Rozdział 17

290 9 0
                                    

Oliver:

Obudziłem się w szpitalu koło mnie leżała Daniella. Miała rozmazany tusz i roztrzepane włosy. Leżałem i patrzałem na nią przez dziesięć minut aż nagle się obudziła.
- Jezu Oliver. - Powiedziała i wtuliła się w mój tors. Słyszałem jak szlocha.
- Nie cieszysz się? - Zapytałem z uśmiechem.
- Nie wiesz jak się martwiłam. Masz złamaną nogę i jesteś strasznie poobijany. - Odpowiedziała patrząc mi w oczy. - Mięły dwa tygodnie od wypadku. Nie wybudzałeś się. Martwiłam się. - Gdy tylko to powiedziała od razu mocniej ją przytuliłem.
- Poobijany już nie jestem? Zagoiło się?
- Nie wszystko. Ale większość ran tak. - Powiedziała.
- Czyli możemy teraz się pieprzyć? - Zapytałem.
- Jezu, ale ty jesteś głupi. - Powiedziała z rozbawieniem.
- Serio pytam.
- W szpitalu? Eh - Przewróciła oczami. - Jutro może wyjdziesz. Wstrzymaj się. Okej? - Niechętnie przytaknąłem. - A. Była tu twoja mama parę razy. Jesteś do niej bardzo podobny. - Zaśmiała się ja też.
- Powiedz że robiłaś coś w firmie i miałaś lekcje. Powiedz że się nie zaniedbywałaś. - Milczała.
- Chodziłam do szkoły. Przyjęli mnie. - Powiedziała z entuzjazmem. Pocałowałem ją jako gratulacje.
- A firma? - Zapytałem. Była to jedna z ważniejszych rzeczy.
- Byłam raz. - Powiedziała patrząc mi w oczy.
- Zrobiłaś coś dla siebie w tym czasie? - Opuściła wzrok. - Mówiłem ci coś na ten temat przed wypadkiem.
- Wiem... ale tak bardzo się martwiłam. Bałam się o ciebie. - Mówiąc łzy płynęły jej po policzkach.
- Hej, nie płacz. - Rozłożyłem ramiona a ona się w nie wtuliła.

- Po prostu... to były najcięższe dwa tygodnie w moim życiu. Tak bardzo się bałam. - Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Obudziła nas pielęgniarka gdy miałem iść na badania.

- Przepraszam. Panie Olivierze. Musi pan wstać i iść na badania. - Mówiła pielęgniarka. Wstałem ostrożnie aby nie obudzić Danielli. Na stoliku zostawiłem kartkę.
  
- Słonko, musiałem iść na badania. Jak wstaniesz a mnie nie będzie idź do domu się ogarnąć. Przebierz się weź prysznic lub coś. I najlepiej jedź do firmy coś zrób.

                                                                                                                                                   - Oliver

Daniella:

Gdy się obudziłam Olivera nie było. Wstałam z łóżka i na szafce leżała jakaś karteczka. Po jej przeczytaniu niechętnie pojechałam do domu wykąpać się i przebrać. Podczas drogi zadzwoniłam do Grace.

- Halo? Co chcesz Danna.

- Właśnie jadę do domu. Nie chcecie pojechać do Olivera? - Zapytałam.

- Danna. Przecież nie umrze przez parę godzin. Zwłaszcza że ma się dobrze. - Powiedziała.

- Ehh. No dobra - Powiedziałam z niechęcią. - To ja kończę.

- Pa.

Ze szpitala do domu dzieliło mnie dwadzieścia pięć minut drogi. Zaparkowałam auto w prywatnym garażu Grace i pojechałam windą do apartamentu.

- Hejka! - Krzyknęłam. Odpowiedziała mi głucha cisza. - Jest tu ktoś? - Zapytałam odkładając kluczę na szafkę. Weszłam do salonu i nagle...

- STO LAT, STO LAT NIECH ŻYJĘ, ŻYJĘ NAM. A KTO? DANIELKA! - Wszyscy wyskoczyli z kryjówek i zaczęli śpiewać. Mam na myśli Grace, Leo, Haillie, Amber, Juda, Lucasa, Patricka, Martinę i....

- OLIVER! - Krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę. Wskoczył na niego i go przytuliłam. - Nie jesteś w szpitalu? - Brunet i reszta zaczęli się śmiać a ja pytająco uniosłam brew.

- Nie. Te badania nie były naprawdę. Oni mnie wypuścili ale bez badań i jutro jadę. - Powiedział z uśmiechem.

- Pójdę pod prysznic i wrócę. Dajcie mi godzinkę! - Powiedziałam i wbiegłam do pokoju po ciuchy i kosmetyki. Wzięłam wszystko i poszłam do łazienki. Ściągnęłam wszystkie ciuchy i weszłam pod prysznic. Gdy oblewał mnie strumień gorącej wody Oliver wszedł do łazienki i ściągnął ubrania.

- No co? Śmierdzę szpitalem. - Powiedział i także, wpakował się pod prysznic. Zawiesiłam ręce na jego szyi i zaczęłam go całować.
- To będzie mój pierwszy raz pod prysznicem. - Wyszeptałam mu w usta.

Mój ochroniarz || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz