - Zapytałam bez dawania mu możliwości odpowiedzi. - Myślisz że nie dałbym rady przestrzelić ci tego ryja? Po tym co mi, Grace lub Aaronowi zrobiłeś? Po tym wszystkim? Po tym że zabiłeś mamę? Śmieszny jesteś. - Po tych słowach jego uśmiech zniknął A twarz zrobiła się biała jak kartka papieru, nie dlatego że mi wierzył. Dlatego bo strzeliłam mu w nogę. - Masz rację. Nie zabije cię. Ale tylko dlatego że chcem popatrzeć jak cierpisz. Jak cierpiałam ja, mama, Aaron lub Grace. Chcem zobaczyć jak twój majątek się rozpada. Bo nie wiem czy wiesz. Ale Grace przejęła kancelarię. Ja mam twój główny dorobek. A Aaron przejął twoją firmę budowlaną. Została Ci jedna marna firma z której na konto miesięcznie dochodzi Ci jeden tysiąc czasem może półtorej. A no tak. I masz w niej tylko pięć procent. Reszta to bracia. - Wybuchłam śmiechem, Grace i Oliver też. - Zawsze uważałam że przysłowie "Zemsta smakuję słodko" jest nieprawdziwe. Ale jednak. Jest prawdziwe, jak kurwa nie. Wiem. Co. - Powiedziałam i wyszłam.

Mój ochroniarz || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz